Koniec z uważnym śledzeniem rozgrywek, które są tylko substytutami poważnej piłki. Koniec z szeroko rozumianą egzotyką, koniec z piłkarzami, których nazwiska mówią nam mniej więcej tyle, co Małeckiemu kiedyś to Sadloka. Skończyły się wakacje gwiazd, skończyła się międzysezonowa przerwa w najlepszych piłkarskich ligach, najwyższa pora więc, by podsumować pierwsze podrygi nowego sezonu w ramach naszego stałego cyklu „Piłkarz miesiąca”.
Krótkie przypomnienie, choć w zasadzie jego nazwa mówi wszystko – wybieramy w nim gościa, który w danym miesiącu kopał piłkę najlepiej na świecie. Ale nie tylko jego, to byłoby za proste – nasz ranking za każdym razem liczy pięćdziesiąt pozycji. W przeciwieństwie do obecnej Wisły Kraków w Ekstraklasie, najlepsi piłkarze zbierają u nas punkty – 50 za pierwsze miejsce, 49 za drugie, 48 za trzecie i tak dalej, aż do wyczerpania zapasów – dzięki nim lądują w klasyfikacji generalnej. Tym samym na koniec roku poznamy nazwiska najlepszych na przestrzeni dwunastu miesięcy.
Ale jedną rzecz trzeba jeszcze raz wyraźnie napisać, bo wciąż zdarza się, że wytykacie nam to jako błąd. Mianowicie: miesiąc to dla nas pojęcie dość elastyczne. Przykładowo w sierpniowym rankingu nie uwzględniamy meczów, które rozegranego pierwszego dnia tego miesiąca (był to poniedziałek, w czasie którego dokańczano kolejki), a także przedostatniego i ostatniego, gdy do gry wróciło kilka narodowych reprezentacji. Równamy szanse, więc nie rozbijamy kolejek. W pierwszym przypadku spotkania uwzględniliśmy w lipcowym rankingu, w drugim – włączymy je do wrześniowego.
No dobra, to na co patrzeliśmy? Przede wszystkim…
– mecze ligowe, głównie w Anglii, Hiszpanii, Włoszech, Niemczech i Francji,
– Superpuchary, w tym ten Europy,
– ostatnie rundy eliminacji do Ligi Mistrzów i Ligi Europy,
– krajowe puchary, bo gdzieniegdzie do gry wkroczyły już poważne ekipy,
– turniej piłkarski na Igrzyskach w Rio, wiadomo, że nie jest to najważniejsza z piłkarskich imprez (na co braliśmy poprawkę), ale można było w jej trakcie zobaczyć sporo uznanych piłkarzy, a jeszcze więcej wschodzących gwiazd.
To tak w skrócie, bo nie ma co przedłużać. Zaczynamy od szybkiej prezentacji miejsc 50-21.
Jest kilka mniejszych lub większych ciekawostek. No ale trudno był zignorować dwucyfrowy bilans strzelecki Pukkiego (w tym hat-trick z Herthą), liczby Griffithsa, który w bólach, ale jednak wprowadził Celtic do Ligi Mistrzów, czy też kozaczenie El Zhara, którego Las Palmas jest sensacyjnym liderem La Liga. Na tej samej zasadzie o pięćdziesiątkę otarł się nawet Łukasz Teodorczyk, który zaimponował strzelecką formą po przeprowadzce do Brukseli. Ale tylko tyle o nieobecnych, jedziemy dalej.
W środku pola Juventusu doszło tego lata do lekkiego przemeblowania. Najważniejsze zmiany wiążą się z odejściem Pogby i przyjściem Pjanicia, ale początek sezonu wskazuje również na to, że efektem całego zamieszania może być wzrost znaczenia Samiego Khediry w drugiej linii Starej Damy. Na razie to w dużej mierze Niemcowi mistrzostwie Włoch zawdzięczają sześć punktów na starcie nowego sezonu. Strzelał w wygranych meczach na styku z Fiorentiną i Lazio, a wiadomo – „to nie są leszcze, Stefan”. Sporo wycierpiał w ostatnich latach przez kontuzje, wypada mu dobrze życzyć.
