Pewnie pamiętacie – a jeśli nie, TUTAJ możecie sobie szybko przypomnieć – kiedyś pisaliśmy o tym, że dziwnym trafem gdy gdzieś dzieje się coś osobliwego, bardzo często okazuje się, że miejscem akcji jest Rumunia. No i jakby na potwierdzenie naszych słów, trafiliśmy na skrót meczu pucharu ligi rumuńskiej (o dźwięcznej nazwie Cupa Ligii) między dwoma ekstraklasowymi zespołami – ASA Targu Mures i Poli Timisoara.
Co przyciągnęło naszą uwagę? Cóż, jakby to powiedzieć… kitman Timisoary chyba zbyt mocno zabalował na klubowej wigilii, bo pakując drużynę na wyjazd kompletnie zapomniał o komplecie drugich strojów. A że pierwsze były zbyt podobne do ubioru gospodarzy, trzeba było improwizować.
Spytacie: co wymyślili Rumuni?
Dokładnie to, co widzicie na zdjęciu. Wzięli białe koszulki, markery i napisali sobie na plecach numerki, by nie ryzykować walkowerem i móc spełnić wymogi regulaminowe.
Żeby było śmieszniej, w naprędce przygotowanym “trzecim komplecie” ograli Targu Mures aż 4:2.