Można oddać głos kibicom. Można zaufać dziennikarzom, ekspertom. Albo trenerom i samym piłkarzom – przecież oni, przynajmniej w teorii, powinni wiedzieć najlepiej. Można zaglądać zawodnikom do gablot. Można zaufać statystykom, wszak to twarde dane. Można przy tym stworzyć supernowoczesny algorytm, który pomoże je jak najlepiej wykorzystać. Albo jakiś system, który będzie połączeniem kilku pomysłów. Piłkarza roku można wybierać na bardzo wiele różnych sposobów, przy czym idealnego jeszcze nikt nie wymyślił.
Idealnego, czyli takiego, w przypadku którego nawet zwolennicy przegranego obozu nie będą podważać ostatecznego rozstrzygnięcia. Może to i lepiej, bo byłoby zbyt nudno. A wracając do mnogości sposobów, dobrze ilustruje ją… nasz przykład. Już po raz drugi chcemy was zaprosić do zapoznania się z setką najlepszych piłkarzy na świecie w ostatnich dwunastu miesiącach.
Kilka dni temu opublikowaliśmy stówkę (TUTAJ), która była – nazwijmy to – rezultatem redakcyjnych ustaleń, dyskusji, sporów, no i zawieranych kompromisów. Teraz pora na podsumowanie cyklu „piłkarz miesiąca”. Może słyszeliście, może znacie i śledzicie, a może nawet lubicie, ale tak czy siak musimy wszystkim przypomnieć, o co w tym chodzi. A więc – co miesiąc wybieramy najlepszego piłkarza tego okresu, a także 49 takich, którzy byli może trochę słabsi od niego, ale również trzeba zaliczyć ich do grona wymiatających piłkarzy w światowym futbolu. Do każdej z 50 pozycji rankingu przypisane są punkty. 50 za miejsce pierwsze, 49 za drugie, 48 za trzecie i tak dalej, aż do wyczerpania zapasów. Punkty z poszczególnych miesięcy się sumują i na ich podstawie powstaje klasyfikacja generalna.
Wady? Zalety? Przede wszystkim należy pamiętać, że to zabawa. Nietrudno się przecież domyślić, że nawet delikatna modyfikacja zasad (np. robienie rankingów miesięcznych za okres od 15. dnia danego miesiąca do 15. kolejnego) mogłaby spowodować, że końcowe rezultaty byłby zdecydowanie inne niż te, które znajdziecie poniżej. Każdy z miesięcy ma taką samą wagę – zarówno czerwiec, w trakcie którego rozgrywane były mistrzostwa Europy, jak i lipiec czy sierpień, które dla wielu graczy były czasem wakacji i przygotowań do nowego sezonu. Z jednej strony to oczywiste ograniczenia, tak jak to, że terminarze w czołowych ligach nie są identyczne. Z drugiej – w skali roku liczba meczów się wyrównuje, a w tym zestawieniu od zawsze chcieliśmy doceniać regularność i utrzymywanie wysokiej formy przez długi czas. Zawodnik, który najwyższe obroty wrzuca na dwa miesiące, nie będzie się tu liczyć w walce o czołowe lokaty. Wszyscy „jednorundowcy” też mają znacznie utrudnione życie, bo musieliby miesiąc w miesiąc meldować się w ścisłej czołówce, by powalczyć w klasyfikacji generalnej. A aż takich kozaków wśród nich również było.
Tyle tytułem wstępu – mamy nadzieję, że wtajemniczyliśmy niewtajemniczonych, a reszcie przypomnieliśmy tę ideę. Zanim przejdziemy do rozstrzygnięć, klika wniosków natury ogólnej:
– w ciągu 12 miesięcy wyróżniliśmy łącznie 312 piłkarzy,
– reprezentowali oni barwy 99 klubów z 26 lig z 4 kontynentów,
– wśród nich najwięcej było zawodników Realu Madryt i Juventusu (po 15), a w dalszej kolejności FC Barcelony oraz Bayernu Monachium (po 14), Atletico Madryt, Borussii Dortmund i Manchesteru United (po 11),
– wyróżnieni piłkarze to przedstawiciele łącznie 54 krajów,
– najwięcej wśród nich Francuzów (aż 40), w dalszej kolejności Hiszpanów (36), Brazylijczyków (22), Niemców i Włochów (po 20), Anglików (19) i Portugalczyków (18),
– w stawce znalazło się sześciu Polaków, co daje nam 13. miejsce w „klasyfikacji państw” (do spółki z Kolumbią),
– wyróżnieni Polacy to Robert Lewandowski (osiem razy), Kamil Glik (dwa razy), Grzegorz Krychowiak (dwa razy), Łukasz Piszczek (dwa razy), Jakub Błaszczykowski (raz) i Łukasz Teodorczyk (raz),
– w zestawieniach znalazło się też miejsce dla piłkarza z Ekstraklasy – Miroslav Radović zajął 47. lokatę w listopadowym zestawieniu,
– najczęściej wyróżniani piłkarze pojawili się w aż 11 z 12 rankingów (dwa przypadki).
