Sylwestrzak. Tak bez imienia, bo jak dla mnie ten gość właśnie imię swoje utracił. Opis sytuacji. Doliczony czas meczu Legia – Płock, Kante nie trafia. Gwizdek końcowy. Sylwestrzak, marny obrońca, wpada w szał. Zaczyna ganiać swojego kolegę z zespołu. Na obrazie widać, a i słychać szarpaninę, pogróżki, przepychanie, amok, wrzaski – chorego z wściekłości faceta. Który czyniąc to wszystko na oczach paru tysięcy widzów (i z setki tysięcy przed telewizorami), zwyczajnie podburza. Jako że agresja dotyczy zawodnika z Gwinei o nazwisku Kante – z łatwością można postawić zarzut o napaść na tle narodowościowym i rasowym (celowo podaję nazwisko ofiary – gdyby Sylwestrzak zaatakował w ten sposób i tym słownictwem Kante z Chelsea, zapewne pożegnałby się z kopaniem piłki do końca sezonu, a i z niejedną wypłatą). W skrócie – pokaz chamstwa, prostactwa i buractwa. Bo Bogu ducha winny Kante ma prawo spudłować kiedy chce, ma prawo też nie dowierzać, że raz w roku Furman dobiegnie pod bramkę przeciwnika i poprosi o dośrodkowanie…
Buractwu trzeba stawiać tamę. Czy Sylwestrzak zaatakowałby Błaszczykowskiego, bo ten spudłował karnego z Portugalią? Nie, bo wcześniej posrałby się ze strachu. Rzucił się na Murzynka, by potem z uśmiechem bagatelizować zajście (a któż to z chamami rozmawia w ogóle po meczu?)…
Powiecie, że przesadzam. Zatem kolejny opis sytuacji. Dzień wcześniejszy, tramwaj w Bydgoszczy. Dwóch podpitych młodzieńców obrzuca wyzwiskami grupę Turków. Podjeżdża psiarnia, dołek, zarzut napaści na tle narodowościowym zagrożony karą do lat 5 (pięciu!). Czy nie tak samo należałoby potraktować Sylwestrzaka? Oczywiście, że tak. I pora naprawić sytuację. Mianowicie, jeżeli chcemy odrobiny kultury na boiskach futbolowych, także w szatniach, to takich ludzi należy z zabawy eliminować. Na długo lub na zawsze. I znajdziecie mnóstwo przykładów z wielu lig, że tak się dzieje. Czas najwyższy wziąć przykład, a Sylwestrzak na boisku odegra niewątpliwie mniejszą rolę dla polskiej piłki, niż z niego wykluczony. Jako tak zwany odstraszający (oby) przykład.
Jest dla mnie trochę niezrozumiałe, dlaczego tak często za sumienie zespołu uważają się samozwańcy, w zasadzie nie potrafiący kopnąć piłki, za to mocni w gębie i łokciach (Sylwestrzak poturbował też swojego trenera). Na pozór spokojni, ojcowie dzieciom, ale w sytuacjach trudnych nie wytrzymujący ciśnienia. Sylwestrzaku biedaku – czy tak samo ganiałbyś Messiego, po kolejnych spudłowanych karnych, na przykład w finale Copa America? No puknijże się w czoło!
Grałem kiedyś z facetem, który na pozór spokojny – na placu zamieniał się w buraka i pieniacza. Znacie go, to komentator polityczny Tomek Wołek, niegdyś dziennikarz, świetny, „Piłki Nożnej”. Otóż wierzył on, że umie grać jak Argentyńczyk i kiedy tylko nie dostał piłki wpadał w furię. Okrzyki w rodzaju „Ty chuju!” były najspokojniejsze, bo rwał się ten chudzina i do bicia, jak nienormalny – szybko nie było chętnych do wspólnego grania. Paweł Smaczny, podobny przypadek, dziennikarz i kapitan kadry w rugby – ten dostawał piany gdy któryś z obrońców nie wyszedł w porę i nie spalił… To samo, izolacja. Mam nadzieję, że i z Sylwestrzakiem stanie się podobnie. Oczywiście, jeśli poniesie i dodatkowe kary.
Postawcie się w sytuacji Kante. Chciałoby się wam grać w jednej ekipie z prostakiem?
Jasne, znajdziecie przykłady, że w wielu zespołach się kłócą, czasem trzaskają po zębach i potem godzą, jak w niejednym małżeństwie. Ale ja nie muszę na to patrzeć. Zamknijcie drzwi od szatni i umówcie się na solo, trener niech odmierza czas. Byłem świadkiem, jak właśnie na taki pojedynek Boniek wyzwał Tomaszewskiego – i ten większy… stchórzył, przysięgam. Ale nikt nie robił hecy na środku boiska.
Wiosną nawet oburzenie wywołało zachowanie Ronaldo, który miał powiedzieć szeptem, komuś, że Real gra słabo bo słabi są jego partnerzy… Komentarze, że tak nie wypada, a przecież była to prawda. I gdyby przyjąć, teoretycznie, ze Sylwestrzak gra z Ronaldo, nie ma takiego określenia na nędzę boiskową na jaką zasługuje Polak…
Tak już w skrócie – zrobiliście dobry wynik, także dzięki twojej bramce, a potem wszystko nakryłeś wiochą.
*
Zima, pani kierowniczko, to musi być zimno! Ja to rozumiem, ale nie rozumiem. Przecież te niedzielne i sobotnie mecze spoko mogłyby się odbywać w południe i o 14, kiedy świeci słońce i jest 10 stopni więcej. Przecież nie chodzi mi o graczy, tylko o widownię, w znacznej części dziecięcą. Pusty stadion Jagiellonii (10 tys.) to był przykry widok. A mecz przecież wyjątkowo dobry.
Odnoszę wrażenie, że terminarze ustalają gogusie z ocieplanych lóż. Zachowując proporcje – Sylwestrzaki.
*
Lewandowski trafił z wolnego i wreszcie, bo kadra tego właśnie nie miała od lat. Ale oddając mu szacuneczek (w końcu to dopiero raz), nieco dziwi mnie forowanie Krychowiaka i Błaszczykowskiego w wyborach na Sportowca Roku. Przecież jedyny, który się nadaje poza lewym, to Kamil Grosicki. Jak przypomnicie sobie akcje reprezentacji – on je robi, on strzelił kluczowego gola, i oczywiście do nagród są zawsze inni.
Dla mnie jesteś Grosik najlepszy. A zaczynałeś niemal jak Sylwestrzak…
Jakaś to nadzieja, że ostatni będą pierwszymi.