Szkocja. Przeciętnemu kibicowi kojarzy się przede wszystkim z odwieczną bitwą Celticu i Rangersów. To właśnie tam jednak znajduje się najstarszy na świecie klub piłkarski dla osób niesłyszących – Glasgow Deaf Athletic Football Club, który swoimi korzeniami sięga dalej niż uczestnicy „Old Firm Derby”, a nawet szkocka federacja piłkarska. W tym roku skończył – bagatela – 145 lat!
Aby przypomnieć sobie początki GDAFC, trzeba wrócić do wczesnych dni amatorskiego futbolu w Szkocji, a dokładniej 1867 roku, gdy nauczyciele i uczniowie szkoły dla niesłyszących w Langside zobaczyli lokalnych sportowców kopiących piłkę. Tymi sportowcami okazali się późniejsi założyciele Queen’s Park – pierwszego klubu piłkarskiego w kraju. Zainspirowana swoimi sąsiadami grupa mężczyzn, w skład której wchodzili William Agnew i Alexander McGregor, cztery lata później postanowiła utworzyć Glasgow Deaf Athletic Football Club. Od tej pory rozpoczęły się nieustanne, trwające po dziś dzień, poszukiwania zespołów z którymi mogliby podjąć rywalizacje.
Mimo najrozmaitszych trudności, działalność drużyny ze stolicy w końcu przyniosła oczekiwane skutki. Na terenie całej Wielkiej Brytanii – w innych szkołach dla niesłyszących, a także wśród samej społeczności – zaczęły powstawać podobne kluby. Powiększające się z każdym rokiem grono zawodników, a co za tym idzie wysyp kolejnych zespołów, zaowocował czymś, co było nieuniknione – pierwszą edycją Scottish Deaf Cup. To w ramach tych rozgrywek w 1899 roku doszło do historycznego spotkania. Na boisku w Falkirk przy udziale 2000 kibiców naprzeciw siebie stanęły drużyny Glasgow Athletic i Edinburgh Swifts – lepsi okazali się piłkarze z Edynburga, którzy pokonali swojego rywala 4:0. Jednak w tym przypadku, nie wynik był najważniejszy, a postawienie pierwszego kroku, za jaki bez wątpienia można uznać otwarcie nowego projektu, który będzie służył przez wiele, wiele lat.
Takie dni chwały, to jednak rzadkość. Na co dzień pozostają w cieniu i tylko co jakiś czas otrzymują swoje „pięć minut”, dzięki którym mogą przebić się do szerszej publiczności. Jedna z takich chwil miała miejsce w maju tego roku, gdy na Ibrox Park odbyły się specjalnie zorganizowane uroczystości poświęcone Glasgow Deaf Athletic. Z okazji 145. rocznicy założenia klubu, na stadionie „The Gers” rozegrano towarzyski turniej, do którego przystąpiły zespoły głuchych z całego Księstwa.
– Klub jest bardzo ważny dla społeczności niesłyszących jako prawdziwe miejsce interakcji społecznej. Piłka nożna daje nam możliwość spotkania się i zaangażowania w sport. Zorganizowanie różnych wydarzeń to dość duża odpowiedzialność, ale to ogromna historia i dziedzictwo, które zostało nam przekazane – mówi 22-letni sekretarz generalny i piłkarz klubu Jack Speirs.
Jedną z najważniejszych postaci w historii klubu jest będący dziś na emeryturze Sandy Brooks. Zapisał się do drużyny będąc jeszcze nastolatkiem, po zakończeniu gry w piłkę, przez 30 lat piastował funkcję sekretarza, a następnie został honorowym prezesem. Aktualnie jego zły stan zdrowia nie pozwala mu na oglądanie cotygodniowych zmagań jego następców, ale mimo tego, Sandy nie mógł sobie pozwolić, by przegapić turniej na obiekcie Rangersów.
– Po raz pierwszy pojechałem do klubu, gdy miałem 19 lat i od tej pory jest częścią mojego życia. Graliśmy z innymi europejskimi drużynami i pojawialiśmy się w takich miejscach jak Tajwan. Ten klub od zawsze był fantastyczny. Kiedyś w Szkocji było osiem drużyn, a teraz zostaliśmy tylko my. Jestem dumny z tego, jak długo ten klub funkcjonuje. Od zawsze był dla mnie jak dziecko – opowiada.
Pomimo wycofania się z życia zespołu, Sandy może spać spokojnie, gdyż przyszłość GDAFC znajduje się obecnie pod kierownictwem młodego, ale pełnego zapału Jack’a Speirsa. 22-latek zna teren lepiej niż ktokolwiek inny. Jego ojciec i wuj Craig Alan również byli piłkarzami i zarządcami w klubie, a on sam dorastając razem z Athletic, przy okazji poznał mechanizmy i specyfikę tego środowiska.
