Anglicy znów okazali się lepsi. A było tak blisko…

Piotr Tomasik

08 września 2016, 10:32 • 1 min czytania

Spotkania z reprezentacją Anglii od zawsze mobilizowały Polaków w sposób szczególny. Legendarne starcia na Wembley i ogólna niemoc w potyczkach z Wyspiarzami sprawiły, że o dodatkową motywację nigdy nie było trudno. Dokładnie 12 lat temu, 8 września 2004 roku, podopieczni Svena-Görana Erikssona przyjechali do Chorzowa i doprowadzili do tego, że znów musieliśmy obejść się smakiem.

Anglicy znów okazali się lepsi. A było tak blisko…
Reklama

To był naprawdę niezły mecz w wykonaniu Biało-czerwonych. Patrzymy na jedenastkę, która wtedy wybiegła na Stadion Śląski i rzeczywiście – mieliśmy prawo oczekiwać, że to właśnie tamtego wieczoru uda się dokonać niemożliwego. Dudek, Żewłakow, Kosowski, Krzynówek, Żurawski… Był nawet Sebek Mila, który na swoją wielką chwilę w historii występów z orzełkiem na piersi musiał poczekać od tamtego czasu dokładnie dekadę.

Tamtego wrześniowego dnia przede wszystkim nie szło Arkowi Głowackiemu. W pierwszej połowie w dziecinny sposób ograł go Jermaine Defoe, zaś w drugiej stoper Wisły w totalnie pechowy sposób wbił samobója.

Reklama

Polakom na osłodę tej porażki pozostało natomiast niezwykle urokliwe trafienie Macieja Żurawskiego. Najpierw kilka metrów piłkę podciągnął Kosowski, zagrał prostopadle do swojego niedawnego klubowego kolegi, a ten technicznym, precyzyjnym uderzeniem nie dał szans Robinsonowi.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama