Reklama

Jeżeli był nam potrzebny prysznic, to dobrze, że przyszedł teraz

redakcja

Autor:redakcja

05 września 2016, 07:36 • 7 min czytania 0 komentarzy

– Jeżeli był nam potrzebny zimny prysznic, to dobrze, że przyszedł w tym momencie, a nie później. Dwa najbliższe mecze eliminacyjne, z Danią i Armenią w październiku na Stadionie Narodowym w Warszawie, musimy bezwzględnie wygrać, by odrobić to, co straciliśmy. W szatni byliśmy wściekli, ciężko mi wytłumaczyć, jak mogliśmy nie wygrać. Ale wierzę, że to wszystko odrobimy. Szkoda, że po przerwie daliśmy się zepchnąć do defensywy – mówi w dzisiejszym „Fakcie” i „Przeglądzie Sportowym” świeżo po meczu Łukasz Fabiański.

Jeżeli był nam potrzebny prysznic, to dobrze, że przyszedł teraz

FAKT

100

Marne granie w Kazachstanie – tak „Fakt” tytułuje stronę o meczu. Przytoczymy rozmówkę z Łukaszem Fabiańskim.

Dlaczego tak lekkomyślnie straciliście pewne, wydawałoby się, zwycięstwo?

Reklama

Jestem zaskoczony wynikiem, tym bardziej że spotkanie ułożyło się dla nas idealnie. Wydawało się, że mamy mecz pod pełną kontrolą i nic złego nam się nie może przytrafić. Szkoda, że nie zareagowaliśmy na kilka ostatnich minut pierwszej połowy, kiedy dostaliśmy dwa ostrzeżenia od rywali. Później nie potrafiliśmy sobie poradzić z naporem Kazachów, uporządkować gry. Rywale wyrównali.

Jak pan to wytłumaczy?

Nie wiem, czy zgubiła nas pycha. Cały czas staraliśmy się grać po swojemu, według własnego planu i scenariusza. Kazachowie grali cały czas ostro, po przerwie nabrali jakiegoś pędu, zaczęli sobie stwarzać okazje pod naszą bramką. Zdominowali nas, a my pozwoliliśmy sobie odebrać zwycięstwo.

101

Paweł Brożek mówi, że tak źle to jeszcze w Wiśle nie było.

– Odkąd jestem w Wiśle, nigdy nie było tak źle – twierdzi Brożek. – Nawet w zeszłym roku, gdy przegraliśmy sześć kolejnych spotkań, wiedzieliśmy, że było to spowodowane serią kontuzji i kartek kluczowych zawodników. Po wygranym meczu z Pogonią myślałem, że to wszystko będzie zmierzało w dobrym kierunku, ale tak się nie stało – dodaje. (…) – Nikt nie ma do nikogo pretensji, bo każdy zdaje sobie sprawę, że gra poniżej swoich możliwości – podkreśla.

Reklama

GAZETA WYBORCZA

Kadra trafiła nawet na okładkę:

102

Czego dowiedzieliśmy się po remisie z Kazachstanem?

To nie była ani reprezentacja z Euro 2016, ani z eliminacji ME. Przez większość meczu w Astanie oglądaliśmy drużynę z początku pracy Adama Nawałki. Niepotrafiącą wziąć meczu w swoje ręce, nieskuteczną w ataku i niechlujną w obronie. Wszystkie akcje Kazachów zaczynały się od niedokładnych podań (Zieliński) albo strat Polaków (Lewandowski, Milik). Dwa gole padły po błędach Macieja Rybusa. Jeszcze przed chwilą widzieliśmy w reprezentacji drużynę do bólu rzetelną, która nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. W Astanie zagrała zdecydowanie poniżej własnych możliwości i podkopała zaufanie, na które zapracowała przez ostatnie dwa lata.

104

Jak nie dopuścić do upadku Wisły Kraków? Mamy trochę kuchni.

