Nie, tym razem nie napisaliśmy przed sezonem, że Korona jest kandydatem do spadku. Prawa ręka sama już wędrowała na literkę „k”, lewa klikała wręcz „a”, lecz tym razem lampka zapaliła na czas i szybko przejrzeliśmy na oczy. Tak, skład Korony znów nie napawał optymizmem. Tak, znów sytuacja finansowa była pewna jak pójście z Jakubem Pyżalskim w towarzystwo i uniknięcie obory. Tak, znów na horyzoncie był inwestor, z rozmów z którym znów nic nie wyszło.
I wreszcie – tak, Korona znów bez problemu daje radę się utrzymać.
Kielecki przypadek to już chyba materiał na jakieś szersze analizy naukowe, bo im gorzej tam się dzieje, tym z większym luzem kielczanom przychodzi wykręcanie solidnych wyników. Oczywiście, był w tym sezonie okres, w którym wcale nie było różowo, zresztą głową przypłacił za to trener-wychowanek, czyli Tomasz Wilman. Po przyjściu do klubu Macieja Bartoszka drużyna wróciła jednak na dobre tory, nawet pieniądze na radzie miasta zostały przyznane bez większych bijatyk, co oznacza, że przynajmniej do końca sezonu w żółto-czerwonym klubie będzie stabilnie. By nie było zbyt mało, doszło nawet do tego, że na Koronie miło zawiesić oko. Wszystko na opak w tych Kielcach, ale to nie żadna szydera – po prostu doceniamy.
MOCNY PUNKT
Fakt, że w Kielcach wspomnienie o Cabrerze nie wywołuje już łamiącej serce nostalgii. Umówmy się – takiego pana piłkarza nie było w Kielcach od lat. Zaryzykowalibyśmy nawet tezę, że to był grajek spokojnie na Lecha czy Lechię. Myślami pięć ruchów przed wszystkimi, nie przypadkowo zebrał w tamtym sezonie 16 bramek. Kiedy Koronie nie szło – Cabrera zwyczajnie ratował tyłek.
Okazało się jednak, że w Kielcach wciąż jest komu strzelać i – co istotne z perspektywy funkcjonowania drużyny – te akcenty rozkładają się na kilku zawodników. Pięć bramek ustrzelił Palanca, mający możliwości może i nawet na zostanie gwiazdą ligi (jeśli regularnie będzie nas rozpieszczał występami, a nie od święta). Tyle samo razy do siatki trafił Sekulski, który stracił przecież dużą część rundy z powodu kłopotów zdrowotnych. Znakomite statystyki wykręcili też choćby Aankour i Kiełb. Ten pierwszy – trzy gole, pięć asyst, kluczowe podanie. Drugi – trzy gole, cztery asysty, dwa kluczowe podania.
Panowie, tak trzymać.
PIĄTA KOLUMNA
Dmitrij Wierchowcow. Wydawało się, że po wyczynach Moussy Boliguibii Ouattary (swoją drogą wciąż pozostaje bez klubu, a przynajmniej transfermarkt o niczym nie wie) w Kielcach szrotometr długo nie zagrzeje się do czerwoności. Tymczasem Wiercho a.k.a Kudłaty ze Scooby Doo – nie boimy się tego napisać – Ouattarę przebił. Jest to przebieraniec trudniejszy do zweryfikowania, bo przecież CV ma wcale nieliche, jednak jakość piłkarska…
Nie żartujmy. Jakości w nim tyle, co cukru w coli bez dodatku cukru.
Paleta jego atutów kończy się na tym, że potrafi nie potknąć się wychodząc na mecz. Zwrotność – zero. Skoczność – zero. Szybkość – minus sto. Główka – bez techniki. Podanie – bez pojęcia. Działo się to nie bez przyczyny, bo – jeśli przyłożyć ucho tu i ówdzie – dowiemy się, że to on stał na czele grupy mającej problemy z nadwagą, o której pisał „Przegląd Sportowy”.
Liczby zresztą nie mogą kłamać:
Bilans ligowy Korony w sezonie 2016/17 z Wierchowcowem: 21 straconych bramek w 495 minut (jeden gol na 23,5 minuty)
Bilans ligowy Korony w sezonie 2016/17 bez Wierchowcowa: 17 straconych bramek w 1305 minut (jeden gol na 77 minut).
