W piątek, 11 listopada reprezentacja Polski w ostatnim tegorocznym meczu o stawkę rozstrzelała w Bukareszcie Rumunię 3:0. Oprócz samego wyniku największe wrażenie robiła gra, bo podopieczni Adama Nawałki mieli pełną kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i zaprezentowali formę, na jaką wszyscy czekaliśmy. Ten występ w zagranicznych mediach został okrzyknięty mianem demonstracji siły ze strony Lewandowskiego i spółki, co było chyba najlepszym podsumowaniem zarówno samego spotkania, jak i ostatnich miesięcy w wykonaniu naszej kadry.
Dwa tygodnie po meczu w Bukareszcie przyszedł jednak ligowy weekend, który stanowi pewną równowagę dla optymizmu, jaki pojawił się po ostatnim efektownym występie reprezentacji. Otóż cała nasza ofensywa z tamtego spotkania, czyli wszyscy pomocnicy i napastnicy podstawowego składu, solidarnie mogą zaliczyć minioną kolejkę do nieudanych. Wyglądało to następująco:
Grzegorz Krychowiak – 5 minut z Lyonem
Karol Linetty – 45 minut z Crotone, zmieniony w przerwie, według włoskich mediów najgorszy obok Alvareza zawodnik Sampdorii.
Piotr Zieliński – cały mecz z Sassuolo na ławce rezerwowych
Kamil Grosicki – poza kadrą na mecz z Tuluzą
Jakub Błaszczykowski – poza kadrą na mecz z Ingolstadt
Robert Lewandowski – 90 minut z Bayerem, według niemieckich mediów najgorszy obok Müllera piłkarz Bayernu
Przyznacie sami, w porównaniu chociażby z początkiem sezonu, kiedy nasi ofensywni piłkarze prześcigali się pod względem osiągnięć, nie wygląda to zbyt okazale. Tym bardziej, jeżeli dodamy tu od dłuższego czasu kontuzjowanego Arkadiusza Milika. Czy zatem Adam Nawałka ma powody do niepokoju? Z tym byśmy jednak nie przesadzali, bo raz – słabszy weekend zawsze może się zdarzyć i dwa – do najbliższego meczu jest jeszcze masa czasu, więc wiele się może po drodze zmienić.
Sprawy jednak nie ma co bagatelizować. Krychowiak ma oczywisty problem z grą w PSG, a kiedy już dostaje szanse – jak w meczu z Arsenalem – popełnia kompromitujące błędy. Błaszczykowski opuścił swój mecz z powodu problemu z kolanem, ale nawet kiedy jest w pełni sił, mocno rozczarowuje – w barwach Wolfsburga nie zaliczył jeszcze gola czy asysty i w zgodnej opinii nie pokazuje pełni swoich możliwości. Z kolei Grosicki po nieudanym zamknięciu okienka transferowego mierzy się z tym samym problem co wiosną, czyli z brakiem regularności. Jak dotąd udawało mu się utrzymywać wysoką formę mimo wszelkich przeciwności, ale im dłużej potrwa ta sytuacja, tym Kamilowi będzie trudniej. Jakkolwiek spojrzeć, jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się tu szybki transfer, najlepiej taki, który finalnie dojdzie do skutku.
Z pewnością nie ma co siać paniki w przypadku Linettego, dla którego był to jedynie wypadek przy pracy czy Lewandowskiego, który co prawda wraz z całym Bayernem jest w dołku, ale jego kolejne świetne występy są tylko kwestią czasu. Pocieszający jest też fakt, że błyskawicznie do zdrowia wraca Milik, a w Belgii nie zatrzymuje się Teodorczyk, więc głębi w zespole narodowym z pewnością nie powinno zbraknąć. Poza tym wciąż dobrze lub bardzo dobrze radzą sobie nasi obrońcy i bramkarze, którzy przede wszystkim regularnie grają. A przecież nie jest tajemnicą, że Adamowi Nawałce najbardziej zależy na cyklicznych występach właśnie piłkarzy grających najbliżej własnej bramki.
Pamiętajmy też, że obecna kadra dysponuje zawodnikami, którzy bardzo szybko są w stanie zatrzeć negatywne wrażenie. Kontuzja Błaszczykowskiego nie jest groźna, a Grosicki wrócił do meczowej kadry na dzisiejszy mecz z Lorient. Innymi słowy, za chwilę może się okazać, że żadnego problemu ze skrzydłowymi już nie ma, a i inni zaczęli grać pierwsze skrzypce. Nikt nie jest w stanie grać na najwyższym poziomie przez okrągły rok, więc miejmy nadzieję, że w miniony weekend mieliśmy jedynie niefortunny zbieg okoliczności, o którym momentalnie uda nam się zapomnieć.