Jednak by załapać się do setki, mógł wystarczyć nawet jeden wybitny miesiąc. Ale taka sztuka udała się tylko pięciu piłkarzom, wśród których dwaj to zwycięzcy klasyfikacji miesiąca, a trzej to gracze, którzy zajęli drugie miejsce w którymś z rankingów. W setce nie zmieścili się dwaj piłkarze z taką samą liczbą punktów co Keylor Navas. W takich sytuacjach o kolejności decydowała:
1) liczba wyróżnień,
2) w przypadku dalszej równości – wyższa pozycja w pojedynczym rankingu,
3) w przypadku dalszej równości – „gdyż, ponieważ tak uważam”.
No to zaczynamy. Wspomniani dwaj gracze, których wyprzedził bramkarz Realu Madryt, to Cedric Bakambu i Radamel Falcao. W ramach ciekawostki porównaliśmy tę setkę z rankingiem opublikowanym u nas kilka dni temu. Spójrzcie na ostatnią kolumnę: kolor czerwony oznacza miejsce niższe, a liczba wyraża różnicę w lokatach, zielony – miejsce wyższe o wskazaną liczbę, żółty – takie samo miejsce w obu rankingach, niebieski – że dla piłkarza zabrakło miejsca w niedawnym zestawieniu.
Zacznijmy od wywołanej piątki. Bramkarz reprezentacji Portugalii, Rui Patricio zgarnął za ten rok wiele wyróżnień i nominacji, oczywiście głównie z powodu dobrej gry na mistrzostwach Europy we Francji. W naszym zestawieniu został wyróżniony właśnie za lipiec, nie miał sobie wtedy równych. Tak jak Raheem Sterling w sierpniu, Anglik świetnie zareagował na zmianę szkoleniowca i początki pod wodzą Pepa Guardioli miał naprawdę obiecujące. Gabi, Domenico Berardi i Emil Forsberg to z kolei drudzy w piłkarze w klasyfikacjach kolejno: maja, sierpnia i listopada. W przypadku Włocha możemy mówić o wielkim pechu – w ostatnim meczu tak udanego dla niego miesiąca doznał kontuzji, po której do dziś nie wrócił na murawy. A ominęła go między innymi gra z Sassuolo w fazie grupowej Ligi Europy, do której wciągnął włoskiego średniaka za uszy (pięć goli i asysta w czterech meczach eliminacyjnych).
Rzutem na taśmę do setki wskoczyli Gianluigi Donnarumma i Arjen Robben, którzy po raz drugi do rankingów załapali się w grudniu. Młody Włoch walnie przyczynił się do tego, że AC Milan zgarnął Superpuchar Włoch. A Holender pokazał się z dobrej strony w ostatnich w roku meczach Bayernu, po których drużyna z Monachium awansowała na pozycję lidera Bundesligi. Pewnym zaskoczeniem może być obecność w stawce Daniela Sturridge’a, który z powodu kontuzji opuścił wiele spotkań w tym roku, ale w przerwach pomiędzy leczeniami przypominał, że w piłkę grać potrafi. Szczególnie kwiecień i maj to były miesiące Anglika – wprowadził Liverpool do finału Ligi Europy (w nim strzelił bramkę), a także zaliczył serię czterech kolejnych meczów z golem w Premier League.
Zaczynamy od weterana, 35-letniego Włocha. Generalnie można odnieść wrażenie, że Andrea Barzagli to piłkarz trochę niedoceniany. Zarówno w klubie, jak i w kadrze gra u boku wielkich kozaków, bo tak trzeba nazywać Chielliniego i Bonucciego. Jednak o ile zgodzimy się, że to zawodnik odrobinę słabszy od wymienionej dwójki, o tyle pomijanie go przy różnego rodzaju rankingach może uwierać. Zawodnikiem niedocenianym jest również Gonzalo Castro z Borussii Dortmund. Doświadczony Niemiec to ważny element w układance Tuchela, piłkarz, który może pełnić praktycznie każdą z ról w środkowej strefie boiska, a przy tym potrafiący strzelić gola i zaliczyć asystę (6 bramek i 12 asyst w 2016).
