Reklama

“Waszą robotą jest niszczenie Hasiego”. Nie, on robi to sam

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 września 2016, 11:02 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Co powiem na okrzyki kibiców i na krytyczne komentarze, nawet takie domagające się mojego odejścia? Nie słyszałem ich, cieszyłem się wtedy z awansu – tak po meczu z Dundalk o krytyce wobec swojej osoby i zespołu wypowiedział się Besnik Hasi. Kibice podeszli ze zrozumieniem do słabego słuchu/amoku spowodowanego radością i to, co chcieli przekazać po Dundalk, powiedzieli Hasiemu po przegranej w Niecieczy. Po meczu zaprosili na rozmowę kilku piłkarzy, a następnie zażyczyli sobie, aby Jakub Rzeźniczak zaprosił do niej Hasiego. Albańczyk usłyszał od kibiców, że jeśli dalej ma to tak wyglądać i jeśli ma w ogóle honor, powinien odejść.

“Waszą robotą jest niszczenie Hasiego”. Nie, on robi to sam

Wyrobić sobie tak fatalną opinię w trzy miesiące? Chapeau bas. O Legii Hasiego mówi się, że jest jak za późnego Berga. Zaczyna tak dramatycznie, jak Norweg kończył. Oprócz pogadanki w Niecieczy odprawiającej Hasiego, w internecie mamy wylew hasztagu #hasiout. Trudno zliczyć te wszystkie wpisy, trudno zacytować najtrafniejsze, ale wyróżnić chcemy jeden:


Gość wiedział pierwszy. Pierwszy w Polsce, bo hasztag działał już wcześniej w Belgii. Kibice Anderlechtu mieli dosyć Hasiego, mimo że był w ich klubie przez 14 lat. Obrazki tego typu były w ostatnim sezonie Hasiego normą. Tak samo jak gwizdy.

Sam początek w zespole “Fiołków” Hasi miał bardzo dobry, zupełnie inny niż w Legii. Przyszedł do rozbitej drużyny i w końcówce sezonu zdobył mistrzostwo. Dodatkowo, wygrał nagrodę Trenera Roku za edycję 2014 na Gali Złotego Buta. Tym samym narzucił na siebie większą presję i oczekiwania, którym później ewidentnie nie podołał. W wieku 40 lat miał już na koncie mistrzostwo Belgii jako piłkarz i jako trener, a tym samym został pierwszym albańskim szkoleniowcem w Lidze Mistrzów. Zrobił dużą rzecz, wyrwał tytuł, gdy pewnie mało kto na to liczył. Nawet przy podziale punktów, bo w Belgii bawią się w matematykę po 30. kolejkach, jak u nas. – W Belgii po zdobyciu mistrzostwa nie musisz przepychać się przez eliminacje, bo jeden zespół ma zapewniony bezpośredni awans do Ligi Mistrzów. Zrobił tam trzecie miejsce, więc w Brukseli wszyscy byli względnie zadowoleni. Zrobił tyle, ile mógł zrobić. Przypłacił to brakiem mistrzostwa w swoim pierwszym pełnym sezonie, co było rozczarowaniem, ale nikt nie robił z tego powodu wielkich awantur. Problem w tym, że jeden sezon bez mistrza przetrawili, a drugiego już sobie nie wyobrażali. Ich corocznym obowiązkiem jest wygrywanie ligi, tak jak w Legii – mówi nam Dominik Guziak, komentator ligi belgijskiej w Eleven.

Reklama

Poważny problem pojawił się w kolejnym sezonie, gdy na trzy kolejki przed końcem Anderlecht jako wicelider grał z liderującą Brugią, tracąc do niej trzy “oczka”. Przed meczem mówił, że Club Brugge nie ma zespołu, a tylko indywidualności. Atak na przeciwnika nie pomógł, skończyło się 0:4. – Komentowałem spotkanie z Brugią. Mecz był tak naprawdę o mistrzostwo Belgii. Na konferencji Hasi mówił, że to dla jego drużyny mecz o wszystko, że muszą podołać presji, a zagrali beznadziejne 90 minut. Przegrali 0:4, zawiedli na całej linii, od początku do końca nędza – wspomina Michał Mitrut, komentator Eleven i kontynuuje: – Następny mecz był z Genkiem, przegrali aż 2:5. Komentowałem go, w 10. minucie Okaka dostał czerwoną kartkę za uderzenie rywala w twarz. To też pokazuje, jaka frustracja w nich siedziała i jak beznadziejne były nastroje w drużynie Hasiego. Widać było po tych zawodnikach, że coś jest nie tak. Kłótnie na boisku, machanie rękami.

