Reklama

Udany powrót Michała Helika. Zagrał tak, jakby pauzował kilka dni…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 listopada 2016, 15:48 • 3 min czytania 0 komentarzy

W Ekstraklasie dłużej go nie było niż był. Ostatni mecz rozegrał w czerwcu 2015 r., cały poprzedni sezon stracił i pierwszą część obecnego sezonu zasadniczego – również. Ale jak już wrócił to naprawdę w dobrym stylu. Po ponad 17 miesiącach przerwy zaliczył świetny występ przeciwko Górnikowi Łęczna, od razu trafił do jedenastki kozaków.

Udany powrót Michała Helika. Zagrał tak, jakby pauzował kilka dni…

Waldemar Fornalik ma w tym sezonie niemałe problemy z uporządkowaniem gry defensywnej Ruchu. Na półmetku rozgrywek chorzowianie zajmowali drugą pozycję wśród zespołów z największą liczbą bramek – przed nimi była Korona, teraz za sprawą 2:6 w Szczecinie wyprzedziła ich również Wisła. Kiedy jednak zestawiamy ostatni skład w tyłach z tym z inauguracji ligi, widzimy sporo różnic:

16. lipca z Górnikiem Łęczna: Skaba – Konczkowski, Grodzicki (Cichocki), Koj, Oleksy
19. listopada z Górnikiem Łęczna: Hrdlicka – Konczkowski, Helik, Kowalczyk, Pazio

Po pierwsze, teraz nie bronił ani Skaba, ani Lech, tylko zakontraktowany w drugiej połowie września Słowak. Po drugie, na lewej stronie nie było Oleksego, jedynie debiutujący w Chorzowie Adam Pazio. Po trzecie, na środku nie znaleźliśmy nikogo z trójki Grodzicki-Koj-Cichocki, zaś duet tworzyli podpisany już po starcie sezonu Kowalczyk i powracający do zdrowia Helik.

Tym sposobem Ruch zaliczył drugie czyste konto w tym sezonie. A przypomnijmy, że rozegrano już szesnaście kolejek…

Reklama

Nie, nie chcemy też w tym momencie przesadzać z rolą, jaką odegrał Helik. Prawdą jest jednak, że pierwszy mecz po długiej przerwie miał naprawdę dobry – grał pewnie, nie popełniał głupich błędów, przerywał akcje rywali, czasami starał się też wyprowadzać piłkę. Za spotkanie w Łęcznej otrzymał od nas solidną notę 7. Zamiast więc stopniowo oswajać się z piłką czy kalkulować przy pierwszych zagraniach – wszedł w ligę z buta.

A przecież jeszcze niedawno jego sytuacja wydawała się dramatyczna. Młody chłopak, wychowanek Ruchu, który chwilę po 18. urodzinach zadebiutował w Ekstraklasie, był piątym Odkryciem Ekstraklasy, zwrócił na siebie uwagę najlepszych klubów w kraju, z powodów zdrowotnych wypadał tylko na chwilę. Leczenie potrwało jednak łącznie blisko półtora roku. Początkowo sam popełnił błąd, grając na środkach przeciwbólowych i zaciskając zęby, potem – bezskutecznie szukał pomocy u wielu specjalistów. Zresztą, we wrześniu z nim rozmawialiśmy…

Który moment był dla ciebie najtrudniejszy?
– Tych trudnych było wiele. A najgorsze są te, kiedy wydaje ci się, że już jesteś zdrowy, że przestaje cię boleć, ale wraz ze zwiększeniem obciążeń ten ból wraca. Miałeś być o krok od sukcesu, a cofasz się do początku.

W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego wspomniałeś, że w końcu zacząłeś myśleć, że to może być koniec.
– Jak za którąś próbą wychodzisz na boisko i wszyscy wokół powtarzają „Jest dobrze, to ten moment” – ciężko strawić późniejsze rozczarowanie. Zimą pojechałem z Ruchem na Cypr, czułem już to granie i byłem pewien, że na poważnie wracam na boisko. Ból uniemożliwił mi jednak treningi. Wtedy pojawiła się myśl, że być może po prostu się nie da… Odrzucam ją, pracuję dalej. Wiem jednak, że jestem w fajnym wieku, powinienem się ogrywać i łapać doświadczenie, a praktycznie stoję w miejscu. Łukasz Surma ciągle powtarza mi zdanie swojego znajomego „Im dłużej masz kontuzję, tym dłużej trwa potem twoja kariera”. Mam nadzieję, że się nie myli.

Przy okazji Helik wyznał, że zamierza być gotowy na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy rozgrywane w czerwcu, że to jego cel. Dziś – o ile tylko będą omijały go kontuzje – całkiem realny.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...