Aleksandar Prijović (27 l.) myślami jest już w Chinach, ale Legia nie zapaliła jeszcze zielonego światła na transfer. Mistrzowie Polski oczekują za serbskiego napastnika ponad 10 milionów złotych i dopiero po uzyskaniu takiej kwoty pozwolą mu odejść – czytamy dziś w Super Expressie.
FAKT
Jak napisał Paweł Zarzeczny, wczorajsza prasa wyglądała tak, jakby materiał przygotowano jeszcze w starym roku. Dziś takiego wrażenia już jednak nie ma – sporo znajdujemy wieści z rynku transferowego.
– Do Warszawy przylatuje Daniel Chima Chukwu, który ma zastąpić Nemanję Nikolicia w ataku Legii. Piłkarz ma otrzymać nieco niższą pensję od najlepiej zarabiającego w klubie Vadisa Odjidji-Ofoe (600 tys. euro za sezon). Z kolei w miejsce Prijovicia może przyjść Petar Skuletić z Lokomotiwu
– Łukasz Sekulski prawdopodobnie zagra wiosną w GKS-ie Katowice
– Jan Vlasko, który sporo czasu z ostatniego półrocza stracił na kontuzje, ma być teraz dla Zagłębia jak transfer
– Wisła Kraków szuka nowego trenera. Prawdopodobnie będzie nim Hiszpan
Jagiellonia dostanie pół miliona.
Święty Mikołaj po raz drugi przyjdzie do piłkarzy i sztabu trenerskiego Jagiellonii. To zasługa białostockich radnych z komisji sportu i turystyki. Skierowali oni wniosek do prezydenta Białegostoku o przyznanie jagiellończykom nagrody – 500 tysięcy złotych za “osiągnięcia sportowe”.
Bereszyński będzie błyszczał we Włoszech.
Już tylko katastrofa może zapobiec transferowi Bartosza Bereszyńskiego do Sampdorii, w której od sierpnia występuje inny reprezentant Polski Karol Linetty. (…) Bereszyński w ciągu trzech najbliższych dni ma pojawić się w Genui na testach medycznych, a gdy przejdzie je pozytywnie, podpisze nowy kontrakt. Z pierwszych napływających informacji wynika, że polski zawodnik dość szybko może sobie wywalczyć miejsce w pierwszym składzie popularnych “blucerchiatich”. – W obronie Sampdorii brak jest wybitnych zawodników. Formacja defensywna jest dość uboga – mówi Alessio Eremita, dziennikarz SampNews 24.
Wielkie kluby zgłaszają się po Kadara.
Czy Lech w końcu sprzeda Tamasa Kadara? Sprawa ciągnie się od kilku miesięcy, ale wciąż brakuje finalizacji. W ostatnich dwóch dniach były zapytania z angielskich klubów, mistrza kraju Leicester City, a takze występującego w Championship Birmingham City. (…) Kwoty są jednak na poziomie miliona euro. W Poznaniu liczą na więcej.
GAZETA WYBORCZA
Supertrener bez trofeum. Supertrener, czyli Conte.
– Chciałbym mieć w nim osobistego trenera mojego życia. Jestem pewien, że spełniłbym wszystkie marzenia – usłyszałem podczas mistrzostw kontynentu. Nie pamiętam już, kto mówił, w każdym razie było to najbardziej namiętne z wielu miłosnych wyznań płynących w kierunku włoskiego selekcjonera. To wtedy rozbłysnął na gwiazdę ponadlokalną. Nie zdobył tytułu ani nawet medalu, ale jego drużyna uchodziła za najsłabszą w dziejach Azzurrich, a on zdołał natchnąć ją do co najmniej trzech meczów wspaniałych, teoretycznie ponad możliwości przeciętniaków w typie Graziano Pellègo czy Emanuele Giaccheriniego. 2:0 z Belgią, 2:0 z Hiszpanią oraz 1:1 z Niemcami zakończone w ćwierćfinale nieszczęsnymi rzutami karnymi. Przygotował podwładnych perfekcyjnie. Dowodził piłkarzami elastycznymi taktycznie, niezniszczalnymi atletycznie, przypominającymi komunę robotników uznających tylko mrówczą pracę wspólną – ludźmi spoconymi i umorusanymi, którym nic nie przychodzi łatwo. Publice zapadł jednak w pamięć przede wszystkim widok Conte wirującego przy linii bocznej. Furiacko popędzającego swoich zawodników w każdej akcji; żądającego kolejnych wślizgów; wrzeszczącego do graczy tak oddalonych, że niemogących go słyszeć; wiwatującego po kopnięciach udanych i zwijającego się od frustracji po nieudanych. „Rozgrywał” mecze całym ciałem, asystenci serio proponowali, by mierzyć mu, jak piłkarzom, pokonany w 90 minut dystans. A potem sapał do mikrofonów, że „czuje na plecach oddech całego narodu”. I ssał pastylki na obolałe gardło, żeby doprowadzić je do stanu używalności przed najbliższym treningiem.
