Musimy przyznać, że jesteśmy lekko rozczarowani kreatywnością Ruchu. Do tej pory chorzowskich działaczy uznawaliśmy za wzór pomysłowego rozwiązywania problemów (umówmy się, wciąż nimi są), ale jednak w całej machinie, którą opisywaliśmy TUTAJ, widzimy lekkie niedociągnięcie. W Chorzowie robiono z piłkarzy speców od marketingu i PR, szkolenia, organizacji… a dlaczego tak właściwie nie dopasowali im funkcji zgodne z kwalifikacjami?
To byłaby kreatywność! Przed podpisaniem kontraktu kontraktów – rozmowa kwalifikacyjna.
– Co ty tak właściwie potrafisz?
– No… yyy… w piłkę gram.
– A tak poza tym? Umiesz coś? Szkołę jakąś skończyłeś?
– No… technikum budowlane.
– Pani Gosiu, proszę o umowę z etatem konserwatora!
Oczywiście piłkarze tak jak nie mieli pieniędzy, tak nie mieliby ich nadal, ale przynajmniej porządek w papierach byłby nieco (nieco!) większy.
Plusów oczywiście jest więcej. Piłkarze nie mieliby kaca moralnego, że podpisali umowy z dupy. Klub dodatkowo mógłby – skoro tyle specjalistów pod ręką – zaoszczędzić na pomocy zewnętrznych firm w określonych dziedzinach, a może nawet i uciąć jakiś obecny etat. Nie wiemy, czy wymienieni poniżej pracownicy bądź byli pracownicy Ruchu odbierają mają odbierać wypłaty z fundacji, czy nie, gdyby jednak klub chciał im taką formę pracy zaproponować – widzielibyśmy dla nich kilka specjalizacji.
Mamy nawet dla nich stosowne wizytówki. Możecie śmiało korzystać!
Zaczynamy z grubej rury. Piotrek Ćwielong jako spec od PR? Sorry, nie brzmi to zbyt wiarygodnie. Za to jako specjalista od oceny warunków atmosferycznych – jak najbardziej! Zakres obowiązków: ocena warunków atmosferycznych na podstawie specjalistycznych pomiarów, analiza stanu murawy, dbanie o sprzęt niezbędny do gry w trudnych warunkach (rękawiczki, szaliki, ocieplacze), utrzymywanie bliskich relacji z Instytutem Meteorologicznym.
– Piotrku, da się grać?
– Pogoda nie sprzyja, ale damy radę. Warunki oceniam na 5/10.
I po robocie.
W skrócie: goniec. Ruch mógł wykorzystać największy (i jedyny) atut Przybeckiego – sprawne nogi. Trzeba skoczyć po flaszkę, a za kwadrans zamykają sklep? Przybecki uratuje sytuację. Trzeba czym prędzej dostarczyć papiery do Urzędu Miasta, zanim prezydenta zaleje krew? Po co brać taksówkę, skoro Miłosz zrobi to szybciej. Do jego obowiązków należałoby nadawanie i dostarczanie korespondencji i szeroko rozumiane zaopatrywanie klubu w artykuły pierwszej potrzeby.
W sytuacji absolutnie kryzysowej mógłby zaś zabrać całą miejską pożyczkę i z nią spieprzyć w siną dal. Nie dogoniłby go nawet Ojciec Mateusz na rowerze.
O jego pasji do kierowania pojazdami mogli się przekonać w Chorzowie nie raz. 1,3 promila w wydychanym powietrzu? To wcale nie przeszkadza, by wsiąść za kółko, jego miłość do aut jest znacznie silniejsza niż rozum. Zakres obowiązków byłby bardzo prosty: kierowanie autokarem, dbanie o jego stan techniczny, naprawa po ewentualnych stłuczkach, renowacja liczników, wymiana płynów eksploatacyjnych w pojazdach pracowników klubu (zachodni profesjonalizm!).
Swoją drogą ciekawe, czy Ruch zajechałby dalej z Gigołajewem za kierownicą autokaru czy Smagorowiczem u steru całego klubu.
