Reklama

Pociąg na mistrzostwa tłoczny jak nigdy. Mundial u progu rewolucji

redakcja

Autor:redakcja

10 stycznia 2017, 11:17 • 4 min czytania 72 komentarzy

Tak jak ekskluzywny klub przestaje być ekskluzywny, gdy pozwolisz do niego wchodzić żądnym wrażeń szesnastolatkom w obuwiu sportowym, tak ekskluzywna z założenia impreza sportowa, nawet ta najbardziej prestiżowa, przestanie taką być, gdy dopuścisz do niej kogo popadnie. Z innego założenia wychodzi jednak FIFA, która dziś otworzyła drzwi mundialu dla szesnastu kolejnych zespołów, począwszy od 2026 roku powiększając mistrzostwa do 48 drużyn. 

Pociąg na mistrzostwa tłoczny jak nigdy. Mundial u progu rewolucji

Siedemnaście lat prezydentury Seppa Blattera nie dało takiej rewolucji odnośnie najważniejszego piłkarskiego turnieju na świecie, z jaką dziś mamy do czynienia. Jakby na przekór hasłom ruchów typu „against modern football” o tym, że bogaci ukradli biednym grę stworzoną dla nich, światowa federacja chce do stołu zaprosić kolejnych szesnaście ekip.

Możliwych formatów “nowych” mistrzostw świata, nad którymi miała głosować FIFA miało być co prawda pięć, ale szybko stało się jasne, że opcja z 48 reprezentacjami podzielonymi na szesnaście trzyzespołowych grup jest przesądzona, a pewny swego Gianni Infantino stwierdził: – Z kimkolwiek rozmawiałem, jest do 48-zespołowych mistrzostw entuzjastycznie nastawiony.

Z dziennikarskiego obowiązku – pozostałymi opcjami były:

– pozostanie przy 32-zespołowym formacie (64 mecze),
– wariant z 40 zespołami w ośmiu pięciozespołowych grupach, z których wychodziłyby po dwie drużyny (88 meczów),
– wersja 40-zespołowa z dziesięcioma grupami po cztery drużyny, z której wychodziłyby najlepsze ekipy oraz sześć z drugich miejsc z najlepszym bilansem (76 meczów),
– inna 48-zespołowa opcja, w której 32 zespoły grają po jednym meczu w rundzie play-offs o awans do właściwego turnieju, w którym czekałoby pozostałych 16 drużyn (80 meczów).

Reklama

C1uP6NMW8AACzyf

Można się tylko domyślać, ile w zmianie jest zwyczajnej żądzy pieniądza (BBC wylicza, że powiększenie mistrzostw zwiększy również przychód federacji z całej imprezy o ponad pół miliarda funtów), a ile szczerej chęci dania bodźca do rozwoju krajom słabszym piłkarsko. Pięknych wspomnień i ogromu emocji tym, którzy przy „starych” formatach wielkich turniejów raczej nie mogliby na to liczyć. By nie szukać przykładów w zbyt odległej przeszłości i szczególnie daleko geograficznie – przypadek Islandii i futbolowego szaleństwa, jakie zapanowało w tym kraju po sensacyjnym wyeliminowaniu Anglików pokazuje, że ten „bodziec”, że te „piękne wspomnienia” to czasami nie tylko ładnie brzmiące słówka.

Oczywiście jak w przypadku każdej zmiany sprawdzonego, ogranego formatu, znacznie więcej jest wątpliwości. Niestety, ale na tym samym Euro, na którym swoją piękną historię napisała Islandia, dostaliśmy ogrom meczów na poziomie niebezpiecznie zbliżonym do najgorszej ekstraklasowej młócki. Faza grupowa, w której odpadało ledwie 8 zespołów była jednym wielkim oczekiwaniem na to, by ten etap się zakończył. A trzyzespołowe grupy, z których awans do 1/16 miałyby uzyskiwać po dwie ekipy mogą nam zafundować jeszcze mniej strawną powtórkę z rozrywki. Ostatecznie tutaj jedna porażka może kosztować awans, a dwa remisy – znacznie ograniczyć ryzyko odpadnięcia już po dwóch spotkaniach. Niewykluczone więc, że znajdzie się cała masa ekip grających za wszelką cenę na dwa podziały punktów, licząc na to, że jeden z rywali wyrzuci za burtę drugiego w bezpośrednim meczu.

Zrzut ekranu 2017-01-10 o 09.18.18

Z pewnością sporo straci na znaczeniu prestiż związany z tytułem „uczestnika mundialu”. Dziś w tym ekskluzywnym gronie znajduje się 77 zespołów, a jako że kwalifikację za parę lat uzyskiwać będzie co cztery lata 48 ekip, można zakładać, że to grono będzie się w błyskawicznym tempie powiększać o meteory pokroju Salwadoru (0-0-6, 1:22) czy Zairu (0-0-3, 0:14).

Nie jest też tajemnicą, że bardzo mocno za powiększeniem lobbowały od dłuższego czasu federacje azjatyckie i afrykańskie, które już za czasu panowania Blattera miały sporo do powiedzenia w FIFA. A które jakości do mundiali wniosły bardzo niewiele. Afryka tylko trzy razy miała pojedynczych reprezentantów w ćwierćfinale, Azja posłała w bój jednego ćwierćfinalistę (Korea Północna) i jednego półfinalistę (Korea Południowa), ale też wszyscy pamiętamy, w jakich okolicznościach ci drudzy mieli szansę zagrać z Turcją o brąz. Zresztą jeśli macie wątpliwości i uważacie, że taka Afryka może wnieść wraz z większą liczbą zespołów coś fajnego, odpalcie zaczynający się wkrótce Puchar Narodów Afryki. A potem zapytajcie sami siebie, czy mundialowi potrzebnych jest więcej takich ekip.

Reklama

I ciekawostka – według ostatnich doniesień medialnych, podział miejsc będzie wyglądał następująco: Europa 16, Afryka 9, Azja 8 + baraż, Ameryka Południowa 6, CONCACAF 6 + baraż, Oceania 1 + gospodarz. Przeprowadziliśmy więc symulację tego, kto w 2014 roku zagrałby na mistrzostwach w Brazylii, poza ich faktycznymi uczestnikami. Wzięliśmy pod uwagę najlepsze zespoły w tabelach kontynentalnych eliminacji, którym nie udało się wywalczyć awansu (Afryka ostatnią fazę grała w systemie play-offs):

Europa: Islandia, Rumunia, Ukraina, Szwecja
Azja: Uzbekistan, Jordan, Katar, Oman
Afryka (4 z 5 zespołów): Burkina Faso, Egipt, Tunezja, Etiopia, Senegal
Ameryka Południowa: Wenezuela
CONCACAF: Panama, Jamajka
Oceania: Nowa Zelandia
Baraż między 9. zespołem z Azji a 7. ze strefy CONCACAF: Gwatemala – Irak

Trochę to niepokojące, ale jakkolwiek chcielibyśmy spojrzeć na nowy twór z optymizmem, dając mu szansę zanim zdecydujemy się go spisać na straty – powiększone Euro, które odbyło się na podobnych zasadach, co te proponowane przez Infantino dało nam fazę grupowa bardziej męczącą niż kiedykolwiek i zapaliło w naszych głowach kilka czerwonych lampek alarmowych. I coś nam podpowiada, że tych obaw nie wyzbędziemy się aż do pierwszego gwizdka premierowego 48-zespołowego mundialu.

Najnowsze

Komentarze

72 komentarzy

Loading...