Reklama

Po udanej rundzie, kamyk do ogródka – Lechia nie potrafi dobić rywala

redakcja

Autor:redakcja

07 listopada 2016, 14:01 • 3 min czytania 0 komentarzy

Gdyby przypisać jakiś zestaw cech drużynie Lechii, na pewno wiele osób – jeśli nie większość – stwierdziłaby, że to ekipa grająca efektownie, ładnie dla oka. Trudno się dziwić, skoro prowadzi ją trener, który z ofensywnym stylem jest od dawna na „ty”, a ma do dyspozycji potężny, jak na nasze warunki ligowe, arsenał. Wszystko prawda, gdańszczan ogląda się dobrze, ale jeszcze nie do końca przekłada się to na wyniki, a właściwie na ich rozmiar i przewagę nad przeciwnikiem od początku do końca.

Po udanej rundzie, kamyk do ogródka – Lechia nie potrafi dobić rywala

Choć oczywiście progres jest i to wyraźny, runda jesienna sezonu 16/17, w porównaniu z poprzednimi, to niebo a ziemia. Lechia jest druga tylko przez gorszy bilans bramek od Jagiellonii, ale już bezpośredni mecz z drużyną z Białegostoku wygrała i to na wyjeździe. Można powiedzieć, że biało-zieloni wyszli z lasu, w końcu jesieni nie spędzili w totalnej ciemności, bo spójrzmy tylko jak nisko Lechia siedziała w tabeli po 15. kolejkach dwóch poprzednich latach:

11. miejsce – 15/16

14. miejsce – 14/15

Nieprzypadkowo do statystyk bierzemy tylko te dwa sezony, bo to właśnie od rozgrywek 14/15 zaczęła się na dobre ofensywa transferowa Lechii, ale dopiero dziś pod rządami Piotra Nowaka przynosi ona efekty.

Reklama

I jeśli z dorobku punktowego Nowak powinien i ma święte prawo być zadowolonym, to pewnie też może nieco niepokoić go fakt, że Lechia rzadko kiedy zamyka mecz i mówi rywalowi – sorry chłopaki, ale nic tutaj nie ugracie. Skąd ten wniosek? Ano stąd, że tylko raz na dziewięć zwycięstw, lechiści wygrali więcej niż jedną bramką (z Wisłą Krakow u siebie), a tak to nawet ostatecznie pokonany przeciwnik do końca trzymał kontakt. Różnica jednego gola to w futbolu często kilka sekund, jakiś głupi stały fragment, przebitka i z trzech punktów robi się jedynie remis.

Tak wygląda ta statystyka u rywali z najbliższego sąsiedztwa w tabeli:

– Jagiellonia wygrywała mecz więcej niż jedną bramką siedmiokrotnie

– Zagłębie trzy razy

– Termalica również raz

– Legia czterokrotnie

Reklama

Z towarzystwa wyłamuje się więc tylko zespół Michniewicza, który jednak gra zupełnie innym stylem niż Lechia – w Niecieczy na pierwszym miejscu jest defensywa i jeśli spojrzeć na stan posiadania, to trudno się dziwić. Reszta zespołów potrafi dobić rywala, a szczególnie jaskrawym przykładem jest tutaj Jagiellonia, czyli na dziś główny rywal lechistów do mistrzostwa. Podopieczni Probierza jak kogoś chwycą, to raczej nie puszczą zanim nie rozszarpią na strzępy.

Lechia z zabijaniem meczów ma spore problemy i jeśli kogoś ta statystyka nie przekonuje, to mamy w zanadrzu jeszcze jedną. Gdańszczanie aż siedmiokrotnie w tym sezonie tracili prowadzenie i choć często potem znów potrafili zadać cios przeciwnikowi, to jednak zbyt chętnie podawali mu pomocną dłoń. Skrajnym przykładem jest mecz z Koroną, kiedy goście odrobili dwubramkową stratę (na końcu przegrywając), a bolesnym przypadkiem derby, gdy słabnąca Arka wyrównała po wrzucie z autu.

Brakuje więc Lechii kilku wysokich zwycięstw jak choćby z zeszłego sezonu, kiedy Jagiellonia i Podbeskidzie wyjeżdżały z piątką, a na przykład Piast z trójką. To chyba powinno być celem Nowaka na nową rundę czy rok – sprawić, by Lechia swoje mecze zamykała szybciej. Za wygraną jedną bramką przyznają tyle samo punktów co za 5:0, ale chyba nie trzeba tłumaczyć, że skromne prowadzenie to zawsze jakieś ryzyko. I strata oczek przy niefarcie i ambicji rywala może kosztować Lechię za dużo, skoro chce walczyć o najwyższe cele.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Anglia

Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Michał Kołkowski
0
Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Komentarze

0 komentarzy

Loading...