Reklama

“Mamy akcję, a Ronaldo nagle rusza sprintem do przodu. Myślę: co on robi?!”

redakcja

Autor:redakcja

01 listopada 2016, 15:00 • 8 min czytania 0 komentarzy

Jutro przed Bartoszem Bereszyńskim trudne, ale też najciekawsze w życiu wyzwanie – zatrzymać Cristiano Ronaldo. Jak grało mu się przeciwko niemu na Santiago Bernabeu? Jak zachowywał się podczas meczu? W jaki sposób wprowadzał obrońców w stan skołowania? Co zostało z wyjazdu do Madrytu? Do czego nie chce dopuścić w środę? Zapraszamy na przedmeczową rozmowę z “Beresiem”.

“Mamy akcję, a Ronaldo nagle rusza sprintem do przodu. Myślę: co on robi?!”

Gotowy na drugie starcie z Ronaldo? Napięcie już chyba rośnie, tym bardziej, że trener wyznaczył cię na konferencję.

Dla mnie to ciekawe doświadczenie. Na pewno będzie rekordowa ilość mediów, wielu dziennikarzy zagranicznych, fajnie.

I pytania o Cristiano, Ronaldo oraz CR7.

Chciałbym, żeby to Ronaldo pytali wyłącznie o Bereszyńskiego, ale… (śmiech)

Reklama

Na jakim etapie przygotowywania się do tego meczu jesteś?

Nie możemy dać się zwariować i przemotywować, ale jeśli ktoś mówi, że to normalny mecz, to ja mówię: nie, to nie jest normalny mecz. Starcie z Realem jest wyjątkowe, mamy bazę w postaci spotkania w Madrycie, na której można było oprzeć przygotowania. Coś powtórzyć, coś innego zmienić i wykonać zdecydowanie lepiej.

Myślisz, że jutro podejdą do was tak samo jak w Madrycie?

Real nie dostosowuje się do rywala, tylko rywale do nich. To drużyna, która ma swój określony styl. Nie zmienia go, bo gra z Legią czy z innym zespołem.

Zostawiali wam bardzo dużo miejsca.

Ale wiesz, to jest zdradliwe, bo oni robili to celowo, żebyśmy uwierzyli, że my też możemy budować akcje ofensywne, a potem strzelili nam trzy czy cztery bramki z kontr. Zostawiają z przodu Bale’a, Benzemę i Ronaldo, więc kiedy ruszają z kontratakiem, to zazwyczaj mają przewagę pięciu albo czterech na trzech i akcja kończy się bramką lub rzutem rożnym, który jest kolejną groźną sytuacją.

Reklama

Ale nóg nie mieliście splątanych.

Nie przestraszyliśmy się rangi meczu, rywali. Ja miałem 91 procent celnych podań, “Rzeźnik” 100 procent. To pokazuje, że nie wybijaliśmy piłki na oślep, tylko każde podanie było przemyślane i dobrze zagrane. Wynik powinien być lepszy, ale gra mogła się podobać. Mało mieliśmy do stracenia, a bardzo dużo do zyskania. Próbowaliśmy grać swoją piłkę, stawialiśmy się im. Uważam, że jeśli nie sparaliżowało nas Santiago Bernabeu wypełnione po brzegi, to w przyszłości już nic nie będzie w stanie nas sparaliżować.

Słupek Odjidji siedział w głowie?

Trochę więcej szczęścia i wygrywalibyśmy na Bernabeu po strzałach “Jodły” czy Vadisa. Nie mówię, że zwyciężylibyśmy w całym meczu, bo też mogłoby się skończyć na 1:5, ale prowadzenie na Santiago to też coś. A okazje były. Podobnie było wcześniej z Lechią. W pierwszym kwadransie mnóstwo akcji podbramkowych, a po żadnej nie strzeliliśmy gola.

Jak już zacząłeś o Lechii, co sądzisz dziś o swoich słowach, że wybiliście im mistrzostwo z głów? Przesadziłeś?

Trochę niejasno się wyraziłem, bo nie chodziło mi o cały sezon, tylko o ten konkretny mecz. O to, że Lechia mówi glośno o zdobyciu mistrzostwa, a przyjeżdża do nas i dostaje trójkę. Mówiłem to na zasadzie: na tę chwilę wybiliśmy im mistrzostwo z głowy. Nie jestem kimś, kto nie myśli, co mówi i chce rozpętać burzę. Jednak dzisiaj nie żałuję tych słów.