Powyższa dziesiątka to optymistyczny widok dla Francuzów. Aż trzech stosunkowo młodych i piekielnie zdolnych „Trójkolorowych”. Plea ma co prawda już 23 lata, ale to jedno z największych objawień jesieni w europejskiej piłce. Z kolei 21-letni Lemar zdążył już zadebiutować w dorosłej reprezentacji Francji, a z najmłodszym Comanem (11 występów u Deschampsa, 6 na Euro) zapewne niejeden doświadczony piłkarz zamieniłby się na gabloty.
Miralem Pjanić to dobry przykład „ciułacza punktów”. W żadnym z miesięcy Bośniak nie był bardzo spektakularny (najwyższe miejsce – 22. we wrześniu), ale do setki wskoczył dzięki temu, że aż czterokrotnie uznaliśmy, że musi być wśród wyróżnionych. Skąd miejsce Ardy Turana? Turek nie potrafi na stałe przebić się do pierwszego składu FC Barcelony, był jednym z największych rozczarowań Euro, ale: miał jeden wybitny miesiąc – sierpień, w którym zastępował będącego na Igrzyskach Olimpijskich Neymara, a także w grudniu błysnął skutecznością, zaliczając dwa hat-tricki.
Wielkie spadki względem „tradycyjnego” TOP100 zaliczyli di Maria i Lloris, co oczywiście można interpretować na różne sposoby. Na przykład taki, że w niedawanym rankingu tak wysoką pozycję zawdzięczają bardziej nazwisku, niż rzeczywistym osiągnięciom. Albo że reguły rządzące tym zestawieniem są dla nich krzywdzące, bo przez większość miesięcy prezentowali się dobrze, ale nie na tyle, by łapać się do 50-tki i nabijać punkty.
Kolejna dziesiątka zdominowana jest przez graczy, dla których zabrakło miejsca w rankingu sprzed kilku dni. W niektórych przypadkach jest to zaskakujące. Na przykład Virgil van Dijk (najwyżej sklasyfikowany piłkarz holenderski), to czołowy stoper Premier League i niedługo zapewne nowy nabytek jednego z najlepszych klubów tej ligi. Henderson – serce i płuca Liverpoolu. Z kolei Fernando Torres walnie przyczynił się do tego, że Los Colchoneros zawitali do Mediolanu na finał Ligi Mistrzów.
Kolejni w rankingu gracze, od Golden Boy’a z Portugalii po starego wygę z Hiszpanii, to materiał na podobną dyskusję jak w przypadku di Marii i Llorisa. Andres Iniesta to generalnie ulubieniec wszelkiego rodzaju kapituł. Nikt nie neguje tego, że to jeden z piłkarskich geniuszów, ale w poprzednich latach miewał po prostu długie okresy słabej gry, więc trudno było się zgodzić, że zasługuje na laury, które dostaje (z kolei największym pokrzywdzonym, na przykład przy wyborach Złotej Piłki, bywał Sergio Busquets).
No i mamy w zestawieniu Polaka! Nieco uprzedzając – jednego z dwóch. Tak jak w przypadku niedawnego TOP100, obok Roberta Lewandowskiego doceniony został Kamil Glik. Dwa razy w zestawieniu znaleźli się także Grzegorz Krychowiak (155. miejsce w klasyfikacji generalnej) i Łukasz Piszczek (215. miejsce), ale to właśnie środkowy obrońca lądował w rankingach na tyle wysoko, by teraz znaleźć się w setce. 17. miejsce w czerwcowym zestawieniu jako wyraz docenienia za Euro oraz 19. już po przeprowadzce do Monaco, gdy ze świetnej strony pokazywał się i w Ligue 1, i w Lidze Mistrzów. Co tu dużo mówić – chłop ma pecha, że jest Robert Lewandowski, inaczej przytuliłbym w tym roku wiele wyróżnień.
