Po meczu wykonaliśmy telefon do Roberta Podolińskiego, który na gorąco zanalizował nam dzisiejsze spotkanie. Kto najbardziej zawinił? Dlaczego na drugą połowę nie wyszliśmy tak jak na pierwszą? Czy zmiany cokolwiek by przyniosły? Zapraszamy do lektury.
Co stało się po dobrej pierwszej połowie?
Zadecydowało pierwsze 15 minut po przerwie. Daliśmy wtedy poczuć Kazachstanowi, że jest w stanie nam coś zrobić. Szczególnie na lewej stronie daliśmy rywalom za dużo swobody. Bramka na 2:1 była wypadkową tego, że bardzo spokojnie wyszliśmy na drugą część spotkania. Za spokojnie. Tak jak w pierwszej było widać dużą różnicę między naszą reprezentacją a Kazachami, tak w drugiej dostali oni wiatru w żagle przez naszą bierną postawę. Powinniśmy zagrać tak jak przystało drużynie z wyższej półki, czyli dobić rywali i zabrać trzy punkty do Polski. Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że może zdarzyć się coś złego. Między nami a przeciwnikami była tak duża dysproporcja, że nie spodziewałem się wyrządzenia nam jakiejkolwiek krzywdy przez Kazachów. Przecież na boisku mieliśmy samych przedstawicieli najlepszych czterech lig w Europie, nie licząc hiszpańskiej, bo nie zagrał nikt z La Ligi. Obawiałem się tylko, że któryś z naszym zawodników dostanie czerwoną kartkę, bo właśnie o to Kazachom chodziło. Chcieli sprowokować Milika czy Lewandowskiego i grać w przewadze. Sędzia nie zapanował nad agresją, bo już przy pierwszym ostrym faulu powinien pokazać żółtą kartkę, dzięki czemu oglądalibyśmy mniej zapasów, a więcej gry w piłkę.
Brakowało nam środka pola. Piotra Zielińskiego zapamiętamy z tego meczu pewnie najbardziej za uderzenie przeciwnika w twarz.
Piotrek Zieliński to zawodnik, który ma bardzo fajne momenty. I jestem przekonany, że nie raz będziemy mogli na niego liczyć. Potrafi wygrać pojedynek jeden na jeden z obrońcą i szuka ciekawych rozwiązań z przodu. Mimo krytyki Piotrka, uważam, że dawno nie mieliśmy tak świetnie wyszkolonego ofensywnego pomocnika.
W takim razie dziś się spalił?
Na pewno nie był to wielki mecz Zielińskiego ani Krychowiaka. Czy Zieliński się spalił? Po tym jednym meczu na EURO z Ukrainą też mocno go krytykowaliśmy, a moim zdaniem potrzebuje on trochę czasu. Na pewno będzie grał dla kadry lepsze mecze niż ten, bo dziś zagrał średnio i nie ma co się czarować, że było inaczej.
Zagrał średnio też dlatego, że nie miał obok siebie pewnego Grzegorza Krychowiaka?
Oczywiście. Po EURO mamy opinię, że zagraliśmy we Francji świetnie właśnie w środku pola, a wyrobiliśmy sobie ją głównie przez świetną grę Grześka. Może to wyświechtane hasło, ale w środku pola najwięcej zależy od dyspozycji “szóstki”, a jego gra w drugiej połowie dzisiejszego meczu była tego przykładem. Zagrał kilka niedokładnych piłek, a przy akcji Islamchana w 37. minucie nie trafił w piłkę. Z kolei stracił ją wtedy Piotrek Zieliński, a zbyt łatwo rywala puścił Bartek Salamon.
Pierwsza bramka wyglądała tak, jakby przy wyskoku do górnej piłki Rybus zapomniał, że ma 1,70 m wzrostu…
Kiedy w tej akcji piłka znalazła się w bocznej strefie, od razu powinniśmy kryć jeden na jeden w polu karnym. Maciek Rybus wyszedł do piłki i źle obliczył jej lot. Uważam, że założenie trenera Nawałki, żeby wyjść na lewej stronie Rybusem i Kapustką, było bardzo dobre. Takie ofensywne ustawienie w pierwszej połowie dało nam to, czego oczekiwaliśmy, czyli dobry atak pozycyjny, podwajanie się na skrzydłach podczas ofensywnych akcji. Podczas pierwszej części idealnie się to sprawdziło. Jednak coś kosztem czegoś. Maciej Rybus dobrze atakuje, ale słabo broni. On i Bartek Kapustka mieli spore kłopoty z grą defensywną. Zresztą przy drugiej bramce doskok Kapustki do rywala powinien być agresywniejszy. Za to z defensywą po drugiej stronie nie mieli problemów Piszczek i Błaszczykowski – moim zdaniem dwaj najlepsi polscy zawodnicy w tym meczu.