Wracając do tematu, ostatnia wizyta nie była twoją pierwszą na Bernabeu.

Byliśmy dwa lata temu w Madrycie z “Żyrką”, Danielem Łukasikiem i “Kosą”. Zwiedziliśmy stadion, mieliśmy też bilety na mecz Realu, ale go odwołali. Dobrze się stało, dzisiaj mogę powiedzieć, że mój pierwszy mecz na Bernabeu, to ten, w którym sam zagrałem.

Będąc w Madrycie chciałeś porozmawiać z wieloma bliskimi, kumplami, czy pojechałeś tam z misją zatrzymania Ronaldo i nie zawracałeś sobie głowy niczym innym?

Moi najbliżsi znajomi znają harmonogram dnia meczowego, wiedzą kiedy się wyciszam i kończy się czas na rozmowy. Tak jest przed każdym meczem, z Realem niczym się to nie różniło. Na miejscu była dziewczyna, zerkałem na nią kątem oka podczas rozgrzewki, bo wiedzieliśmy, w którym sektorze siedzą nasze rodziny. Po meczu podeszliśmy do nich, jeszcze w strojach meczowych, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia na tle stadionu, taka okazja drugi raz może się nie zdarzyć.

Jakie wrażenia po wyjściu na boisko?

Kiedy dzień przed meczem wyszliśmy na Santiago, każdemu z nas serce mocniej zabiło. Przy takich okazjach nie jest potrzebna motywacja, a raczej coś, co poziom motywacji i stresu z tym związanego obniży.

Po treningu spotkaliście piłkarzy Realu.

Faktycznie kręcili się po stadionie, ale ja widziałem tylko dwóch-trzech zawodników, więcej napatrzył się i pogadał Aleksandar Vuković (śmiech). Pierwszy bliższy kontakt miałem z nimi dwie-trzy minuty przed spotkaniem w tunelu. Stojąc z nimi bark w bark to wszystko do mnie dotarło. Wtedy uświadomiłem sobie, z kim zaraz zagram. Pojawił się solidny dreszczyk emocji. Kiedy wyszliśmy na murawę, stanęliśmy w rzędzie, a ja zacząłem rozglądać się po trybunach Bernabeu podczas hymnu Champions League lecącego w tle. Uśmiechnąłem, byłem szczęśliwy, że jestem tu gdzie jestem. Ale to chwila, bo nie można było się rozproszyć. Byłem sfokusowany na Ronaldo.

Dużo rozmawiałeś o nim z trenerami?

Rozmawiałem z trenerem Vuko. Spytał, czy chcę mieć Ronaldo cały czas przy sobie, przy stałych fragmentach też. To fajna sprawa, cały mecz zajmujesz się jednym gościem, rozgrywasz z nim mały mecz. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim, że przy stałym fragmencie gry piłka nie została jeszcze dośrodkowana, a gość wisi już w powietrzu. Jak Jordan. Jakby tam na nią czekał. Cristiano był mega trudny do upilnowania.

Próbuje mylić obrońców jakimiś ruchami, gestami nawet gdy nie ma piłki?

Przy nim musisz być skoncentrowany maksymalnie, nie można odpłynąć myślami nawet na chwilę. On nie patrzy na sytuacje boiskowe na zasadzie “tu i teraz”, tylko przewiduje scenariusze, które za chwilę mogą się wydarzyć. My mamy akcję w narożniku pod bramką Realu, a on nagle rusza gdzieś maksymalnym gazem. Patrzę na niego i myślę: kurczę, co on robi? I co się okazuje – za chwilę ma przy nodze piłkę, bo każdy w zespole wie, żeby grać na niego i od razu po odbiorze wypatrują Cristiano.

Jak wyglądała analiza jego gry?

Trudno przeanalizować Ronaldo. W Ekstraklasie dany skrzydłowy na dziesięć dryblingów osiem razy pójdzie w prawo. Cristiano ma dużo większy repertuar zagrań, wybierze lewo i prawo po pięć razy. Raz tak, raz tak. Jak zrobisz mały krok w jedną stronę zostawiając mu lukę z drugiej, to on to wykorzysta. Nie przygotowywałem się do meczu tylko pod względem zachowań Ronaldo. Oglądałem i analizowałem grę całego Realu, bo oni ciągle wymieniają się pozycjami. Na mojej stronie nie grał tylko Ronaldo.