Sąsiedztwo ma przednie. Z jednej strony mający w tym roku sporo wzlotów i upadków, ale wciąż jeden z najlepszych obrońców na świecie, czyli David Alaba, a z drugiej – piłkarska legenda Romy i nie tylko, Francesco Totti. W większości tego typu zestawień włoski weteran nie miałby szans na zaistnienie. Tu docenialiśmy to, że „jak trwoga, to do Tottiego”. W kwietniu i we wrześniu pokazał, że wciąż może i pociągnął ten wózek we właściwym kierunku. Bliziutko jest również Ricardo Quaresma – magik, który przez całą karierę jedzie na zrywach. W 2016 roku miał ich aż trzy. No i zdobył mistrzostwo Europy.
Jak widzicie powyżej, pozycje Nainggolana, Moraty, Callejona, Dybali czy Glika są dość mocno zbliżone do tych z drugiego rankingu. I generalnie wchodzimy w okres, w którym okaże się, że różne metody dały w dużej mierze podobne rezultaty.
No i wkraczamy też w rejony, w których spotkać można piłkarzy naprawdę topowych. Takich, którzy na przykład w zeszłym roku byli bardzo blisko czołówki tego zestawienia. Dajmy na to Kevin de Bruyne w zeszłym roku zakończył tę rywalizację na 9. miejscu. Ale również Thiago Silva, Manuel Neuer czy Toni Kroos to niewątpliwie ścisła czołówka na swoich pozycjach. I mimo takich a nie innych pozycji, można powiedzieć, że ten rok stanowi potwierdzenie, bo nieco wyprzedzając:
– wyżej od stopera PSG jest już tylko sześciu środkowych obrońców,
– wyżej od bramkarza Bayernu znalazło się jedynie dwóch jego kolegów po fachu,
– wyżej od środkowego pomocnika Realu wylądowało siedmiu zawodników o zbliżonej charakterystyce.
Można oczywiście się spierać co do ostatecznej pozycji, ale jakkolwiek patrzeć, wyniki te raczej nie są zbytnio oddalone od „stanu rzeczywistego”.
Poza tym trzeba powiedzieć, że to dziesiątka wielu niespodzianek. No bo kim w światowej piłce jeszcze rok temu był Belotti? Gościem z kilkoma golami w Serie A na koncie, ciągle jedynie obietnicą dobrej gry. Kimmich? Każdy występ w Bayernie Guardioli był dla niego czymś, o grze w kadrze Joachima Loewa zapewne marzył, ale głośno o tym nie mówił, by nie narażać się na śmieszność. No i Dembele z Borussii. Aż trudno uwierzyć, że dopiero przed chwilą wchodził do dorosłej piłki, zmieniając na cztery minuty „Grosika” w spotkaniu Rennes w Ligue 1.
Raffael z Borussii Moenchengladbach i Andre Schuerrle to zaskoczenia innego typu. Pierwszy – gracz niedoceniany, który do dużej piłki wszedł bocznymi drzwiami, bez szans na choćby debiut w kadrze Canarinhos. Ale w Bundeslidze to już naprawdę uznana marka. Schuerrle ma swoje problemy, ale mimo wszystko potrafił grać w tym roku tak, żeby wyróżniać się w skali kontynentu.
Powoli kończą się nazwiska piłkarzy pominiętych w naszym rankingu sprzed kilku dni – Wayne Rooney to przedostatni z nich. Wielu stara się temu zaprzeczać, ale to zestawienie może być argumentem potwierdzającym, że Anglik to wciąż gracz klasy światowej. Ciągle miewa okresy, w których można zaliczać go do najlepszych w tym fachu.
Tak samo jak 35-letniego Aduriza. Bask to już swego rodzaju fenomen. Ominęły go największe sukcesy reprezentacji Hiszpanii, wydawało się, że zakończy karierę z jednym marnym występem na koncie, tymczasem wrócił do kadry po ponad pięciu latach i wcale nie ma zamiaru odpuścić. Gdy ma swój dzień, potrafi zapakować nawet pięć bramek w jednym meczu (w lidze Europy z Genkiem). Kozak.
Już w tej dziesiątce poznaliśmy najwyżej sklasyfikowanego bocznego obrońcę. Nikt nie wylądował wyżej niż Filipe Luis (choć Raphael Guerreiro przegrał minimalnie). Brazylijczyk jest także pierwszym graczem, które pojawił się w pięciu z dwunastu podsumowań miesiąca. Świetny, równy rok. Wyjście z cienia bardziej popularnych kolegów.
