Mimo że nie jest już właścicielem, to na nim spoczywa odpowiedzialność za to, komu przekazał klub. Nawet, jeśli nie uczestniczył w decydujących rozmowach. A dziś wszystko wygląda nie tak, jak powinno. Jeśli klub piłkarski może być samotny, to taka jest dzisiaj Wisła Kraków. Dlatego dziś Cupiał rozpoczyna walkę, by tę Wisłę odzyskać! – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Żartowniś ma swoje pięć minut. Mowa o Łukaszu Sekulskim.
Kiedy pierwszy raz Łukasz Sekulski przyjechał do Kielc, był piłkarzem Jagiellonii. Wizytę wspomina dobrze, bo w ekstraklasowym debiucie strzelił gola. Później już tak różowo nie było. (…) Koledzy i byli trenerzy określają Sekulskiego jednym słowem – żartowniś. Kiedy grał w Wiśle Płock, razem z kolegami schował trenerowi samochód. – Zauważyliśmy, że szybę w aucie można otworzyć ręką. Otworzyliśmy okno i przetoczyliśmy auto do tunelu – opowiada napastnik Korony.
Kolejne tematy:
– Krychowiak i Glik wchodzą do gry
– Odjidja-Ofoe i Dąbrowski zadebiutowali w Legii i byli fatalni
– Kłótnia o pieniądze za Kapustkę
– Czerczesow zarobi dwa miliony euro w reprezentacji Rosji
Vassiljev jest w Estonii jak Lewandowski.
Estoński pomocnik Konstantin Vassiljev jest w znakomitej formie – w czterech pierwszych kolejkach ekstraklasy strzelił aż pięć goli i zanotował trzy asysty. (…) – Jeśli chodzi o ofensywę, nie ma lepszego od niego. W tym momencie mamy dwie gwiazdy w Estonii, Ragnara Klavana, który ostatnio poszedł do Liverpoolu i właśnie Vassiljeva. Liczymy, że Kostja też jeszcze kiedyś trafi do znaczącego klubu w Europie. Chociaż w wieku 32 lat pewnie będzie mu już ciężko – twierdzi estoński dziennikarz Madis Kalvit.
GAZETA WYBORCZA
Zmierzch Berlusconiego, świt Chin.
720 mln euro przeleje konsorcjum biznesmenów 79-letniemu Silvio Berlusconiemu, który przez 30 lat włożył w drużynę 820 mln prywatnego majątku. Tyle kosztowało go zdobycie 28 trofeów. Kiedy przejął drużynę w 1986 roku, przywitał się z fanami w scenerii podkradzionej – jak sam przyznał – z „Czasu apokalipsy”. Na wypełniony stadion San Siro przyleciał wojskowym helikopterem, wylądował na murawie, wysiadł wraz z piłkarzami wystrojonymi w garnitury, z głośników płynęły dźwięki wagnerowskiego „Cwału Walkirii”. Kombinacja ekstrawagancji, przepychu, patosu i kiczu, która otacza go przez całą karierę. I biznesową, i polityczną. Przesadą przytłacza ponoć nawet główny dom, czy raczej pałac, Berlusconiego – stojący w podmediolańskiej wiosce Arcore, wybudowany w XVIII wieku na fundamentach benedyktyńskiego klasztoru z XII wieku. Ale wybujała forma przykrywa bardzo bogatą treść. Świat zna Włocha przede wszystkim z orgii bunga bunga oraz jako niebezpiecznego, wulgarnego politycznego populistę – trochę w typie Donalda Trumpa, choć nie ziejącego taką nienawiścią, jak Amerykanin. Jednak Berlusconi był także innowatorem, chwilami wręcz wizjonerem, który odnosił sukces wszędzie, gdzie się pojawiał. A fortuny nie odziedziczył. Zaczynał od zera, w interesach ćwicząc się już w szkole – pomagał w lekcjach za cukierki bądź drobne kwoty. Pogrążony w głębokim kryzysie i menedżerskim chaosie Milan w kilka lat wyniósł na światowy szczyt. Odkąd przejął go przed trzema dekadami, jeszcze tylko Real Madryt aż pięciokrotnie zdobywał najcenniejsze trofeum, przyznawane za triumf w Lidze Mistrzów.
SUPER EXPRESS
Bogusław Leśnodorski, prezes Legii, dostarcza Superakowi materiał za pośrednictwem Twittera. To moja wina. Byłem za miękki – czytamy dokładnie to, co już czytaliśmy na jego koncie.