SUPER EXPRESS
Wracamy do tematu transferów. Legia nie puści Prijovicia za mniej niż 10 mln zł.
Aleksandar Prijović (27 l.) myślami jest już w Chinach, ale Legia nie zapaliła jeszcze zielonego światła na transfer. Mistrzowie Polski oczekują za serbskiego napastnika ponad 10 milionów złotych i dopiero po uzyskaniu takiej kwoty pozwolą mu odejść. (…) – Na razie nie mamy żadnej oferty za tego piłkarza. Z nikim nie rozmawiamy. Jest naszym zawodnikiem – powiedział nam wczoraj prezes Legii Bogusław Leśnodorski. Z innych źródeł usłyszeliśmy jednak, że oferta, jeśli jeszcze nie dotarła na Łazienkowską, to dotrze lada moment. Ile to będzie? Znów nieoficjalnie dotarły do nas wieści, że ma to być mniej więcej tyle, ile Legia otrzymała za przejście Nemanji Nikolicia do Chicago Fire. Przy okazji tego transferu w mediach pojawiały się kwoty oscylujące wokół 2,5-3 mln euro (część sumy jest w bonusach). Można zatem założyć, że Chińczycy zaoferują Legii ponad 10 milionów złotych za “Prijo”, a wtedy nie powinno być problemów z dopięciem transakcji. Po odważnej wypowiedzi piłkarza zachodziła obawa, że postawiony przez niego pod ścianą klub odeśle go do rezerw. Na razie jednak nie ma o tym mowy. (…) – Zimą sprowadzimy 3-4 konkretnych zawodników. Mamy w kim wybierać, bo jest wielu piłkarzy, którzy chcą u nas grać – oznajmił “SE” prezes Leśnodorski.
Jest również komentarz Michała Listkiewicza: Kto zepsuł – niech naprawi. Trochę o sporcie, trochę o polityce.
W czeskiej Pradze działa 1600 klubów sportowych, na Pradze warszawskiej ledwie 20, a w całej stolicy około stu. Przez rok tego nie nadrobimy, więc spróbujmy chociaż uratować upadające zasłużone kluby. W Warszawie jest ich więcej niż tych zdrowych z Legią na czele. Nie liczmy na polityków, oni są zajęci samymi sobą. Joanna Mucha śpiewa w Sejmie z efektem podobnym do tego z czasów kierowania polskim sportem. Poza prezydentem Andrzejem Dudą od dawna żaden ważny polityk nie zająknął się na temat kondycji polskiego sportu, a przecież jest o czym rozmyślać. Jest pomysł powrotu Donalda Tuska na ojczyzny łono. Może na ministra sportu w koalicyjnym rządzie PO-PiS? Orliki wymagają remontów i wymiany nawierzchni na nietrującą, szkolny wuef ładnie wygląda tylko w urzędniczych dokumentach, liczba medali olimpijskich daje nam miejsce w trzeciej dziesiątce. Roboty huk!
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Magister, który skopał po nogach wielkiego Kanu. Ciekawy reportaż o Jacku Magierze.
Drużyna Zamilskiego, choć mało kto na nią stawiał, w 1993 roku zdobyła w Turcji mistrzostwo Europy, a kilka miesięcy później poleciała do Japonii na mistrzostwa świata do lat 17. Tam jednak skończyło się na czwartym miejscu. W półfinale Polacy musieli uznać wyższość późniejszego mistrza, Nigerii. Magiera został w tym spotkaniu ustawiony na prawej obronie i usłyszał od Zamilskiego, że ma powstrzymać największą gwiazdę rywali, Nwankwo Kanu. – W przerwie podszedłem do Jacka i powiedziałem z pretensją: “Musisz wejść w niego ostrzej, żeby w ogóle poczuł, że jesteś na boisku”. A Jacek spojrzał na mnie z wielkim zdziwieniem i odparł: “Trenerze, ale przecież ja go kopię, tylko on zupełnie nie reaguje!”. Przegraliśmy ten mecz, ale po latach okazało się, że w składzie rywali było wielu starszych zawodników, w tym właśnie Kanu. Podobno odkryto to, badając wiek jego kostek – wspomina Zamilski.