Niewiele brakowało, by już w środę Wdowczyk stracił pracę. Na przeszkodzie stanęły pieniądze – w przypadku zwolnienia trenerowi wciąż trzeba by wypłacić cały kontrakt obowiązujący do końca sezonu (zwolnieni współpracownicy mieli trzymiesięczne wypowiedzenia). A na to nie stać klubu. Wydawało się jednak, że przyparty do muru Wdowczyk sam złoży dymisję – w ten sposób zrezygnowałby z pieniędzy. W czwartek wieczorem nawet pożegnał się z częścią piłkarzy. – Mną też czasami targają emocje. W czwartek sporo było ich również u zawodników. Po ludzku z kilkoma się pożegnałem, bo nie wiedziałem, co będzie na drugi dzień. To był taki ludzki Wdowczyk. W piątek wyszedł piłkarski, który mówi: „Nie, to nie jest sposób, będziemy walczyć do końca” – opowiada trener. W piątek poprowadził drużynę, ale po meczu długo rozmawiał z Szymańskim. Wymiana zdań nie wyglądała na przyjacielską pogawędkę. Wdowczyk wywołał spore zamieszanie, ale na razie zostaje w klubie. Ma przygotować drużynę do kolejnego meczu z Jagiellonią Białystok. Wstępu do szatni pozbawiono za to Michała Adamczewskiego. Miał być koordynatorem pionu szkoleniowego w klubie, zatrudnił go jeszcze poprzedni właściciel – Meresiński. Nowi właściciele nie wpuszczają go do klubu, twierdzą, że umowa zawarta między Adamczewskim a klubem jest nieważna. A nawet gdyby była, to „złamał klauzulę poufności, co stanowiło podstawę rozwiązania umowy na wypadek, gdyby kontrakt został uznany za ważnie zawarty” – enigmatycznie informuje klub.

103

SUPER EXPRESS

W tekście po meczu nie znajdujemy niczego odkrywczego, więc nie będziemy was nim katować. Z ciekawszych rzeczy mamy rozmówkę z Jakubem Czerwińskim.

Ma pan jakieś obawy związane teraz z przeskokiem do najlepszego zespołu w Polsce?

Nie. Szok już przeżyłem, widząc jak profesjonalnie zorganizowana jest Legia, od wielkości szatni począwszy, do kliniki medycznej, która mieści się na stadionie. Pozostaje mi trenować i rozwijać się po względem sportowym. Chcę grać i pomagać drużynie. Nie spodziewam się cudów, ale nie przyjechałem po to, żeby siedzieć na ławce. Po podpisaniu kontraktu dostałem trzy dni wolnego, żeby pożegnać się z kolegami z Pogoni i przewieźć rzeczy, ale i rozpiskę do ręki, jak mam ćwiczyć i ile biegać w tym czasie. Jeśli dostanę szansę w lidze, to dam trenerowi argumenty, żeby zastanowił się kto ma być stoperem numer 2, obok Michała Pazdana.

105

PRZEGLĄD SPORTOWY

Pomysłowa okładka:

106

Tekst po meczu oczywisty jak flaki z olejem, przejdźmy więc dalej. Obok mamy występ Zielińskiego pod lupą. Fragment:

W drugiej połowie młody pomocnik był już częściej przy piłce. Widoczne to było w pojedynczych zagraniach, jak również w kontrolowaniu tempa gry. Od kiedy gospodarze wyrównali, Zieliński starał się wziąć na siebie jeszcze więcej odpowiedzialności, praktycznie wszystkie jego zagrania były celne i do przodu. Zabrakło jednak tych kreujących sytuacje napastnikom (raz po indywidualnej akcji dobrze dostrzegł Roberta Lewandowskiego, ale ten był na spalonym). Kiedy dzień przed wylotem do Astany spotkaliśmy się z Zielińskim, biła od niego pewność siebie. Do EURO wracać nie lubi, ale pytań na temat turnieju nie unikał. Mówił też o pisaniu nowej historii, jaką są eliminacje MŚ w Rosji. W pierwszym rozdziale nie będzie miał jednak zbyt wielu stron do zapisania.