“Musieliśmy zapłacić cenę za ostatnie 2 miesiące. Nowy sztab, Euro, transfery, gra co 3 dni. Dlatego uważałem, że powinna grać 2jka (drugi skład – red.). Zły jestem” – napisał na Twitterze Leśnodorski, który ma również pretensje do siebie. “Z niczego się nie tłumaczę i uważam, że ten mecz to moja wina, byłem w wielu sprawach za miękki i jestem na siebie wściekły!!!! Nie mieliśmy prawa zagrać takiego meczu” – dodał. (…) – Czuję wstyd, że przegraliśmy w ten sposób – denerwował się trener Legii Besnik Hasi (45 l.). – Prowadziliśmy 2:0. W drugiej połowie nie widziałem u swoich zawodników chęci wygranej i awansu. Sędzia też chciał bardziej, by wygrał Górnik. Legia, przegrywając, straciła niepowtarzalną szansę. Zdobywając po raz trzeci z rzędu Puchar Polski, otrzymałaby trofeum na własność.
Z kolei przed Urbanem sądny dzień.
Posada szkoleniowca Lecha Poznań Jana Urbana (54 l.) wisi na włosku. “Kolejorz” jest ostatni w tabeli i jeśli nie pokona dziś Cracovii, Urban najprawdopodobniej straci pracę. Lech we wtorek pokonał w Pucharze Polski Podbeskidzie 3:0. Ale to niewiele poprawiło sytuację trenera. – Wiem, że nasz dorobek ligowy budzi rozczarowanie – tłumaczy Jan Urban. – Brakowało nam jednak wielu piłkarzy, nie graliśmy w komplecie. Niektórzy nie byli też sobą, nie potrafili pokazać umiejętności. Twierdzę, że nasza gra nie była zła, ale zdaję sobie także sprawę z tego, że w Lechu żyje się z wyników i one są najważniejsze.
Startują ligi we Francji i Anglii. Polacy ruszają do boju.
Na start dwóch wielkich lig, francuskiej i angielskiej, w tym sezonie z wielkim zainteresowaniem czekają polscy kibice. W letniej przerwie do Ligue 1 i Premier League dołączyło bowiem kilku reprezentantów Polski. Do Francji trafiło trzech Polaków: Grzegorz Krychowiak (26 l.) za 28 milionów euro z Sevilli do PSG, Kamil Glik (28 l.) z Torino do Monaco za 11 mln, a także Maciej Rybus (27 l.) z Tereka Grozny do Lyonu (wolny transfer). – Najbardziej znaczący jest transfer Krychowiaka, który trafił do potęgi ligi francuskiej – mówi “Super Expressowi” Stefan Białas (68 l.), wieloletni piłkarz i trener drużyn francuskich. (…) Białas wierzy również w Kamila Glika. – Będzie grał w Monaco w podstawowym składzie. Zespół w ubiegłym sezonie stracił aż 50 goli, prawie dwa razy więcej niż rok wcześniej (26 – red.). Dlatego klub potrzebował takiego człowieka, jak Glik. Nowego szefa obrony. O miejsce w podstawowym składzie Lyonu będzie walczył Maciej Rybus, który jednak boryka się z kontuzją. Natomiast Kamil Grosicki jest gwiazdą Rennes. – Wszyscy jednak będą oglądać plecy Krychowiaka i PSG. Mistrzostwo jest zarezerwowane dla paryżan. Mają budżet w wysokości 500 milionów euro, przez ostatnie dwa lata zdobyli wszystkie możliwe trofea we Francji. Kładą rywali na łopatki – analizuje Białas.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka.
Mateusz Miga prezentuje dwa teksty o Wiśle. W pierwszym informuje, że Cupiał chce wrócić.
Zaraz po tym, gdy Ryszard Pilch przekazał piłkarzom informację o sprzedaży klubu Jakubowi Meresińskiemu, Cupiał zaczął wydzwaniać do Zdzisława Kapki. – Powiedz im, że zrobili to tak i tak – gorączkował się w poczuciu utraty czegoś cennego. Mimo że nie jest już właścicielem, to na nim spoczywa odpowiedzialność za to, komu przekazał klub. Nawet, jeśli nie uczestniczył w decydujących rozmowach. A dziś wszystko wygląda nie tak, jak powinno. Jeśli klub piłkarski może być samotny, to taka jest dzisiaj Wisła Kraków. Dlatego dziś Cupiał rozpoczyna walkę, by tę Wisłę odzyskać!
W tym samym tekście jeszcze fragment:
Więcej faktów brak, a im bardziej zagłębiamy się w życiorys Meresińskiego, tym jest straszniej. O Meresińskiego pytam jego dobrego znajomego, nie chce rozmawiać.
– A jakiś inny wspólny znajomy? – dopytuję.
– Mamy wielu wspólnych znajomych, ale nie chciałbyś ich poznać.
W drugim tekście Miga informuje, że Cupiał może odzyskać Wisłę.