A tu z kolei jedna z rewelacji początku sezonu Serie A. 19-letni defensywny pomocnik z Wybrzeża Kości Słoniowej. Atalanta wypatrzyła go w Afryce i wyjęła stamtąd za frytki (300 tysięcy euro po półrocznym wypożyczeniu). W poprzednim sezonie ogrywał się w Cesenie. W Serie B wielkiej furory nie zrobił, ale dostał szansę poziom wyżej i od razu zaczął… ładować jak z armaty. Cztery gole na dzień dobry i świetne noty. Na razie nie dały punktów w lidze, ale w Bergamo jeszcze powinni mieć pociechę z tego spryciarza. Zobaczcie, jak zaskoczył bramkarza Lazio.
Król strzelców poprzedniego sezonu La Liga z nowym przywitał się tak, jak na posiadacza korony przystało. Hat-trickiem, który od razu umiejscowił go na pozycji lidera wyścigu. No a mogło być jeszcze lepiej, bo w drugim starciu sezonu, z Athletikiem Bilbao, Suarez wygrywał zabawę w ciuciubabkę z obrońcami, sęk w tym, że nie udało się wbić piłki do bramki. Za to do jego dorobku trzeba doliczyć udział w zdobyciu Superpucharu Hiszpanii.
Zaryzykujemy stwierdzenie, że Brazylijczyk to jeden z najbardziej niedocenianych piłkarzy na Starym Kontynencie. W ostatnich trzech sezonach, w czasach, w których byle jełop mógł zaliczyć epizod na szpicy w reprezentacji Canarinhos, Raffael finiszował z dwucyfrową liczbą goli w Bundeslidze, w ostatnim również z dwucyfrową liczbą asyst. W tym o jego klasie przekonali się przede wszystkim gracze Young Boys Berno, ale dzięki temu jesienią coś więcej będą mogli powiedzieć o niej również gracze FC Barcelony, Manchesteru City i Celtiku. Niekoniecznie to będą dobre wspomnienia.
Zanim 21-latek z epizodami w Arsenalu na koncie wywołał poruszenie na rynku transferowym (więcej TUTAJ), zrobił to na Igrzyskach Olimpijskich w Rio. W nieco bardziej efektowny sposób. Został najlepszym piłkarzem tamtejszego turnieju (i królem strzelców), czyli przyćmił nie tylko wymienionych powyżej Johna Mikela Obi i Neymara, ale jeszcze kilku innych bardziej znanych piłkarzy, jak np. Marquinhos, Son, bracia Bender, Brandt, Meyer czy Ginter. Niezły wyczyn, wraz z kolegami z ekipy zgarnął srebro. Warto mu się przyglądać.
W ostatnich miesiącach wsiadł na kolejkę górską i jedzie bez trzymanki. Wygrał Ligę Mistrzów, ale na początku drugiej połowy finału musiał opuścić boisko ze względu na kontuzję. Ta wyeliminowała go z finałów mistrzostw Europy, a po wyleczeniu się, sezon zaczął z wysokiego C. W 119. minucie meczu z Sevillą zapewnił Realowi Superpuchar Europy, a w lidze hiszpańskiej wygląda naprawdę korzystnie. Teraz tylko unikać dołków.
Jeszcze kilka tygodni temu mówiło się, że będzie jedynym z najbardziej sfrustrowanych obrońców w Anglii. Jego Hull City miało być nie tylko pewnym kandydatem do spadku. Jego Hull City miało być mocnym kandydatem do miana najgorszej drużyny w historii Premier League! A on był jednym gotowym do gry na starcie sezonu stoperem. Tymczasem Leicester City, Swansea City, Manchester United – żadna z tych drużyn nie przejechała się po nich walcem. Ba! Z „Lisami” i „Łabędziami” udało się nawet wygrać, a „Czerwone Diabły” wyrwały trzy punkty dopiero w doliczonym czasie gry. Za to Daviesowi jako pierwszemu na Wyspach udało mu się zatrzymać Ibrę. Potwierdził tym samym świetną formę, wykręca świetne statystyki w obronie. Średnio blokuje 3,3 strzału na mecz, przerywa blisko 12 akcji, notuje po 7 przechwytów.
Świetnie nastawiony celownik na początku nowego sezonu. Nie przekonał się o tym Roman Buerki w meczu o Superpuchar Niemiec (Bayern poradził sobie bez goli Lewego), ale golkiper Werderu Brema i ten Carl Zeiss Jeny już tak. I to bardzo boleśnie, Polak wymierzył im po trzy ciosy. I to tak, że naprawdę nie było co zbierać. Co tu dużo mówić, szykuje się kolejny pasjonujący sezon w wykonaniu Lewandowskiego.
