Lechia Gdańsk będzie w tym sezonie mocnym kandydatem do tytułu mistrza Polski. Oswajamy się z tą myślą już od kilkunastu kolejek, ale co jakiś czas trafiają się mecze, po których nachodzą nas wątpliwości – np. z Puszczą w PP, z Termaliką czy Legią w lidze. Do tego doliczyliśmy zapewne jeszcze dzisiejsze spotkanie z osłabionym Piastem (bez Murawskiego i Pietrowskiego), gdyby nie fakt, że Lechia ma indywidualności.
A te potrafią zapewnić punkty. Ale po kolei…
Hebert to bardzo porządny obrońca, być może nawet TOP5, jeśli chodzi o stoperów w Ekstraklasie. Jednak dziś na tle Sławomira Peszki wyglądał jakby bronić uczył go Mateusz Żytko z Krystianem Nowakiem. A w starciach z Marco Paixao jakby w kwestii pracy nad muskulaturą i siłą jego autorytetem był Marcin Kamiński. Nie poznawaliśmy człowieka. Przy pierwszej bramce skrzydłowy reprezentacji Polski zakręcił nim mocniej niż Patrick Swayze Jennifer Grey w “Dirty Dancing”, pokonanie Szmatuły było formalnością. W kilku innych akcjach Brazylijczyk dał się ograć równie łatwo.
Gdańszczanie, jeśli spotkacie w okolicach stadionu zataczającego się gościa, to nie musi pijak. To może być Hebert.
Ale żeby nie znęcać się zbytnio nad jednym piłkarzem, trzeba powiedzieć, że Peszko był dziś w gazie. Gdy przechodził na lewą stronę, żółte kartki po faulach na nim złapali Girdvainis i Moskwik. I tu przechodzimy do istotnej kwestii. Lechia miała dziś sporo stałych fragmentów. Jednak Rafał Wolski dośrodkowywał mniej więcej tak jakby przed meczem jego prawa stopa wylądowała w imadle. Zero czucia. Milos Krasić nie był w tym elemencie dużo lepszy.
A Piast znów potrafił wycisnąć coś z dośrodkowań ze stojącej piłki – świetna wrzutka Mraza, przedłużenie Moskwika i zamykający akcję Korun strzelił na tyle mocno, że Milinković-Savić nie utrzymał piłki po właściwej stronie linii bramkowej.
Była za linią #LGDPIApic.twitter.com/p2lhKpnuB4
— Konrad Mazur (@KonradMazur89) 23 October 2016
Ale Lechii brakowało dziś trochę więcej rzeczy niż tylko dobrze bite stałe fragmenty. Brakowało skuteczności, bo Kuświk, Wolski czy Paixao i tak mieli swoje okazje strzeleckie, ale Szmatuła nie był najmocniej zapracowanym piłkarzem na stadionie. Brakowało też dokładności daleko od bramki. W głupich stratach przodował Sławczew i to jemu trzeba zapisać asystę przy bramce, którą strzelił Żivec.
Gol – stadiony świata. O szybki komentarz poprosiliśmy uradowanych kibiców Piasta.
1-2 z Piastem grającym bez dwóch ważnych piłkarzy. W Lechii trwoga. A jak trwoga, to do Peszki. Skrzydłowy zrobił to, co nie udało się wcześniej Krasiciowi i wywalczył rzut karny. Tym razem dał się nabrać Girdvainis. Rzut karny na bramkę zamienił Flavio Paixao.
Ale na tym nie koniec, bo Flavio postanowił rzucić wyzwania Peszce i Żivcowi. Z pierwszym rywalizował o miano gracza meczu, z drugim o to, kto strzelił dziś najpiękniejszą bramkę. Oba starcia naszym zdaniem minimalnie przegrał, ale dzięki jego bombie wygrała Lechia.
Szalony mecz, oby więcej takich. Pewnie kibice Lechii woleliby trochę nudniejsze wygrane, ale co do jednego nie ma wątpliwości – na stadion w Gdańsku warto przychodzić.