– Skłaniałbym się ku temu, że na boisku nie było widać jedności. Prędzej wspólną frustrację, kiedy nie szło – dorzuca Mateusz Opioła, założyciel bloga Sportandenergy, sympatyk Anderlechtu śledzący każde kolejne spotkanie “Fiołków”.

Club Brugge wygrało ligę po 11 latach. W Brugii doskonale zdają sobie sprawę, że w hierarchii są daleko za Anderlechtem, który od 2006 roku wygrał mistrzostwo aż sześć razy. Belgowie pisali o nim, że jest jak psotne dziecko. Najlepiej posadzić go na kanapie i nie pozwalać się ruszać, żeby niczego nie zepsuł. Supernianiu, prosimy o karnego jeżyka! Tym samym Hasi wyleciał z RSCA.

– Mam wrażenie, że Hasi nie wytrzymywał tego nerwowo, nie potrafił udźwignąć presji. Gent, Genk to drużyny budowane spokojnie, zupełnie inaczej niż Anderlecht. Będzie mistrz – świetnie. Nie będzie, a będą puchary – też ekstra. A “Fiołki” Hasiego często przegrywały z ogórkowymi drużynami. Jaka była przyczyna? Nie mam pojęcia. Bo warunki i skład Hasi miał bardzo mocne. W Anderlechcie grali piłkarze warci po 20 milionów euro. Moim zdaniem Hasi nie potrafił zrobić z nich drużyny. Nie dostrzegałem między nim a drużyną jakichkolwiek relacji – tłumaczy przyczyny porażki Guziak.

A wtóruje mu w tym zapytany przez nas Włodzimierz Lubański: – Z Besnikiem współpracowaliśmy przez dwa lata w Lokeren. On był piłkarzem, ja asystentem trenera. Był jednym z liderów, dyrygował kolegami na boisku, dużo krzyczał. Natomiast, jeśli chodzi o Hasiego – trenera, myślę, że w Anderlechcie mieli zamysł, żeby wprowadzać go powoli do góry. Przecież łącznie był tam aż 14 lat. Szczebel po szczeblu, dlatego najpierw trenował grupy młodzieżowe, później długo był asystentem, a na końcu został trenerem. Można powiedzieć, że tego klubu nie trenowała nigdy pierwsza lepsza osoba. Jednak zwolniony mógł zostać przez to, że nie porozumiewał się zbyt dobrze z zawodnikami. Nie potrafił zrobić z nich zespołu. Jego pozycja w klubie zaczęła maleć z tego powodu.

Absurdem pokazującym, że taki sam problem ma w Legii i nie potrafi odpowiednio zarządzać szatnią jest to, co stało się po feralnym meczu z Arką Gdynia. Do dziennikarzy w mixed zone przyszło trzech najmłodszych piłkarzy – debiutujący tego dnia w lidze 17-letni Szymański, 19-letni Wieteska i 21-letni Niezgoda. Już pomijamy naprawdę to, że to był to ich jedyny występ w lidze, a Hasi miał przecież stawiać w Legii na młodych. Wydaje nam się, że odpowiedzialność powinna spoczywać na barkach bardziej doświadczonych piłkarzy.

Reklama

O nieumiejętności ułożenia zespołu przez Hasiego świadczą relacje jego byłych podopiecznych. Kilku piłkarzy skarżyło się, że nie był z nimi szczery. Jednym z nich jest Ibrahima Conte, który odszedł do Ostendy. Z kolei Dodi Lukebakio został odsunięty od składu z powodu spóźnienia na zbiórkę. W Anderlechcie był też gagatek większego kalibru, z pewnością trudniejszy do oswojenia i, jak już się domyślacie, z nim Hasi również nie dał rady. Mowa o Anthonym Vanden Borre, wychowanku klubu i reprezentancie Belgii. Zarzucił kolegom, że są mięczakami, został za to przesunięty przez Hasiego do rezerw, ale piłkarzowi nie przeszkadzało to w publicznym oświadczaniu, że nie zamierza odchodzić i czeka na moment zniknięcia z klubu Hasiego. Rzecz miała miejsce w sierpniu, więc – teoretycznie – mógł jeszcze odejść, ale wolał przesiedzieć w klubie cały sezon wyczekując zwolnienia trenera i pozbawiając się zarazem szans na powołanie na Euro 2016.