Skoro Maciek dał radę z pączka stać się względnie ogarniętym fizycznie ligowcem drożdżówką, czemu miałby swojej wiedzy nie przekazywać kolegom? Masz problem z oponką na brzuchu – idziesz do Iwańskiego. A nuż za chwilę okazałoby się, że w klubie nie jest potrzebna współpraca z dietetykiem (kolejne oszczędności). Zakres obowiązków: układanie planów żywieniowych piłkarzom, konsultacja kulinarna, pomiary wagi i procentu tkanki tłuszczowej. Kto wie, może nawet Iwański mógł robić za trenera personalnego i ordynować piłkarzom ćwiczenia niezbędne do spalenia tkanki tłuszczowej.
Albo – jako starszy stażem kolega – postawić obiad. Przy chorzowskiej regularności w spłacaniu zaległości – niejeden kumpel by takim prezentem nie pogardził.
Nie bardzo wiemy, jaki zawód mógłby wykonywać taki weteran jak Surma, ale – kto wie – może udałoby się go wysłać na wcześniejszą emeryturę, stworzyć specjalny fundusz i wypłacać obiecać mu wypłatę pieniędzy z tego tytułu. Wyglądałoby to nawet wiarygodnie.
– Ty, a ten to ile ma lat?
– Prawie 40.
– 40?! I gra w piłkę?!
– Eee, dorabia tylko. To emeryt!
Zero podejrzeń.
Pożyczki na spłatę pożyczek, kreatywne wykorzystanie miejskich funduszy, outsourcing. Od A do Z.
TOP 3 w Polsce.
Efir więcej czasu w karierze spędzał w gabinetach lekarskich niż na boisku, a to oznacza, że siłą rzeczy nabył odpowiednią wiedzę z zakresu medycyny i fizjoterapii. Coś cię pobolewa w prawym boku – “Efirek” prawdopodobnie już o tym słyszał. Wracasz po nadciągnięciu mięśnia – raczej wie, jakie ćwiczenia powinieneś wykonać. Zerwałeś więzadła – szybki rzut oka i już wstępnie wiadomo, ile będziesz musiał czekać. Dziwimy się, że Ruch nie chciał skorzystać z tej bezcennej wiedzy. Po co wydawać na kliniki czy inne cudawianki, skoro można uzyskać pomoc od ręki (jeśli akurat nie ma jej połamanej) i też jakoś by było.
Nie wiemy, jak skonstruowana jest pensja Kamila, ale przy odrobinie dobrych wiatrów udałoby się wyżebrać te dwa koła od jakiejś fundacji lub NFZ-u. Jakkolwiek na to spojrzeć, zespół niespokojnych rąk jest przecież dolegliwością, która uniemożliwia mu wykonywanie zawodu, do którego kształcił się latami. Kamil dostałby dzięki temu dodatkową kaskę i być może przeznaczyłby ją na wiadro magnezu lub innych środków, które poskutkowałyby nieco pewniejszym chwytem. I co najważniejsze: odetchnęłaby dzięki temu klubowa kasa.
Uśmiechnięty, wygadany, promieniujący entuzjazmem. Sami powiedzcie: nie kupilibyście odkurzacza, gdyby zapukał do drzwi? Czy gdyby zaproponował na stacji benzynowej “kawkę do hot-doga”, nie wzięlibyście trzech? Dla nas te pytania są retoryczne i mocno dziwimy się, że Ruch nie chciał wykorzystać takiego potencjału. Zakres obowiązków: naganianie ludzi na stadion, poprawianie wyników sprzedaży klubowego sklepu, akwizycja. Przecież to strzał w dychę.
Po co płacić pensję na lewej umowie, skoro można płacić stypendium? A że chłopak najwyżej nie kupiłby książek – trudno. Przynajmniej nie byłoby wątpliwości, że stawia na futbol.
***
Szkoda, naprawdę szkoda, że Ruch nie zechciał stać się jeszcze bardziej wizjonerskim klubem niż jest. Już widzimy te dialogi wśród piłkarzy.
– Pal sześć, że nie dostawałem kasy. Nic mnie tak nie przygotowało do życia po karierze jak etat w Ruchu!
I to byłby prawdziwy sukces.