– Zacząłem grać, gdy miałem 15 lat. W wieku 19 lat zapisałem się do klubowego komitetu, a rok później zostałem sekretarzem. Jest dużo pracy z zarządzaniem finansami i innymi aspektami, to wielka odpowiedzialność – mówi Speirs.
Glasgow Deaf Athletic aktywnie działają na rzecz popularyzacji futbolu wśród własnej społeczności i chętnie pomagają w tworzeniu podobnych klubów w całej Szkocji. Jednak mimo najszczerszych chęci, ich możliwości są mocno ograniczone, ponieważ na przestrzeni lat wiele szkół dla osób niesłyszących zostało zamkniętych. Wcześniej były naturalnym dostarczycielem zawodników, ale z przyczyn niezależnych od nich, młodzi ludzie są teraz zmuszeni uczyć się w ogólnodostępnych placówkach. A to zdecydowanie utrudnia działania.
Speirs: – Gdy po raz pierwszy udałem się do Aberdeen w celu utworzenia nowych struktur, było ciężko. W końcu jednak założyli młodzieżowy klub dla osób głuchych, dzięki czemu niesłyszące dzieci mogą przyjść i zobaczyć, jak to wygląda.
Oprócz tworzenia nowych ośrodków, klub podejmuje również szereg inicjatyw mających walczyć z uprzedzeniami wobec niesłyszących piłkarzy, między innymi poprzez organizowanie turniejów towarzyskich, które oprócz typowo sportowej rywalizacji, mają podnosić świadomość społeczeństwa.
Sama drużyna Glasgow Deaf Athletic, której kadra liczy co sezon ponad 20 zawodników, bierze udział w różnych turniejach i pucharach a na co dzień rywalizuje w lidze zrzeszającej podobne zespoły. Jednak nawet tam nie obchodzi się bez trudności. Z racji swoich ograniczeń, zdarzają się nieporozumienia między piłkarzami a sędziami i choć Szkocka Federacja Piłkarska, która jest organizatorem rozgrywek, wyposażyła sędziów w specjalne flagi, to nie do końca rozwiązuje to problem.
Mogłoby się wydawać, że piłka na takim poziomie to rywalizacja oparta wyłącznie na szczerej pasji do futbolu, która na boisku przejawia się w zabawę, a poza nim jest okazją do spotkania się wśród własnej społeczności. Faktycznie, w znacznej części tak to właśnie wygląda, ale jak wszędzie zdarzają się wyjątki.
Jeden z nich miał miejsce w 2009 roku, gdy doszło do incydentu, który rzadko ma miejsce nawet w profesjonalnym futbolu. Co gorsza, podobnych wrażeń znacznie prędzej doświadczymy podczas sportów walki. Otóż podczas spotkania Glasgow Deaf Athletic przeciwko Fordbank Star jeden z piłkarzy GDAFC uderzył swojego przeciwnika… głową. Sędzia postanowił przerwać mecz, a zawodnik otrzymał czerwona kartkę. Można spekulować, czy poniosły go emocje, czy niejako mając jeszcze w pamięci konfrontacje Zidane – Materazzi z Mistrzostw Świata, postanowił wymierzyć sprawiedliwość w stylu francuskiego gwiazdora. Po spotkaniu trener gości Jack Loughlin nazwał swoich rywali najbardziej bezwzględną drużyną jaką kiedykolwiek widział i przyznał, że gospodarze dopuścili się jeszcze sześciu albo siedmiu innych „incydentów” bez piłki.
– Grałem w piłkę przez 15 lat i nigdy wcześniej nie natknąłem się na tak obrzydliwe grający zespół – powiedział Loughlin.
Aktywne działania w tworzeniu struktur przez GDAFC i inne zespoły, przynajmniej na razie przynoszą niewielkie efekty, w i tak już ograniczonej rywalizacji na własnym podwórku. Z tego względu, ekipa z Glasgow latem przyszłego roku wybiera się do Grecji, gdzie weźmie udział w turnieju międzynarodowym. Jednak znacznie większym wyzwaniem niż boiskowa rywalizacja, będzie znalezienie odpowiednich środków na zrealizowanie tak ambitnego celu. Dlatego ubiegają się o dofinansowanie z różnych instytucji, takich jak Big Lottery Fund, która wspiera społeczne projekty i zdecydowała się pomóc również piłkarzom z Glasgow.
Jak widać piłka nożna to nie tylko biznes, ale również przyczynek do zacieśniania więzi wśród własnej grupy społecznej, a Glasgow Deaf Athletic to doskonały przykład klubu, który od trzech wieków wypełnia właśnie taką misję.
Artur Kliński
Follow @Artur_Klinski