Reklama

Mecz rozwiewający wątpliwości – przyda się przerwa

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 grudnia 2016, 18:31 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ligowe ostatki mają to do siebie, że śledzimy je w nie do końca przyjemnym rozkroku. Z jednej strony trochę żal, że piłkarze zwijają mandżur i znikają na kilka ładnych tygodni, z drugiej – wielu już od jakiegoś czasu gra tak, jakby błagało o urlop, a i my sami czujemy tzw. trudy rundy. W trakcie meczu pomiędzy Koroną Kielce a Lechią Gdańsk w głowie mieliśmy głównie drugi z aspektów – nasze myśli dryfowały w kierunku zasłużonej przerwy. 

Mecz rozwiewający wątpliwości – przyda się przerwa

Piłkarze – przynajmniej niektórzy – na boisku dopominali się o wolne, jednak najgłośniej robił to sędzia Paweł Raczkowski. Nie mamy wątpliwości, że to dobry arbiter, ale tak bardzo nie miał swojego dnia, że dziś mógłby nie dostrzec nawet awaryjnego lądowania helikoptera na murawie.

Po pierwsze – skrzywdził Lechię. Prawidłowo zinterpretował stracie pomiędzy Palanką a Wojtkowiakiem jako faul, jednak nie ulega wątpliwości, że znacznie pomylił się przy ocenie miejsca, w którym do niego doszło. Drużynie Piotra Nowaka należał się rzut karny a nie wolny z boku szesnastki (Mila strzelił nieźle, ale Małkowski sobie poradził). Po drugie – kartki. Nawet jeśli postanowił być dziś mocno tolerancyjny i pozostał przy tym konsekwentny, a co za tym idzie zostawił na boisku zarówno Peszkę, jak i Grzelaka (z żółtymi kartkami, choć mogły/powinny być czerwone), to później miał obowiązek wyrzucić z niego zawodnika Lechii. Wtedy gdy był wyraźnie spóźniony, próbując odebrać piłkę Radkowi Dejmkowi. Do tego takie “drobiazgi” jak nieodgwizdanie spalonego w sytuacji, w której niezłą okazję miał Kuświk i tym podobne. Ujmijmy to najdelikatniej, jak tylko się da – mecz w pewnym momecie wymknął mu się spod kontroli.

Piłkarze byli dziś w trochę lepszej formie. Z naciskiem na “trochę”, szczególnie jeśli mówimy o zespole wicelidera. Tak naprawdę dopiero po raz pierwszy w tym sezonie mieliśmy okazję się przekonać, jak wygląda Lechia bez Milosa Krasicia i co tu dużo mówić – brak Serba był widoczny jak nadwaga u Grycanek. Topornie grająca gdańska drużyna to obrazek, który znamy, ale Lechia tak niechlujna, tak nieodpowiedzialna i kompletnie pozbawiona indywidualnych błysków, to jednak pewien ewenement. Gdańszczanie mieli kilka okazji, ale w sumie nie ma nad czym się specjalnie rozwodzić.

Korona stwarzała sobie lepsze sytuacje (np. setka Aankoura po podaniu Markovicia), ale długo sprawiała wrażenie drużyny zadowolonej z remisu. Miała w garści punkt, który trzeba szanować i ściskała go mocno. Jednak po pierwszej połowie podopieczni Bartoszka skapnęli się, że to mecz, w którym minimalizm trzeba zostawić w szatni. No i nie od razu, ale z czasem przyszły konkrety. Dokładnie dwa. Oba autorstwa rezerwowego Jacka Kiełba, który wykorzystał podania za linię obrony Lechii.

Reklama

Tym samym Kiełb wprowadził – jeszcze niedawno beznadziejną – Koronę do górnej ósemki. Ekstraklasa.

WZq1e97

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...