Szefowie ligi austriackiej ni stąd ni zowąd postanowili wybrać jedenastkę najlepszych obcokrajowców w historii ligi. A w niej: Antonin Panenka, Dejan Savicevic, Mario Kempes, Hugo Sanchez… Stanisław Czerczesow i Krzysztof Ratajczyk! Jakby to powiedział były szkoleniowiec Legii, my eta ljublju!
Stanisław Czerczesow spędził w Austrii sześć lat i z nieistniejącym już Tirolem Innsbruck zgarnął mistrzowski hat-trick w latach: 2000, 2001 oraz 2002.
Jednak skupmy się na Ratajczyku. To miły, nieco zaskakujący widok. Ale po przypomnieniu sobie, ile w Austrii osiągnął, nie ma co się dziwić. 142 mecze dla Rapidu, 72 dla Austrii i ponad 80 dla mniejszych austriackich klubów. Do tego 10 goli w trakcie dziesięcioletniego pobytu w Austrii. Plus oczywiście głośny transfer w 2002 roku, kiedy to przeszedł z Rapidu do Austrii Wiedeń. Zdradził swój klub, przechodząc do lokalnego rywala jako kapitan. Trudno nie znaleźć tu analogii z transferem Luisa Figo do Realu dwa lata wcześniej. Przyznawał wtedy, że na miasto woli nie wychodzić, a jak już wyszedł, zdarzyło mu nie wracać do domu, lecz do szpitala. Jednak nie przywiązywał większej uwagi do klubowych barw. 11 lat wcześniej zamienił przecież Poznań na Warszawę, z Warty przechodząc do Legii. Nic nie zmieniało w jego wyborze to, że był rodowitym poznaniakiem. Futbol był dla niego bardziej pracą, niż pasją. I szybko zniknął z życia.
Może przypomnieć to mu i kibicom czasy, kiedy rywalizował z gwiazdą ich kalibru, Ericiem Cantoną. Liga Mistrzów, rok 1996, mecz Rapidu z “Czerwonymi Diabłami” Sir Aleksa Fergusona. Odbił sobie to, na co nie zdążył w 1991 roku, bo dołączył do Legii dopiero po słynnym dwumeczu z Manchesterem United. W 1996 roku toczył zaciekłe pojedynki na skrzydle właśnie z francuskim gwiazdorem. Z wspomnianego meczu została mu zakrwawiona koszulka Cantony. Jest to ostatnia rzecz, która przypomina mu o karierze, bo od piłki całkowicie się odciął.
Od wspomnianego meczu minęło 20 lat. Biorąc pod uwagę, że Ratajczyk nie ma już nic do czynienia z futbolem, telefony odbiera tylko od rodziny, a meczów nie ogląda nawet w telewizji, może jeszcze nie wiedzieć o tym wyróżnieniu.