107

„PS” ocenia kadrowiczów Nawałki. Najgorszy Rybus (2). Najlepszy Lewy (6).

Arkadiusz Milik – 3

Pechowiec. Co z tego, że pokazywał się do gry, skoro obijał poprzeczkę, słupek, marnował inne okazje. Przypominał się Milik z EURO, kiedy też po jego strzałach piłka zwykle nie wpadała do bramki.

Robert Lewandowski – 6

Tym razem musiał położyć szczególny akcent na twardą walkę. Przytrafiały mu się starty, ale wywalczył rzut karny, który zamienił na gola, przy akcji na 1:0 też miał swoje zasługi. To również on świetnie podawał do Błaszczykowskiego, który przy stanie 2:2 trafił jednak tylko w słupek.

108

Łukasz Fabiański próbuje tłumaczyć przyczyny straty punktów.

Po pochwałach, które spłynęły na zespół po EURO, złapaliście kontakt z ziemią?

Jeżeli był nam potrzebny zimny prysznic, to dobrze, że przyszedł w tym momencie, a nie później. Dwa najbliższe mecze eliminacyjne, z Danią i Armenią w październiku na Stadionie Narodowym w Warszawie, musimy bezwzględnie wygrać, by odrobić to, co straciliśmy. W szatni byliśmy wściekli, ciężko mi wytłumaczyć, jak mogliśmy nie wygrać. Ale wierzę, że to wszystko odrobimy. Szkoda, że po przerwie daliśmy się zepchnąć do defensywy.

Rozluźniło was prowadzenie?

Mogło tak wyglądać, ale w przerwie powtarzaliśmy sobie, że nie wolno stracić koncentracji. Kazachowie prowokowali, grali ostro, mieliśmy zachować rozwagę, nie dać się ponieść emocjom. Niestety, straciliśmy kontrolę nas spotkaniem, wdarł się chaos, którego nie opanowaliśmy do końca. To dopiero początek eliminacji, wciąż wszystko jest w naszych rękach i nogach, ale tego zwycięstwa bardzo żal.

109

W numerze znajdujemy też wywiad Michała Pola z Frankiem Lampardem.

Muszę przyznać, że dziwnie się czułem, mogąc wejść do waszej szatni na Yankee Stadium tuż po meczu. Jak intruz. Wyobraża pan sobie coś takiego w Europie, na Stamford Bridge?

Wolę sobie nawet nie wyobrażać reakcji Johna Terry’ego (śmiech). Szok nie, ale jako zawodnika ligi angielskiej rzeczywiście mnie mocno zdziwiło. Ale wie pan co, przybywałem do Ameryki wiedząc, że czekają mnie różnice kulturowe, że podejście do piłki będzie tu odrobinę inne, a ja muszę to zaakceptować i docenić. Dla tutejszych mediów bliski kontakt z zawodnikiem jest niezwykle ważny. Od lat wypracowane są tu pewne zasady, poddałem się im i nie mam z tym najmniejszego problemu. Inaczej – problem jest wtedy kiedy przegrywasz. Kiedy wygrywasz i zostajesz bohaterem wieczoru nic ci nie przeszkadza, możesz o tym gadać z każdym bez końca nawet w szatni.

Do czego było najtrudniej się przyzwyczaić w MLS?

Na boisku mecz wygląda tak samo. To wciąż ten sam futbol, mimo że nazywają go tu soccer. Różnice są na zewnątrz. Na przykład odległości jakie musimy przejechać na mecz – kontynent jest olbrzymi. Przez to tydzień w trakcie sezonu wygląda trochę inaczej. Inaczej patrzy się na tabelę, bo wiesz, że czekają cię play off’y. Ale codzienny biznes jest w sumie taki sam jak wszędzie pod słońcem: ciężko harujesz na treningu, żeby później to się przełożyło na mecz. Inaczej w futbolu się nie da.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Tottenham był dobry, ale to za mało. City o krok od mistrzostwa

Kamil Warzocha
17
Tottenham był dobry, ale to za mało. City o krok od mistrzostwa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...