Dalej czytamy o transferach – w nieco szerszej wersji niż w Fakcie. Jest też nowa wiadomość: do Ruchu, mimo zakazu transferowego, zgłaszają się chętni piłkarze.
Natomiast jutro wyjaśni się transfer Chukwu.
Negocjacje z agentami zawodnika są na ostatniej prostej, choć Chukwu zainteresowane są inne kluby, m.in. z Rosji i Turcji. Przy Łazienkowskiej są jednak przekonani, że piłkarz wybierze ich propozycję. Nigeryjczyk po przylocie do Warszawy ma zostać przebadany i jeśli nie będzie żadnych komplikacji, to podpisze umowę. Za jego transfer nie trzeba będzie płacić, bo z końcem roku napastnikowi skończyła się umowa z chińskim drugoligowcem Szanghaj Shenxin. (…) Nigeryjczyk pasuje do koncepcji trenerowi Jackowi Magierze, bo może występować nie tylko na środku ataku, ale również jako skrzydłowy. Jest dobrze zbudowany i szybki, a przy tym skuteczny. Jego minus to brak paszportu z kraju Unii Europejskiej, a w kadrze Legii są już Guilherme i Waleri Kazaiszwili, którzy również nie mają takiego dokumentu, a na boisku może przebywać jednocześnie dwóch graczy spoza UE.
Vlasko nie jest jeszcze skreślony.
Vlasko miał obiecujący początek sezonu, ale od września wystąpił zaledwie w trzech meczach. Do tej pory miał tylko przebłyski formy piłkarza, który mógłby być jednym z liderów drużyny. – Nadal mamy bardzo dobrą opinię o jego umiejętnościach. Najwyższy czas, by zaczął je regularnie pokazywać na boisku. To dla niego ważny moment i mocno wierzę, że go wykorzysta, bo przecież już widzieliśmy, że Vlasko i Starzyński mogą grać razem – przypomina prezes Zagłębia Robert Sadowski. Vlasko powinien mieć też na uwadze, że coraz mocniej do pierwszego składu przepycha się Filip Jagełło. Ten młody piłkarz do jedna z wielkich inwestycji Zagłębia, więc skoro Słowak chce z nim wygrywać rywalizację o miejsce w składzie, musi to robić w bardzo przekonujący sposób. Jeśli nie zdoła, całkiem możliwe, że latem obie strony uznają, iż najkorzystniejszym dla wszystkich rozwiązaniem jest zmiana klubu.
W Sampdorii liczą na Bereszyńskiego.
Dla Bereszyńskiego gra w Sampdorii wydaje się być doskonałym wyborem, by sprawdzić siły w Serie A. Trenerem jest wspomniany Giampaolo, który ma doświadczenie w pracy z Polakami. Gdy był jeszcze opiekunem Empoli, grali tam Łukasz Skorupski i Piotr Zieliński. Obaj współpracę z uznanym szkoleniowcem wspominają bardzo dobrze. Giampaolo ma opinię znakomitego taktyka. Przed laty był bliski objęcia posady trenera Juventusu, jednak ostatecznie na ostatniej prostej funkcję trenera Starej Damy otrzymał Ciro Ferrara. Trener, podobnie jak jego szef, prezydent klubu Massimo Ferrero nie boi się zaskakiwać opinii publicznej. Nie jest jednak tak ekscentryczny, jak właściciel Sampdorii, bowiem daleko mu do opowieści o kupnie Leo Messiego, rasistowskich wypowiedzi o właścicielu Interu Mediolan, czy pomyśle by za podawanie piłek były odpowiedzialne dziewczynki zamiast chłopców. Największym wyskokiem Giampaolo było dotychczas udzielenie poparcia w wyborach Fausto Bertinottiemu, byłemu szefowi włoskiej partii Odrodzenia Komunistycznego, po czym na stałe przylgnęła do niego łatka komunisty.
Jest w dzisiejszym wydaniu PS sporo drobnych materiałów. Jeden z nich to: Smutek kapitana Piasta.
Święta spędziłem w ciepłej rodzinnej atmosferze. Nie były to jednak takie święta, jakie sobie wymarzyłem. Żałuję, że ta runda potoczyła się takimi torami. To mój klub i jest mi źle z tym, jak wyglądała jesień w naszym wykonaniu – przyznaje Radosław Murawski, który mocno przeżywał każdą porażkę, a szczególnie zabolał go brak punktów w ostatnim przed świętami meczu w Lubinie (1:2). – Nie chciałem rozmawiać z mediami po ostatnim spotkaniu. Cały sezon zabierałem głos, udzielałem w wywiadów, bo jestem kapitanem i to mój obowiązek, ale miałem dość tej jesieni – nie ukrywa.