No i pękła setka, jeśli chodzi o zdobywane przez piłkarzy punkty. Żarty skończyły się już dawno, ale zaczyna się robić bardzo poważnie. Bez przypadkowych nazwisk, choć oczywiście aż tak wysokie pozycje np. w przypadku Dele Allego czy Oliviera Giroud mogą dziwić. Zarówno młodzian z Tottenhamu, jak i napastnik Arsenalu mieli w tym roku ciężkie chwile – pierwszy nie podołał na Euro, drugi nie potrafił strzelić gola w Premier League od połowy stycznia do początku maja. Jednak w ostatecznym rozrachunku wypadają nieblado. Anglik to najwyżej sklasyfikowany młodzieżowiec, duża przyszłość przed nim.
Wspominaliśmy, że tylko dwóch bramkarzy znalazło się wyżej niż Manuel Neuer. No i voila – srebro w tej „pozycyjnej rywalizacji” trzeba zawiesić na szyi Jana Oblaka. Na jego niekorzyść działa fakt, że nie gra w czołowej reprezentacji, ale za to co wyczyniał w Atletico – czapki z głów.
Karim Benzema to najniżej sklasyfikowany członek jednego z dwóch świetnych tercetów klubów hiszpańskich – wszyscy pozostali są w pierwszej dziesiątce, więc Francuz musi się poprawić. Z kolei jego rodak, N’Golo Kante to jedyny w zestawieniu przedstawiciel mistrzowskiego Leicester City. Pozostałym trochę zabrakło – punkty zdobyte wiosną nie wystarczyły, trzeba było dorzucić coś do dorobku jesienią tak jak pomocnik. W przypadku innych rankingów „Lisy” zajmują niezłe miejsca, u nas musza się zadowolić niższymi lokatami: Riyad Mahrez zajął 120. miejsce, Jamie Vardy – 129., Robert Huth – 183., Wes Morgan – 220., Kasper Schmeiechel – 234.
Tercet francuskich napastników zamyka w tej dziesiątce Kevin Gameiro. To też niespodzianka. Ale pamiętajmy, że wiosną to właśnie on poprowadził Sevillę do triumfu w Lidze Europy.
Najwyżej sklasyfikowany piłkarz z tych, których zabrakło w naszym TOP100 – Adam Lallana. To zarazem najlepszy w 2016 roku według tego rankingu zawodnik Liverpoolu. Kontrowersja? Z pewnością, ale nie sposób nie zauważyć, że pod wodzą Juergena Kloppa to gracz, który nierzadko sprawia, że szczęka opada nam do samej ziemi. Prócz Anglika mamy kilka gigantycznych awansów. Thiago Alcantara, Henrikh Mkhitaryan, Christian Eriksen – trzech magików. Hiszpan i Duńczyk nie mieli większych przestojów, mono zapracowali na takie miejsca systematycznością – żaden z nich nie wylądowało nigdy w pierwszej dziesiątce rankingu miesięcznego (najwyżej był Thiago w grudniu – zajął 14. miejsce), ale potrafili powtarzać świetne okresy. Ormianin z kolei czarował jeszcze w barwach BVB, dwa razy był w dyszce, a jako Czerwony Diabeł obudził się w końcówce roku.
Jeśli mówimy jedynie o bramkarzach – najlepszym w 2016 roku był Gianluigi Buffon. Przyczyniło się do tego z pewnością pobicie rekordu Serie A, nikt w całej historii tej ligi nie był niepokonany dłużej niż Buffon. Do tego niezłe Euro i niezawodność, choć oczywiście pojedyncze kiksy mu się zdarzały. Ciągle wielka klasa.
Wyraźnie docenialiśmy też Marka Hamsika, Edina Dzeko i Thomasa Muellera. Raczej ciężko znaleźć ranking, w których byliby tak wysoko. Powiedzmy po prostu, że to kolejny dowód na wyjątkowość tego zestawienia.
Nie da się ukryć, że czołowe lokaty będą zdominowane przez graczy stricte ofensywnych, mających udział przy chorej liczbie bramek – taka specyfika tych rankingów. Dlatego tym bardziej warto docenić osiągnięcia Laurenta Kościelnego i Leonardo Bonucciego. Nawiązali walkę, Włoch przez dłuższy czas był nawet bardzo blisko pierwszej dziesiątki. Najlepsi obrońcy 2016 roku. Wśród pomocników, którzy niekoniecznie są rozliczani w pierwszej kolejności z wypracowanych goli, błysnęli Vidal i Pogba. Najdroższy piłkarz w historii miał trudne momenty po przeprowadzce, ale w grudniu grał na tyle dobrze, że trochę podskoczył w klasyfikacji. Słowa Mourinho o tym, ze to już dziś najlepszy pomocnik na świecie, nie brzmią jak oderwane od rzeczywistości lukrowanie podopiecznemu.