W Manchesterze już przeżywają fakt, że w styczniu pojedzie z reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej na Puchar Narodów Afryki, co biorąc pod uwagę, że zagrał dopiero w czterech meczach, jest dość znaczące. 38 milionów euro, które za niego wyłożono, oznacza, że jest jednym z najdroższych obrońców w historii futbolu, ale na Old Trafford już liczą, że będzie to inwestycja tak dobra, jak fortuna wydana kiedyś za Rio Ferdinanda. Z miejsca wymiata w obronie United, imponuje skutecznością. Szybko zdobył też uznanie kibiców – w ich głosowaniach na piłkarza miesiąca przebija nawet Ibrę.
Kapitan Ajaksu ma za sobą tzw. miesiąc konia. Osiem goli na samym początku rozgrywek, już przebył połowę drogi do powtórzenia wyniku strzeleckiego z poprzedniego sezonu. Dzięki niemu tęsknota za Arkadiuszem Milikiem nie jest w Amsterdamie aż tak odczuwalna. Jednak choć Klaassen robił, co mógł, do Ligi Mistrzów Holendrów wepchnąć się nie udało. Kolejny piłkarz, na którym Ajaks zarobi naprawdę grube miliony.
Kolejny miesiąc, w którym potwierdził, że jest jednym z najlepszych napastników na świecie. No i od razu to, że przy Guardioli może wykręcić jeszcze bardziej imponujący bilans strzelecki. A start sezonu mógłby być dla niego jeszcze lepszy, gdyby:
a) nie zmarnował dwóch rzutów karnych z meczu ze Steauą Bukareszt,
b) trzymał łokcie z daleka od twarzy przeciwników.
Czeka go teraz krótki odpoczynek, opuści derby Manchesteru (sic!). Niepowetowana strata.
Tak, już oficjalnie, jest znów w świecie żywych, a nie w tym, w których z nieudolnych piłkarzy kręci się grubą szyderę. Sygnały wysyłał w końcówce poprzedniego sezonu, w trakcie Euro były one jeszcze bardziej widoczne, teraz nie ma złudzeń, znów jest liderem Chelsea. Możliwe nawet, że zostanie piłkarzem miesiąca w Premier League, nam bardziej zaimponowali inni, co nie oznacza, że Hazarda nie doceniamy. Wręcz przeciwnie, spodziewamy się jeszcze większych fajerwerków z jego strony.
Real nie poszalał na rynku transferowym? Zgadza się, 30 baniek za Moratę i tyle, wyjątkowo spokojne lato. Co jednak nie oznacza stagnacji, bo wracający z wypożyczenia do Espanyolu (4 gole i 15 asyst w zeszłym sezonie) Asensio od razu wywołał spore poruszenie w piłkarskiej Europie, potwierdził udany okres przygotowawczy. Brylant, fantazja z rodzaju tych, które umożliwiają wielkie rzeczy. Gol z Sevillą w Superpucharze Europy to majstersztyk. Zresztą, takich graczy lepiej się ogląda, niż o nich opowiada…
Nowa stylówa, ale styl gry ten sam. Czyli od początku na bogato, z worka wysypały się zarówno bramki, jak i asysty, a także imponujące indywidualne akcje. Przede wszystkim z Betisem, a także w dwumeczu o Superpuchar Hiszpanii. Udany początek sezonu, więc tym większe są w Barcelonie obawy związane z urazem, jakiego nabawił się w meczu reprezentacji przeciwko Urugwajowi.
Cóż za szczęście, że nie wyjechał odcinać kuponów do MLS czy innych Chin! Zlatan to gość stworzony do wielkiej piłki, koniec kropka. Od razu wziął się za odbudowywanie potęgi Manchesteru United. Rozstrzygnął mecz o Tarczę Wspólnoty z Leicester City, trzy kolejne bramki dołożył w lidze. Jak już wspominaliśmy, zatrzymało go tylko Hull City i Curtis Davies. Strach pomyśleć, co będzie gdy Mourinho już na dobre poukłada te wszystkie klocki.
Po raz kolejny został w Lyonie – władze podsuwają mu pod nos nowy kontrakt do podpisania – choć w zasadzie co okienko transferowe nie brakuje chętnych na jego pozyskanie, głównie w Anglii. 25 lat, a już 78 goli dla francuskiej drużyny w Ligue 1. W tym sezonie może pęknąć setka, zaczął bowiem od popisu strzeleckiego. Obecnie w lidze trafia co 38 minut! Czekamy na weryfikację na jeszcze szerszych wodach, choć wydaje się, że to typ, który będzie strzelał zawsze i wszędzie.