Różnica jest KOLOSALNA. Facet, zgłoś się gdzieś tutaj.
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE
Było ich kilka:
– Maciej Bartoszek przez lata niebytu jednak nie pękł. A był tego bliski.
– Bartosz Rymaniak zagrał najlepszą rundę w życiu. Poprzeczka była na wysokości kostek, ale… i tak doceniamy.
– Michał Przybyła ani razu nie oddał strzału w kierunku swojej bramki. Może dlatego, że mało grał.
– Rafał Grzelak okazał się strzałem w dziesiątkę na jakiejś pozycji (lewa obrona).
Nie są to scenariusze, które bralibyśmy za realne.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Dojdzie czy nie dojdzie. Dojdzie czy nie dojdzie. Dojdzie czy… no, cholera, przychodźże już! Nie chcemy wiedzieć, jak po oczekiwaniu na przelew wyglądają przyciski F5 na klawiaturach w kieleckich gabinetach, ale podejrzewamy, że farby pozostało na nich niewiele. Jakiż to był bój, jakież emocje. Uda im się dokonać przelewu drugiego miesiąca od rozpoczęcia procedury? Doleci wreszcie ten gołąb? Przybiegnie bernardyn? Wcisną w końcu ten enter czy nie?
Niestety.
Oficjalna wersja – w Senegalu do takiego pojęcia jak „deadline” podchodzi się z o wiele większym luzem, niż w Polsce. Tak czy inaczej uznajemy to za spore rozczarowanie, bo czujemy, że rządy senegalskie byłyby niezłym generatorem beki. No i żal tych piętnastu milionów Senegalczyków, którzy mieli oglądać Koronę. Co teraz bidaki robią wieczorami? Nie dajmy się zwieść, że oglądanie Premier League potrafi im zapewnić choć w połowie takie emocje, jak zapewniałaby polska drużyna. Aankour > de Bruyne, wiedzieliśmy to od zawsze.
OPINIA EKSPERTA
O zdanie na temat tego, co dzieje się w Kielcach. zapytaliśmy autorytet z dziedziny mody i pozytywnej rywalizacji, Dżoanę Pupę.
– Ja byłam pod naprawdę dużym wrażeniem watching ta Korona Bartoszka, to było naprawdę metamorfoza in big style, like american dream, jak ja to mówię, od pucybuta do milionaire! Absolutely hypnotajzin! Natomiast on the other hand jest to, co dzieje się w gabinetach, Wojczeh, sorry, ale twoje próby zrobienia deal z kolejnymi kupcami to jest naprawdę big fail, my grandmother told me zawsze: never give up, to znaczy ona told me nie poddawaj się, but ja zawsze mówię, że never give up, bo brzmi bardziej nowocześnie. Ale jednocześnie, come on, ile można próbować? Włosi, Kuba, którego poznałam na ściance, Senegal, a firmą i tak ostatecznie zarządza Vąsacze? I’m dissapointed i jeśli miałabym decydować to for me – nie przechodzicie do następnego etapu.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Kielce są polską stolicą mody, gdyż prezydent Kielc tak uważa.
RUNDA OKIEM WESZŁO
ANKIETA WESZŁO
WERDYKT
Jakoś poleci ten kabarecik (z naciskiem na kabarecik). Korona bez większych problemów się utrzyma, aczkolwiek latem znów będzie się działo to, co zazwyczaj. Paru piłkarzy stwierdzi, że trzeba się zawijać z tego okrętu. Na ich miejsce przyjdą kolejne wynalazki z Łotwy czy Hiszpanii – kilku z nich okaże się nawet całkiem przydatnych. Będzie się mówiło o inwestorze z Niemiec, Izraela, Poznania i Kłodzka. Z żadnym z nich rozmowy nie przyniosą efektu, prezydentowi Kielc nie przeszkodzi to jednak w deklaracji, że za dwa tygodnie wszystko się rozstrzygnie.
Będziemy delikatni: rozstrzygnie się jednak tylko to, że Wojciech Lubawski znów nie zostanie sprzedawcą roku.