Za niespodziankę mogą uchodzić tak wysokie lokaty piłkarzy Chelsea. Jednak to nie do końca tak, że wywindowała ich świetna druga część sezonu. Diego Costa czarował również w styczniu i w lutym. Z kolei Eden Hazard wybudził się z długiego snu w końcówce poprzedniego sezonu, miał udane Euro, jesienią czarował. A wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku może być jeszcze lepszy.
Obecność strzelb zapewne nikogo nie dziwi. Każdy wypracował ponad 40 goli w poprzednim roku, niektórzy grubo ponad. Dimitri Payet to swego rodzaju rodzynek, jako jedyny z szerokiej czołówki nie gra w klubie z najwyższej półki. Ale zgodzicie się chyba, że to niewiele zmienia. Zasłużył.
Dobra, pora na komplet najważniejszych rozstrzygnięć. Panie i panowie, czołowa dziesiątka wygląda tak…
…a jej skład osobowy jest taki sam jak rankingu sprzed kilku dni. Jeszcze raz: różnymi metodami można dojść do podobnych wniosków.
Oczywiście są różnice, gdy przyjrzymy się poszczególnym pozycjom. Gareth Bale to „największy przegrany”. Stracił trochę czasu przez kontuzje i dochodzenie do pełni sprawności – chyba zabrakło mu głównie zdrowia, by zawojować również czołówkę tego rankingu. Zarówno Alexis Sanchez, jak i Robert Lewandowski przeskoczyli go na ostatniej prostej, dzięki bardzo dobrej postawie w grudniu.
Z kolei „największy wygrany” to Zlatan Ibrahimović. Mówcie, co chcecie, ale „Ibra” pisze kolejny, świetny rozdział swojej historii. Przeprowadzka do Anglii w wieku 35 lat – jak się okazuje, nic trudnego. Jak Szwed strzelał w Paryżu, tak strzela w Manchesterze – z tą różnicą, że w jeszcze bardziej wymagającej lidze. Maszyna. Antoine Griezmann był bardziej regularny niż on (no i w przeciwieństwie do Ibry miał świetny turniej we Francji), ale to Szwed był bardziej spektakularny niż Francuz, który wylądował na podium Złotej Piłki. U nas trójkę stracił tak naprawdę ze względu na słaby grudzień, czyli miesiąc, którego nie uwzględnia się przy wielu plebiscytach i rankingach, bo głosowania są już zamknięte.
Wyprzedził go na ostatniej prostej nie tylko Szwed, ale również Luis Suarez. Stosując popularne tu i ówdzie stwierdzenie, „El Pistolero” trzeba nazwać najlepszym człowiekiem kopiącym piłkę w 2016 roku.
No bo wyżej są już tylko kosmici. Leo Messi i Cristiano Ronaldo. Tu też odskoczyli. Tylko po razie nie załapali się do rankingów miesięcznych. Messi za lipiec, Ronaldo za sierpień. Wakacje, no i w przypadku Portugalczyka kontuzja z finału Euro, którą trzeba było wyleczyć. Główne rozstrzygnięcie poznaliście już na początku grudnia, Messi wypracował sobie po listopadzie wystarczającą przewagę. Był najlepszy na świecie w lutym i marcu, w styczniu zajął drugie miejsce, w listopadzie – czwarte. W „10” gościł jeszcze w maju (8. miejsce), czerwcu (6.), sierpniu (7.) i październiku (6.). W kwietniu widzieliśmy jedenastu lepszych od niego, we wrześniu – dwudziestu siedmiu, w grudniu – dwudziestu jeden. Wystarczyło, by wygrać ze sporą przewagą.
Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić was na 16-minutowy pokaz, w trakcie którego znajdziecie kilka argumentów przemawiających za słusznością takiego a nie innego rozstrzygnięcia. Oto wszystkie gole (91) wypracowane przez najlepszego piłkarza 2016 roku w trakcie ostatnich 12 miesięcy:
MR