Jak wiemy, Hasi mimo krótkiego pobytu w Legii zdążył już odsunąć i wskazać palcem paru piłkarzy, którzy mają być winni beznadziejnej gry. – Odsunięcie Rzeźniczaka, Brzyskiego i Vranjesa i zamieszanie wokół nich pokazało, że próbuje odwracać od siebie uwagę. Strzela ślepymi nabojami. Raz bach w lewo, raz bach w prawo, szukanie ofiar. Ale nie potrafi się obronić. Publicznie szuka pozytywów, żeby zakryć nimi to, co złe. Pytanie – dlaczego poszczególni piłkarze Legii są w formie w jakiej są akurat przy Besniku Hasim? Nie widać nawet pomysłu na nowych zawodników, których sobie sprowadził – komentuje to Dariusz Dziekanowski.

Pamiętamy, jak za Berga każdy jechał (nie czepiamy się, bo było to słuszne) po Brzyskim, że praktycznie nie pojawia się na połowie rywala, nie włącza w akcje ofensywne, a przecież to jego atut. Jednak po odejściu Berga Brzyski przyznał, że Norweg mu tego zabronił. Chciał się włączać, a Berg powiedział: “Linia środkowa to dla ciebie koniec. Masz jej nie przekraczać.” Za indywidualne błędy piłkarzy, należy się ich czepiać. Ale za grę zespołu jako całości odpowiada przede wszystkim trener. Zresztą w Belgii mówiono, że nie lubi krytyki i rzadko przyznaje się do błędów.

A te popełnia regularnie. Hasi w Legii od początku wymyślił sobie taktykę 4-3-3. Pomijając, że nie ma do niej pasujących wykonawców. Co ciekawe, w Belgii nie był tak zatwardziały w swoim przekonaniu. – Na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów dość rotował ustawieniem. Widziałem Anderlecht w 4-3-1-2, w 4-4-2 w stylu Atletico Cholo ze środkowymi pomocnikami na bokach (Tielemans grywał wtedy takiego Koke, czyli fałszywego lewego pomocnika), proste 4-3-3, a pod koniec już głównie 4-2-3-1. Pod tym względem Hasi był elastyczny, starał się szukać optymalnego ustawienia do posiadanych piłkarzy, ale gorzej ze stylem i wykorzystaniem, co by nie mówić, naprawdę bogatego zasobu ludzkiego – dodaje Opioła.

A jak w Belgii było z personaliami? Czy “zbudował” któregoś ze swoich podopiecznych? – Na Euro 2016 selekcjoner Belgów nie powołał żadnego piłkarza Anderlechtu, rzecz bez precedensu. W składzie na turniej znaleźli się gracze Mechelen, Oostende czy Club Brugge. Też na liście rezerwowej Brugia i Gent miały swoich reprezentantów. Anderlecht ani jednego. To tylko pokazuje, że nie potrafi promować piłkarzy. Ale to gość, który stawia na swoich, nie rotuje dużo. Dlatego, gdy przychodził do Legii, miałem przeświadczenie, że ściągnie tu swoich – mówi Mitrut.

Przeświadczenie okazało się trafne. Moulin daje jakość, ale Odjidja-Ofoe grał od samego przyjścia mimo nadwagi, a Langil wskoczył do składu pomimo gry na poziomie mieszanki Sławka Peszki z Łukaszem Sierpiną. Co sadzi o nim Guziak? – Jeśli chodzi o Langila, to uważam, że rozstrzał między czołowymi klubami w Belgii, a tymi będącymi niżej w tabeli jest ogromny. Branie piłkarzy z takich klubów jest sporym ryzykiem. Legia jest lepszym klubem, moim zdaniem Waasland-Beveren w Polsce nie łapałoby się nawet do grupy mistrzowskiej. Podejrzewam, że dla niego był to spory szok. Bereven z Legią Czerczesowa nie miąłby większych szans. Teraz za Hasiego, może i tak.

Mecz z Niecieczą był symbolem, który obrazuje Legię Hasiego. To obraz nędzy i rozpaczy. – Hasi nie daje żadnych argumentów, żeby mówić o nim dobrze. Nie znalazł sposobu na wygrywanie meczów. Nie rozegrał na razie ani jednego meczu, którym pokazałby, że coś drgnęło. Legia Hasiego przegrywa bądź remisuje mecze z drużynami, które nie są postrzegane w Europie jako dobre, wartościowe. Nawet w Polsce nie są. A po meczach z Legią zaczynają być. To problem. Jeżeli on uważa, że linia obrońcy robią swoje i mówi to tracąc dwie bramki w Niecieczy, to jest to śmieszne – komentuje Dariusz Dziekanowski.

