Reklama

Polska napastnikami stoi? Liczba mnoga już nieuzasadniona

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2016, 11:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przed zgrupowaniem reprezentacji Adama Nawałki na mecze z Danią i Armenią panowała obiegowa opinia, że Polska napastnikami stoi. Lewandowski, Milik, Teodorczyk i Wilczek robili w swoich klubach naprawdę wiele, by polski kibic czuł spory komfort myśląc o pierwszej linii drużyny narodowej. Tymczasem wystarczyło kilka dni, by sytuacja diametralnie się zmieniła, a wszystko za sprawą dwóch faktów:

Polska napastnikami stoi? Liczba mnoga już nieuzasadniona

– Milik złapał kontuzję
– Teodorczyk złapał kaca

Napastnik Napoli z powodu kontuzji kolana może nie zagrać od czterech do sześciu miesięcy i nie wiadomo także, jak długo zajmie mu powrót do optymalnej formy. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Arek od pewnego czasu nie potrafił zaliczyć dobrego występu z orzełkiem na piersi, więc tym bardziej trudno przypuszczać, by zaistniała sytuacja mogłaby mu specjalnie pomóc w przełamaniu się. Z kolei Teodorczyk zaliczył swoisty hat-trick, czyli kompromitację na boisku, w hotelu i na konferencji prasowej (pisaliśmy o tym TUTAJ). Jak spekuluje “Przegląd Sportowy”, rozważana jest opcja, by trwale wyrzucić go z kadry. A my moglibyśmy jedynie takiemu rozwiązaniu przyklasnąć.

Po bitwie pomału opada kurz i wyłania się krajobraz, który – delikatnie mówiąc – nie wygląda zbyt optymistycznie. W pierwszej linii zostają Lewandowski i Wilczek, ale ten drugi dobrze wyglądał jako napastnik numer cztery, ale jako dwójka już niekoniecznie. To w końcu zawodnik, który regularnie strzela tylko w słabiutkiej lidze duńskiej (poziom porównywalny do Ekstraklasy), a na szczeblu reprezentacyjnym rozegrał jedynie pięć minut – właśnie w ostatnim meczu z Armenią. Co więcej, Wilczkowi za chwilę stuknie 29 lat i skoro dotychczas w większym graniu prochu nie wymyślił, to trudno oczekiwać, by nagle miał okazać się zbawcą tej reprezentacji. W odwodzie pozostaje także niepowołany tym razem Mariusz Stępiński, ale tu problem jest podobny – dotychczas rozegrał trzynaście minut w pierwszej reprezentacji. Rzecz jasna życzymy sobie, by przyszłość należała do niego, zwłaszcza że całkiem przyzwoicie zaczął w Nantes, ale na tę chwilę ciężko opierać na nim grę pierwszej reprezentacji.

Fakty są więc takie, że na najbliższe miesiące kadra zostaje tylko z jednym napastnikiem do gry – Lewandowskim. Chociaż akurat w kontekście Roberta słowo “tylko” wydaje się nie na miejscu, bo przecież to on załatwił nam wszystkie pięć goli w meczach z Danią i Armenią. Niby zawsze wiedzieliśmy, że bez Lewandowskiego bylibyśmy po prostu w dupie, ale dziś taka perspektywa wydaje się jeszcze bardziej upiorna.

Reklama

Pytanie, co teraz zrobi Nawałka w kontekście niezwykle istotnego listopadowego wyjazdu do Rumunii i – o ile nie wyrobi się Milik – niezwykle istotnego marcowego wyjazdu do Czarnogóry. Nasza drużyna złapała już automatyzmy w grze na dwóch napastników, ale jeżeli partnerem Lewego mają być nieopierzeni Wilczek lub Stępiński, być może trzeba będzie poszukać innych rozwiązań. Trwała zmiana taktyki nie wchodzi jednak w grę, bo przecież w końcu wykuruje się Milik, a jest to zawodnik, który w pełni zdrowia po prostu musi mieć pewny plac w tej drużynie. Jedno wydaje się pewne – w kontekście drużyny Nawałki pojawił się niewidziany od dawna wielki znak zapytania.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...