Jeden z najlepiej zapowiadających się lewych obrońców na świecie. Poprzedniego sezonu 24-latek, który do Paryża przeprowadził się z Monaco za 25 milionów, nie może zaliczyć do udanych, bo więcej szans od Blanca dostawał doświadczony Maxwell. Jednak w nowym rozdaniu, u Emery’ego, na lewej stronie defensywy rządzi on i trzeba powiedzieć, że robi to niezwykle efektownie. Obrońca, który trafia w trzech pierwszych meczach nowego sezonu? Tak, to właśnie on. Bardzo solidny w tyłach i genialny z przodu, co jeszcze potwierdził niedawno na kadrze.
Mistrzostwa Europy we Francji miał tak beznadziejne, że szkoda gadać. Lider reprezentacji, którą wprowadził na turniej, a na nim piach. Silny punkt jedenastek, w której znajdowali się najsłabsi piłkarze lub też największe rozczarowanie francuskiego turnieju. A że wcześniej w Barcelonie też zawodził, nic nie wskazywało na zwrot akcji. A miarą tego, jak bardzo spektakularny to zwrot, jest fakt, że w czterech meczach wypracował tyle samo bramek co w 25 w poprzedniego sezonu. Co jednak ważniejsze, odgrywa bardzo ważna rolę w kluczowych momentach (jak z Atheltikiem na przykład), żadne tam uzupełnienie. Skorzystał z nieobecności Neymara, więc musi liczyć się z tym, że jego pozycja za chwilę będzie trochę słabsza, ale bez dwóch zdań tym początkiem kupił sobie dużo szans w dalszej części sezonu.
Nic nie ujmując Sassuolo, nie spodziewaliśmy się, że kiedykolwiek piłkarz tej drużyny wyląduje tak wysoko. Wiadomo, że 22-latek prędzej czy później zagra w wielkim klubie (Juventus ma klauzulę odkupu), ale na razie cieszy swoimi popisami widzów ze Stadio Città del Tricolore i robi to w każdym meczu swojej drużyny. Zero pustych przelotów, za każdym razem, czy to w lidze, czy w pucharach, jest kluczowym zawodnikiem. Kosmiczna forma. W poprowadzeniu ekipy do korzystnego rezultatu na razie potrafili mu przeszkodzić tylko…pracownicy własnego klubu, pewnie słyszeliście o walkowerze za mecz Pescarą, w którym Berardi wcisnął gola na wagę trzech punktów.
Na wstępie ustalmy jedno – nie było w tym miesiącu piłkarza, który w znaczący sposób odjechał konkurencji, nikt nie zdążył tego zrobić. Z tej wyrównanej stawki postawiliśmy na Sterlinga, który nawet nie tyle odżył pod wodzą Guardioli, co przeszedł sporą metamorfozę. W końcu wygląda na piłkarz wartego ponad 60 baniek. Naprawdę nie spodziewaliśmy się po nim takiej inteligencji w grze, bo to, że ma warunki fizyczne/motoryczne wiadomo było od zawsze. Sposób? Angielskie media zwracają uwagę na to, że nowy menedżer musiał popracować nad głową zawodnika, bo z tym chłopak ma problemy (pamiętacie srebrny kibel?), ale sam Guardiola mówił o niuansach taktycznych, zrozumieniu roli w drużynie. Sterling ma być w jego drużynie częściej przy piłce. Tylko tyle albo aż tyle. A to, że doskonale wie, co z nią zrobić, potwierdził już w meczach z Sunderlandem, Stoke, West Hamem i Steauą.
*
Kolejne przetasowanie na szczycie klasyfikacji generalnej. Miesiąc temu Ronaldo przeskoczył Messiego, lecz Argentyńczyk szybko wykorzystał kontuzję lidera. Piękny, wyrównany pojedynek, choć oczywiście wolelibyśmy, aby obaj byli ciągle zdrowi (teraz kłopoty ma Messi, a Ronaldo wraca). Wciąż jednak nie można lekceważyć trójki znajdującej się za plecami, każdy jeszcze może namieszać, co oczywiście opiszemy w kolejnych miesiącach.
Przygotował Mateusz Rokuszewski