Reklama

Arak powoli wchodzi w skórę Stępińskiego, Covilo ratuje remis

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

20 sierpnia 2016, 17:58 • 2 min czytania 0 komentarzy

Ruch i Cracovia być może nie były nam w stanie w pełni zrekompensować piątkowych ekstraklasowych cierpień, jednak wyszło już zdecydowanie lepiej niż wczoraj. Po ponad 220 minutach bez gola w tej kolejce, w naszych sercach ponownie zagościła nadzieja i nieopisana radość. Znowu zaczęliśmy wierzyć w to, że wszystko to ma jednak jakiś głębszy sens. Że jeszcze nie wszystko stracone i da się to jakoś odkręcić.

Arak powoli wchodzi w skórę Stępińskiego, Covilo ratuje remis

Przed potyczką intensywnie zastanawialiśmy się nad tym, jak będzie wyglądało życie w Ruchu po Mariuszu Stępińskim. Cóż, Jakub Arak po dzisiejszym spotkaniu raczej nie będzie się wstydził, gdy stanie przed lustrem. Jasne, nie był to może jakiś wybitny mecz w jego wykonaniu. Można gdybać, czy Stępiński w sytuacjach, w których znalazł się były napastnik Zagłębia Sosnowiec, byłby w stanie wpisać się na listę strzelców więcej niż raz, można się zastanawiać, czy w pewnych momentach zachowałby się lepiej, jednak koniec końców to właśnie jemu do spółki z Patrykiem Lipskim Ruch w największej mierze zawdzięcza dzisiaj punkt. Arak potyczkę kończył z golem, Lipski – z kluczowym podaniem po dośrodkowaniu z rzutu wolnego (piłkę przedłużył Grodzicki).

Pomocnik „Niebieskich” ma też zresztą jeszcze jeden powód do radości – jego dobry występ przeciwko Cracovii z trybun obserwował Adam Nawałka, który przy nazwisku Lipskiego z pewnością mógł postawić dużego plusa. Nie licząc już nawet wspomnianego kluczowego podania, był on bowiem wraz z Miroslavem Covilo najlepszym piłkarzem na murawie. Nie zrozumcie nas źle – nie mamy zamiaru na siłę wpychać go do reprezentacji i robić z niego drugiego Bartosza Kapustki. Po prostu niezmiennie odnosimy wrażenie, że Lipski stanowi kolejny przykład tego, jak powinien w naturalny sposób przebiegać rozwój młodego piłkarza.

Co dziś z kolei pokazała Cracovia? W skrócie – przez większość spotkania zabierała się do przeciwnika jak pies do jeża. Niby chciała, coś tam próbowała rozegrać, niby optycznie przeważała, jednak gdy przychodziło co do czego, konkretu w tym wszystkim było mniej więcej tyle, co ilości orzechów arachidowych w produktach spożywczych.

Budziński w melancholicznym nastroju, Jendrisek kompletnie niewidoczny, Deleu wykonujący milion dośrodkowań, najczęściej do nikogo (chociaż akurat strzał z rzutu wolnego – klasa), i tak dalej, i tak dalej… Ostatecznie „Pasy” zdołały jednak wyszarpać remis. Skórę ekipie Jacka Zielińskiego uratowali zmiennicy. Steblecki zagrał do Wdowiaka, ten dorzucił w pole karne, Lech stwierdził, że po jednej świetnej paradzie najwyższy czas się skompromitować, a bramkę głową zdobył – cóż za niespodzianka – Covilo.

Reklama

Fajerwerków nie było, ale uszczerbków na zdrowiu fizycznym i psychicznym również nie stwierdzono. A przecież to w tym wszystkim chyba najważniejsze, prawda?

crr

Fot: 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Jeden Frederiksen to za mało. Przy tej władzy Lech zaraz wróci do punktu wyjścia

Paweł Paczul
0
Jeden Frederiksen to za mało. Przy tej władzy Lech zaraz wróci do punktu wyjścia
Anglia

Większość kibiców Tottenhamu życzy dziś swojej drużynie porażki

Damian Popilowski
3
Większość kibiców Tottenhamu życzy dziś swojej drużynie porażki

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Jeden Frederiksen to za mało. Przy tej władzy Lech zaraz wróci do punktu wyjścia

Paweł Paczul
0
Jeden Frederiksen to za mało. Przy tej władzy Lech zaraz wróci do punktu wyjścia
Ekstraklasa

Powrót do przeszłości. Śląsk przestał dziadować [KOZACY I BADZIEWIACY]

Szymon Piórek
14
Powrót do przeszłości. Śląsk przestał dziadować [KOZACY I BADZIEWIACY]
Ekstraklasa

Niebieskich wyjątkowe przypadki spadków (i awansów) oraz frekwencji

AbsurDB
5
Niebieskich wyjątkowe przypadki spadków (i awansów) oraz frekwencji

Komentarze

0 komentarzy

Loading...