Dzień po przegranych rzutach karnych z Portugalią, późniejszym zwycięzcą Mistrzostw Europy we Francji, kaca miało jakieś 35, może 38 milionów Polaków. W kaprawym humorze, poza próbą pocieszania się fantastycznym wynikiem, który jeszcze rok temu większość z nas brałaby w ciemno dominowały pytania – co dalej? Czy to była ostatnia szansa tego pokolenia na wielkie zwycięstwa? Czy to był ostatni turniej Kuby Błaszczykowskiego, czy za dwa lata w Rosji zobaczymy te same twarze?
Po powołaniach Adama Nawałki na rozpoczęcie tej odysei w Kazachstanie widać już, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Trzon drużyny pozostaje ten sam, to naturalne, ale warto zwrócić uwagę – na razie nie pojawiły się na horyzoncie jakiekolwiek wątpliwości dotyczące tego zespołu w nadchodzących dwóch latach. Spójrzmy bowiem na listę powołanych i ich aktualną sytuację oraz – co w kontekście mundialu najważniejsze – na dalsze prognozy.
W bramce pozostali Wojciech Szczęsny, Łukasz Fabiański i Artur Boruc. Tak naprawdę do Rosji może nie wytrzymać na najwyższym poziomie tylko ostatni z nich, który zresztą nie zagrał we Francji ani minuty. Na finałowym turnieju, o ile naturalnie do niego awansujemy, Szczęsny będzie mieć 28 lat, Fabiański – 33. Biorąc pod uwagę specyfikę gry na bramce i pamiętając o tym, że i jeden, i drugi ma już na tyle solidną reputację, by w razie utraty miejsca w składzie przejść do innego porządnego klubu – tragedii nie będzie. Nie chcemy już uciekać w jakieś ekstremalne przykłady Buffona czy van der Sara, ale nawet finaliści z tego roku, Francja i Portugalia, mieli w bramce ludzi dojeżdżających do trzydziestki – 29-letniego Llorisa i rok młodszego Rui Patricio. A pamiętajmy, że może dojechać jeszcze Bartłomiej Drągowski albo inny Maksymilian Stryjek (20-letni bramkarz, siedzi już na ławce Sunderlandu). Generalnie jednak – ciężko prognozować jakąś katastrofę i nagłe obniżenie umiejętności przez żelazny duet.
Obrona? Tu w teorii może być najsłabiej. Nie mamy jakichś młodych talentów podbijających Ligę Mistrzów i silne zagraniczne ligi. Artur Jędrzejczyk, Michał Pazdan i Kamil Glik to roczniki 1987 i 1988, w dodatku pierwsi dwaj chyba właśnie przeżywają swój najlepszy okres i szczyt formy. O ile Glik raczej gorszy nie będzie, nie po grze w Monaco w całkiem silnej lidze i europejskich pucharach, o tyle o Jędrzejczyka czy Pazdana jednak się trochę obawiamy. Najstarszy gladiator Piszczek będzie mieć w 2018 roku 33 lata, sam o sobie mówi: to ostatnia moja szansa na mundial. Wsparciem mógłby być Kuba Błaszczykowski, który ostatnio również grywa na prawej obronie – ale jest od Piszczka ledwie pół roku młodszy. Na tym tle “szczylem” wydaje się Maciej Rybus, rocznik 1989, właśnie po transferze do dobrego klubu w porządnej lidze. Naszym zdaniem – w Rosji będzie lepszy niż teraz. Niestety, niewiele więcej osób można tutaj ująć bez narażenia się na śmieszność. Dawidowicza, Łasickiego czy Bochniewicza w kontekście kadry nie ma jeszcze sensu analizować, Lewczuk to rocznik Piszczka i Błaszczykowskiego, Olkowski to niestety tylko Olkowski. Promykiem nadziei wydaje się ewentualnie Salamon, ale mimo wszystko – najrozsądniej będzie trzymać kciuki za długowieczność obecnych defensorów, co przy profesjonalizmie Piszczka czy Glika wydaje się jak najbardziej możliwe.
Na szczęście kompletnie inna sytuacja jest w pomocy. Zieliński, Linetty, Kapustka, Wszołek, Krychowiak. Wszyscy urodzeni już w latach dziewięćdziesiątych, wszyscy po dużych transferach do klubów prawdopodobnie lepszych (może poza Wszołkiem), niż te, w których występowali dotychczas. Żaden z nich nie dobił jeszcze do sufitu, większość z nich dalej się rozwija i co najważniejsze – nie zapowiada się, by którykolwiek z nich mógł się cofnąć. Szczególne nadzieje wiążemy z duetem Linetty-Zieliński, który ma wszystko, by rządzić środkiem nie tylko w 2018, ale i 2026 roku. A przypomnijmy, że także Błaszczykowski i Grosicki nie będą się jeszcze układać do trumien – 33 i 31 lat to wciąż nie jest zbyt wiele, by pojechać do Rosji i pokazać tam coś fajnego. Błaszczykowski już fajnie wprowadza się do Wolfsburga, Grosicki – jak tylko dojdzie do siebie po tym nieudanym transferze do Burnley – też chyba pogra przez najbliższe dwa lata na poziomie przynajmniej takim, jak Rennes 2016.
No i zostaje napad. Największa nadzieja? Robert Lewandowski nie może zostać Ryanem Giggsem. Nie może pójść w ślady wielkich piłkarzy z egzotycznych państw, którzy nigdy nie doznali zaszczytu gry o najważniejsze trofeum wraz z rodakami. A fakty są takie, że mimo 28 lat na karku, “Lewy” jeszcze gry na mundialu nie powąchał. W Rosji byłby młodszy niż – chociażby – Cristiano Ronaldo we Francji. Towarzyszyć będą mu za to wówczas 24-letni Arkadiusz Milik, 23-letni Mariusz Stępiński czy 27-letni Łukasz Teodorczyk. W najgorszym razie – rówieśnik, Kamil Wilczek. A zakładamy, że nie będzie żadnej eksplozji talentu, po prostu młodzi dalej będą się rozwijać, a starzy – trzymać aktualny poziom przez ledwie cztery rundy. Cztery rundy! To nawet niektórym trenerom na ekstraklasowej karuzeli udaje się tyle utrzymać, a sami wiecie, jak łatwo z niej wypaść.
Kazachstan już w niedzielę. Początek misji 2018, do której przystępujemy jeszcze silniejsi, niż na Euro 2016. A co najważniejsze – z potencjałem, by tę siłę utrzymać przez dwa lata, które pozostały do turnieju w Rosji, prawdopodobnie najważniejszego w życiu Łukasza Piszczka, Roberta Lewandowskiego czy kilku innych wielkich zawodników z Polski.
I tu wypadałoby dopisać małą czcionką: oby. Oby ten turniej był najważniejszy, oby udało się na niego pojechać, oby udało się bezboleśnie przejść eliminacje. Pierwszy sprawdzian, czy wybitnie korzystny dla nas “papier”, na którym rozrysowano składy zespołów z naszej grupy znajdzie przełożenie na boisko. Na ten moment, po emisji filmu “Chcę więcej” – nie bierzemy innego rozwiązania pod uwagę.