Diego Armando Maradona i Leo Messi. Dwóch Argentyńczyków, których łączy znacznie więcej niż fakt przyjścia na świat w tym samym kraju. Jednak wyłącznie chodzi o sprawy czysto sportowe, gdyż, jak wiadomo, „El Diez” był (jest) jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci w środowisku piłkarskim.
Wyczyniająca cuda lewa noga, niekonwencjonalny drybling, szybkość – widać jak na dłoni, że ci panowie są bardzo podobni. Wiąże ich jeszcze jedno – gra dla „Dumy Katalonii”, z tą różnicą, że dla Maradony był to przystanek w karierze, a dla Messiego – zarówno pierwsza stacja, jak i zapewne również stacja docelowa. U jednego skandal goni skandal, drugi uchodzi za uosobienie wielu cnót, choć oczywiście na tym pomniku również znajdują się rysy.
Diego Armando Maradona urodził się w Lanus na przedmieściach Buenos Aires i, mimo swoich słabych warunków fizycznych, od dziecka bił na głowę na osiedlowych turniejach w piłkę kopaną, nie tylko rówieśników, ale również dzieciaków dwa, trzy, cztery lata starszych od siebie. – Kiedy Diego przyszedł na testy do Argentinos Juniors, byłem oczarowany jego talentem i nie mogłem uwierzyć, że miał tylko osiem lat. Zapytaliśmy się go o dowód osobisty, ale nie posiadał go. Miał wzrost małego dzieciaka, ale grał jak dorosły. Kiedy dowiedzieliśmy się, że mówił prawdę, to całą naszą uwagę skupiliśmy na nim – tak mówił jeden z odkrywców małego Diego, jego trener w Argentinos Juniors, Francisco Cornejo.
Największą karierę zrobił w Neapolu, w którym ma status Boga, a najlepiej świadczy o tym wypowiedź tamtejszego reżysera, Luciano de Crescenzo: – Maradona jest neapolitańczykiem. Fakt, że urodził się w Argentynie, nic nie znaczy. Każdy, kto zna Maradonę, wie, że urodził się w Neapolu. Czy trzeba tu coś jeszcze dodawać? Właśnie, my też sądzimy, że nie.
Teraz coś dla miłośników skandali. Najpierw legendarna „Ręka Boga”, której nikomu nie trzeba przypominać, bo znana jest w wszędzie jak sam Diego. Później afera z 1991 roku, kiedy to Maradona został poddany testowi antydopingowemu. Wykazał wynik pozytywny i już wtedy był w wielkich tarapatach. Gwoździem do trumny okazała się ponowna kontrola po mundialu w 1994 roku, gdzie znowu wykryto zakazaną substancję w organizmie Argentyńczyka. To był już jego koniec.
Dominik Klekowski