Bartosz Salamon też nie był pewny z tyłu.
Rozumiem wystawienie go, bo pod takiego rywala powinien się sprawdzić. Dobrze wyprowadza piłkę, jest bardzo wysoki. Poza tym Michał Pazdan narzekał na uraz. Ale oczywiście nie możemy się głaskać, popełnialiśmy błędy i kilka z nich popełnił także Salamon. Niestety, czasy rozbijania słabszych rywali się skończyły. Rzadko jesteśmy świadkami sześciu czy siedmiu bramek przewagi w meczu o punkty.
Wspomniany przez pana Błaszczykowski trafił pod koniec meczu w słupek, wcześniej Milik dwa razy uderzył w poprzeczkę. Można powiedzieć, że mieliśmy pecha, czy to żadne usprawiedliwienie?
Oczywiście, że mieliśmy. W ogóle piłka to w dużej mierze szczęście lub jego brak. Arek Milik mógł załatwić nam ten mecz w pierwszej połowie. Trzecia bramka – a były na nią okazje – wybiłaby Kazachom myśl o comebacku. Jak mówi Czesław Michniewicz, 2:0 to bardzo niebezpieczny wynik i niestety dziś okazał się dla nas zgubny. Na początku drugiej połówki dostajemy bramkę kontaktową. U nas widziałem nerwowość, a wśród piłkarzy Kazachstanu bardzo dużą swobodę. Graliśmy ze słabym rywalem, a mimo wszystko z bardzo dobrej strony pokazali się ofensywni piłkarze, szczególnie Islamchan i Chiżniczenko.
Właśnie, dwa gole strzela nam piłkarz, którego wypluła Ekstraklasa. Nie jest to upokarzające?
Nie rozpatrywałbym jego dwóch goli w takich kategoriach. Było kilka przypadków, w których piłkarz nie sprawdzał się w Polsce, odchodził i w innym miejscu zostawał gwiazdą. Albo odwrotnie – bierzemy do Polski zawodników nie potrafiących poradzić sobie w różnych krajach, a u nas wyrastają na wyróżniających się ligowców. To piłka. Czasem ktoś o słabszych umiejętnościach trafia na swój dzień. Chożniczenko pokazał się dziś z bardzo dobrej strony, nie powiedziałbym w żadnym wypadku, że jego gole były dla nas upokorzeniem.
Pierwsza zmiana w naszym zespole miała miejsce w 82. minucie. Nie wszedł zawodnik ofensywny, np. Wilczek, Teodorczyk czy Wszołek, tylko Karol Linetty…
Nasze wyjściowe ustawienie bardzo mi się podobało, natomiast zmiany… Tutaj więcej wie trener Nawałka. To on widział rezerwowych w treningu i widocznie jego zdaniem żaden z nich nie wniósłby niczego nowego do gry. Napastników bym nie wprowadzał, bo Lewandowski zagrał nieźle, a Milik stwarzał sobie sytuacje, więc rozumiem zostawienie ich na boisku. Większe problemy mieliśmy z przetransportowaniem piłki do napastników. Pewnie dlatego Adam Nawałka postawił na Linettego. Szkoda, że nie mieliśmy Kamila Grosickiego, bo on wniósłby pewnie coś nowego do gry, lub grałby od pierwszej minuty, a rolę dżokera spełniałby Kapustka.
Jak mówi Zbigniew Boniek, lepiej, żeby było dwóch rannych niż jeden zabity?
Kazachstan miał kolejne okazje po drugiej bramce, ale umówmy się – nie sądzę, aby któryś piłkarz z Kazachstanu szybko usnął po dzisiejszym meczu, bo to dla nich naprawdę duży sukces. Z kolei nasi piłkarze też pewnie szybko nie usną, niestety z innego powodu. Moim zdaniem to niespodzianka dużego kalibru.
Rozmawiał Samuel Szczygielski