Reklama

Miasto z licencją na horrory dziś przesiąknięte magią świąt

redakcja

Autor:redakcja

18 listopada 2016, 20:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Gdy już wydaje ci się, że możesz pakować mandżur i ruszać w miasto, bo w meczu który oglądasz nic się nie zmieni, sprawdź jeszcze dla pewności, czy nie jest przypadkiem rozgrywany w Gliwicach. Takie ostrzeżenie wyświetlane w 90. minucie meczu powinno być tak samo obligatoryjne, jak „przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki…” w reklamach leków. 

Miasto z licencją na horrory dziś przesiąknięte magią świąt

Początek września. Gliwice odwiedza Górnik Łęczna. Po 25 minutach jest 3:0 dla Piasta, po 89 – 3:1, ale do wypuszczenia z rąk prowadzenia jeszcze bardzo daleko. Nie zdaniem Javiego Hernandeza, który wita się z ekstraklasą golami w 90. i 96. minucie.

Mało? Dwa tygodnie później, znów Gliwice. Piast gra ze Śląskiem mecz o atrakcyjności na poziomie obserwacji rozmnażania bezpłciowego pierwotniaków. Ni z tego, ni z owego, w 91. minucie goście dostają karnego, którego na gola zamienia Biliński. Śląsk ma wynik, po który przyjechał przez niecałe trzy minuty. Wtedy głową zmienia go Hebert.

Nadal mało? No to dziś do Gliwic wjechała Cracovia. Wydawało się, że nie ma prawa wrócić do Małopolski bez pełnej zdobyczy. Nie dość, że po golu Covilo to ona dyktowała warunki, to nawet gdy wyrównał Badia, obrońcy Piasta nie zmienili się ani o jotę i postanowili konsekwentnie zostawiać po kilka metrów kwadratowych przestrzeni rywalom, co bezlitośnie wykorzystał Budziński.

Ale, ale! Pamiętajcie, gdzie gramy.

Reklama

93. minuta, Ferraresso fauluje we własnym polu karnym. Jedenastka. Gol. 2:2. Najlepiej sytuację podsumowuje Miro Covilo, jedyny zdolny stanąć przed kamerami do wywiadu, pod którego mimikę twarzy spokojnie można było jednak podłożyć to:

Albo to:

I współgrałoby idealnie. Wściekłość, rozczarowanie, poirytowanie. Trudno inaczej nazwać emocje, które targały nim, a które nie pozwoliły na rozmowę z dziennikarzami któremukolwiek z jego kolegów.

Piast wpisał się dziś bowiem doskonale w klimat nadchodzących świąt. Postanowił zabawić się w świętego Mikołaja, darując rywalom całą masę wolnych przestrzeni i pozwalając na naprawdę wiele. Wiecie, Szlachetna Paczka (która jest zresztą w tej kolejce mocno promowana przez Ekstraklasę), te sprawy. Ale Cracovia postanowiła rzutem na taśmę odpłacić się tym samym i zamiast karcić gospodarzy za ich dobroć, im również chowając małe co nie co pod choinką. Faul Ferraresso, wcześniej „asysta” Polczaka przy golu Badii… Brakowało tylko igieł na dywanie wchodzących w skarpety i całowania pod jemiołą.

Reklama

Jeśli szukaliście pretekstu, to piłkarze zdecydowanie przekonali nas, że nadszedł odpowiedni czas, by po raz pierwszy w tym roku zapętlić Last Christmas. Śmiało.

rK9xsPI

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...