Mamy taką zasadę, że nie opisujemy sparingów. Słuszną lub nie, ale nie przeczytacie u nas relacji ani z meczu Legii z Arminią Bielefeld, ani ze spotkania z Wisły Kraków z Rakowem Częstochowa, ani Lechii z Viktorią Berlin. Jednak czasami obok gier testowych nie można przejść całkowicie obojętnie Z reguły zbyt wielki jest poziom absurdu, ale bywają też inne, pozytywne przypadki. Dzisiaj postanowiliśmy zrobić wyjątek dla Piotra Wlazły.
Mecz Bytovia Bytów – Wisła Płock. Czwarta minuta. No i co tu dużo mówić – Wlazło!
Niby raz do roku to i garbaty się wyprostuje, wąż pierdnie, a nawet każdemu przeciętniakowi wyjdzie taki strzał z okolic linii środkowej. Sęk w tym, że tu nie mówimy o razie. Ba. Nie mówimy nawet o dwóch razach. Tylko w ciągu ostatnich miesięcy Wlazło strzelił trzy bramki z dalszej odległości. Tę, niezwykle ważną w meczu Ekstraklasy z Ruchem, chyba wszyscy pamiętają.
Do tego dochodzi jeszcze mecz rezerw Wisły Płock z Mławianką Mława z sierpnia tego roku. Oglądajcie od 0:30.
Gość to po prostu ma. No a zgodzimy się chyba, że generalnie niewielu jest piłkarzy, którzy mogą o sobie powiedzieć: tak, potrafię strzelać bramki z okolic linii środkowej. Fajnie. Tym bardziej, że niewiele brakło a Wlazło latem odszedłby z Wisły, nie grałby w Ekstraklasie i na dobrą sprawę pozostałby anonimowy (nie odszedł, bo nie wypalił inny transfer).
Tym razem nie zmienimy nazwy naszego konta na Twitterze na WlazłoCom, ale jeśli powtórzy to wiosną w lidze – chyba się nie wymigamy.