Marcin Budziński to jedna z większych ligowych zagadek. Potencjał i możliwości ma bardzo duże, przebłyski momentami takie, że odbiera mowę, ale utrzymanie wysokiej dyspozycji to dla niego mission impossible. Zamiast – zaliczać mecz lepszy i gorszy, to jemu po tym udanym trafia się wręcz fatalny. Ale ostatnio jakby coś zaczynało się zmieniać…
Budziński jest trzecim najwyżej ocenianym z pola zawodnikiem Cracovii. Tak właściwie to kiepsko zagrał tylko raz – dostał „trójkę”. A noty jest z czego wybierać, bo w tym sezonie nie opuścił ani minuty. Gra dosłownie wszystko: 180 minut ze Shkendiją w Lidze Europy, pełne spotkanie w Pucharze Polski z Jagiellonią i wszystko w maksymalnym wymiarze czasowym w Ekstraklasie.
A takiego zaufania 26-letni Budzik nie miał nigdy.
Co najważniejsze: spłaca je. Owszem, Cracovia zajmuje 11. miejsce i bliżej jej dziś do strefy spadkowej niż europejskich pucharów, ale Budzińskiemu ciężko cokolwiek zarzucić. Cztery gole w 15 spotkaniach, a gdyby nie obramowanie bramki – byłoby ich siedem (i w klasyfikacji strzelców pozycja jedynie za Robakiem i Vassiljevem). Asysty? Naszym surowym okiem, jedna, choć Transfermarkt przypisuje mu cztery.
Odpaliliśmy raport InStat za pierwszą połowę sezonu zasadniczego i trudno nie dostrzec, jak ważną rolę w układance Jacka Zielińskiego odgrywa ten zawodnik:
– oddał najwięcej strzałów w całej lidze: 45, z czego 15 celnych (najwięcej razy, trzy, trafiał też w słupek lub poprzeczkę)
– zanotował najwięcej podań w lidze: 1016, z czego 889 dokładnych
– w klasyfikacji kluczowych podań zajął czternastą pozycję z liczbą 31 takich zagrań. Ich celność na poziomie 71% to drugi najlepszy w pierwszej 20-stce wynik
– zaliczył 45% zwycięskich pojedynków, a w rankingu najczęściej w nie wchodzących był 16.
– ma 58% skuteczność zwodów, jest szóstym najczęściej podejmujących się ich zawodnikiem ligi
Oczywiście, nie są to statystyki, które zapierają dech w piersiach i biją na alarm: „Budziński do kadry, do rywalizacji z Zielińskim”. Ale w końcu chłopak czuje bardzo duże zaufanie względem swojej osoby i stara się tym oczekiwaniom sprostać – jako lider. Ma w pomocy obok siebie Dąbrowskiego, ale już taki Cetnarski nie ma pewnego miejsca w składzie. I teraz ma jeszcze większą szansę, by pokazać, że z tą rolą sobie radzi.
Może w końcu stanie się tym Budziński, którym – mówiło się – że mógłby być.
Fot. FotoPyk