Po meczu w Niecieczy Hasi wypowiadał także takie słowa: – Mamy trochę problemów, a w tygodniu drużyna wyglądała lepiej w treningu. Musieliśmy dokonać czterech zmian. Sytuacja Bereszyńskiego, Hlouska wygląda tak, że musimy odpowiednio dbać o piłkarzy. Bartek nie zagrał, bo musimy pamiętać o tym, że w środę rozpoczynamy walkę w fazie grupowej Ligi Mistrzów. (za serwisem Legia.Net)

Zwracamy uwagę na pierwsze zdanie, Hasi powiedział: “mamy trochę problemów”. Czerczesow na to słowo reagował tak: Nie chcę słyszeć tego słowa i w moim słowniku go nie znajdziecie. Problem jest wtedy, gdy leży się w grobie – wtedy nic już nie można zrobić. Wszystko inne jest po to, by sobie z tym radzić. Po to tu jestem, by zawsze znaleźć jakieś rozwiązanie, wyjście z sytuacji.

Hasi nie ma pomysłu na wyjście z trudnej sytuacji. Nie ma pomysłu na nic.

Na koniec spójrzmy na jego statystyki z całej dotychczasowej kariery trenerskiej.

RSCA 2013/14: 11 meczów, 25 pkt (2,27 pkt na mecz) – mistrzostwo

RSCA 2014/15: 40 meczów, 74 pkt (1,85 pkt na mecz) – 3. miejsce

RSCA 2015/16: 40 meczów, 74 pkt (1,85 pkt na mecz) – 2. miejsce

Legia 2016/17: 8 meczów, 9 pkt (1,12 pkt na mecz) – 12. miejsce

Jak długo Hasi będzie pracował w Legii – nie wiemy. Natomiast w klubie słyszą sygnał alarmujący pożar. Oto cały Besnik Hasi, na jednym obrazku:

***

Wypowiedzi kolegów Hasiego sprzed wielu lat.

Mirosław Waligóra, medalista olimpijski z Barcelony, który w Belgii występował aż 15 lat, grając w Lommel SK i Verbroedering Geel-Meerhout: – Solidny gracz, bardzo nowoczesny numer 6. W tamtych czasach jako defensywni pomocnicy grali piłkarze, którzy umieli jedynie wybijać piłkę i atakować rywali. On umiał nie tylko odebrać, ale i rozegrać piłkę. Rządził w środku pola, był takim trener na boisku, ustawiał, krzyczał. Pamiętam, że mecze z Genkiem były dla nas derbami, więc ciśnienie było bardzo duże. A jak radził sobie jako trener? Anderlecht to specyficzny klub, ciągle pragnie wygrywać. Wielu trenerom jest tam trudno.

Krzysztof Bukalski, grający z Hasim w Genk: – Facet poukładany, ale żywy, pewny siebie, z charakterem, temperamentem. Solidny piłkarz, szczególnie dobrze pracował w defensywie. Zapamiętałem go jako lubianego w szatni, pozytywnego człowieka, ale nie mam pojęcia, czy jest taki sam, jako trener.

Po opinię zadzwoniliśmy także do Michela Thiry’ego:

– Witam, dzwonię z portalu Weszło. Miałby pan chwilę czasu na rozmowę?
– Każdy ma czas. Zależy na co. Na jaki temat?
– Chodzi mi o Besnika Hasiego. O to, jak go pan ocenia jako zawodnika, a później trenera w Belgii.
– Nie, na to nie mam czasu.
– Yhm, nie ma sprawy, rozumiem.
– Nie, pan nie rozumie! Pan nie rozumie właśnie. Ja nie będę rozmawiał o kimś, kto jest kompetentny, ma wyniki, a waszą robotą jest niszczyć go!
– Niszczyć? Nie, chodzi jedynie o opinię na temat tego, jak radził sobie w Belgii.
– Nie interesuje mnie to, nie interesuje mnie coś takiego.
– Ok. Miłego dnia.
– Miłego, do widzenia.

Nie, nie chcemy niszczyć Hasiego. Doskonale radzi sobie z tym sam.

Samuel Szczygielski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...