“Tylko”.

Wiadomo, tylko i aż. Ale wiedziałem, że będą się wymieniać, dlatego chciałem wiedzieć, jak grają wszyscy, a nie jedynie Cristiano. Na swojej stronie oprócz Ronaldo miałem Benzemę, Moratę i bardzo aktywnego w ataku Marcelo. Cieszyłem się, że gram na jego stronie i będziemy mogli stoczyć kilka pojedynków. Jest genialnym lewym obrońcą, nie odczuwa czegoś takiego jak stres. Wychodzi na boisko i w drugiej minucie robi ruletkę, którą wychodzi spod pressingu trzech rywali, niesamowite.

Podczas meczu zamieniliście kilka słów z Ronaldo, czy w ogóle się nie odzywał?

Dużo gadał do siebie. Po hiszpańsku, więc wiele nie zrozumiałem, ale kilka przekleństw kojarzy się raczej w każdym języku.

Przekleństw w twoim kierunku?

Oczywiście, że tak. Nie ma meczu, w którym nie usłyszy się od rywala czegoś na swój temat i tak samo było z Cristiano, to norma. Przeklinał, myślę że na mnie, ale też nie chcę, żeby to brzmiało jak przechwałki, że ubliżał mi Ronaldo (śmiech). To jest tylko człowiek i jego też da się wyprowadzić z równowagi.

Tobie udało się to do tego stopnia, że się zagotował i cię kopnął.

Wygrałem z nim pojedynek biegowy, wkurzył się i mnie sfaulował, za co dostał kartkę. Jeśli jedno, drugie i trzecie zagranie mu nie wyjdzie, to z minuty na minutę frustracja rośnie. Ale nawet jak cyklicznie coś w meczu mu nie wychodzi, to nie można go zlekceważyć, bo wystarczy dać mu pół sekundy wytchnienia i trochę miejsca, a wtedy strzeli bramkę z wszystkiego.

Po meczu polowania na jego koszulkę nie było.

Większość zawodników Realu została, żeby podziękować sobie za mecz, Ronaldo chyba od razu zszedł do szatni. Wielu chciałoby jego koszulkę, świetna pamiątka, ale ja nie lubię się kogoś o coś prosić, głupio bym się czuł, gdyby odmówił. A widziałem w internecie, że po tym meczu przekazał koszulkę chorej osobie, którą zaprosił na trybuny, więc domyślam się, ile on dostaje takich próśb. Sam wiem to po sobie, bo jest ich więcej, niż samych koszulek. Ostatnio w Szczecinie po meczu kibic powiedział mi, że przyjechał specjalnie z Wągrowca, miał na sobie koszulkę z moim nazwiskiem, którą dałem mu rok temu, więc sprezentowałem i tym razem, z obecnego sezonu. A co dopiero Ronaldo, on musi mieć spotęgowane ilości takich próśb. Zostawiłem sobie własną koszulkę po Realu, taka pamiątka z Bernabeu też jest dla mnie fajna.

Zostało ci z Madrytu coś jeszcze?

Strupek na kostce po faulu Cristiano (śmiech). Zostały wspomnienia i pendrive z meczem nagranym poprzez hiszpański kanał. Dostaliśmy je od razu, więc z Arkiem Malarzem obejrzeliśmy nagranie już w samolocie.

Jak widzisz to przed rewanżem?

Po pierwszym meczu mogę być zadowolony, bo nie strzelił gola, mimo że z pewnością zależało mu na dobiciu do stu bramek w pucharach. Nie dopuściłem go też do jakichś klarownych sytuacji, więc to zapisuję na plus. Fajnie byłoby, gdyby zakończył mecze z nami z zerowym dorobkiem bramkowym, bo po wylosowaniu Realu każdy mówił, że Ronaldo zapewni sobie króla strzelców z Legią. Jak na razie gola nie ma i będę z nim mocno walczył, żeby tak samo było po środzie.

Rozmawiał SAMUEL SZCZYGIELSKI

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Weszło

Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
35
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”
Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
105
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...