Poprzedni właściciel Bogusław Cupiał, który nie uczestniczył w rozmowach z Meresińskim, dziś czuje się zaskoczony i wszystko wygląda na to, że spróbuje unieważnić umowę sprzedaży! Do pracy zabrali się prawnicy i już znaleźli wyjście z sytuacji. Wyjaśnić należy, że klub nie został sprzedany Meresińskiemu, ale jego spółce Projekt-gmina, której jest prezesem. Jako człowiek skazany prawomocnym wyrokiem (za posługiwanie się fałszywym świadectwem maturalnym) nie może zasiadać w zarządzie żadnej spółki. W świetle prawa oznacza to, że istnieje duże ryzyko iż umowa sprzedaży po prostu jest… nieważna. Warto podkreślić, że Meresiński twierdzi, że jeszcze kilka dni temu nie wiedział o wyroku (napisał o tym jego prawnik, mecenas Nicholas Cieslewicz), więc nie wiedział także, że nie ma prawa zasiadać w zarządzie. Ale nie zmienia to postaci rzeczy. Gdy zapadł prawomocny wyrok, stracił możliwość zasiadania w zarządzie. Nowy właściciel wyczuwa chyba, że coś się dzieje, bo w środę przelał pierwszą transzę, by uwiarygodnić swoją transakcję. Ale może być za późno, bo jeśli Cupiał będzie chciał odzyskać klub, ma instrumenty, które są w stanie mu to umożliwić. Wróci jak król, bo przez ostatnie dwa tygodnie kibice Wisły czuli się, jakby wsiedli do rollercoastera z popsutymi hamulcami. (…) Wciąż nie wiadomo, jakie będą dalsze losy klubu. Pracownicy narzekają na słaby kontakt z nowymi właścicielami, ciągle brak nowego zarządu, klub na razie działa głównie siłą rozpędu. Pod dokumentami podpisuje się Meresiński, ale z tego samego powodu o którym było wcześniej, istnieje duże ryzyko, że wszystkie decyzje przez niego sygnowane są nieważne.
Kilka luźnych informacji:
– Krzysztof Warzycha może zostać menedżerem Ruchu
– Wygrana może nie pomóc Urbanowi
– Wisła Płock uczy się wygrywać
– Vassiljev, czyli maesto z turbodoładowaniem
– Sprawa Kapustki to nie wyjątek, kłótnie o pieniądze z transferów to norma
– Legii zostały liga i Europa
Wybór był jeden: Legia! Rozmowa z Maciejem Dąbrowskim.
Jak pan zareagował na informację menedżera, Jarosława Kołakowskiego, że jest zainteresowanie z Legii?
– To nie była jedyna oferta. Jarek zawsze we mnie wierzył – duży ukłon w jego stronę. Powtarzał do znudzenia, że mam umiejętności, by grać w czołowym polskim klubie. Rozmowy z Legią trwały, razem zastanawialiśmy się, co będzie dla mnie najlepszym wyborem i wniosek był jeden: Warszawa.
(…)
W Legii sezon bez jednego choćby trofeum jest uznawany za porażkę. Teraz, na horyzoncie, pojawiła się grupa Ligi Mistrzów.
– To nowe wyzwania, które lubię. Towarzyszy im pozytywna presja i dobra adrenalina, będę mógł się spełniać w tym, co uwielbiam. W eliminacjach jeszcze nie będę mógł zagrać, ale w fazie grupowej – jak najbardziej.
Ligi…
– … nie no, Mistrzów, rzecz jasna. Postaram się pomóc drużynie, by cała Warszawa była z niej dumna.
Jak przeżyć wśród rekinów za 12 milionów? – pyta przed kolejką Antoni Bugajski.
Nie szastają pieniędzmi, a i tak zatrudnili dziewięciu nowych piłkarzy i mówią, że to nie musi być koniec. Z małym budżetem w lidze też można rozpychać się łokciami. Tak jak Wisła Płock. Jeżeli kontraktuje się takich zawodników jak Dominik Furman czy Siergiej Kriwiec to mamy sygnał, że klub chce działać z dużym rozmachem. Ale czy może być rozmach, jeżeli planowane wydatki w skali całego sezonu nie przekraczają 12 mln złotych? Prezes Wisły Płock unika tego słowa. Woli mówić o rozsądnych wydatkach. – Nie szalejemy z zakupami, nowi piłkarze jak najbardziej mieszczą się w naszej siatce płac – zapewnia Jacek Kruszewski. Jego Wisła to bohater pozytywny początku sezonu, choć na razie tylko wygrała i raz zremisowała. – Nie liczymy zdobytych punktów. Żałujemy straconych – wyjaśnia prezes.
Jest również Łukasz Załuska w cyklu Izy Koprowiak „Chwila z…”. Jestem bliźniakiem, mam dwie twarze.
Czyli potrzebował pan kobiety, która będzie potrafiła nad panem zapanować?
– Na pewno potrzebowałem kobiety z silnym charakterem, która byłaby przy mnie i nie tylko przytakiwała, ale potrafiła okiełznać. Magda jest ode mnie dojrzalsza. Choć zapewniam, że piłka zawsze była dla mnie najważniejsza. Nigdy nie przedkładałem zabawy nad futbol. Nie jestem w stanie zaakceptować, jeśli ktoś odpuszcza na treningach. Wtedy się denerwuję, zwracam mu uwagę. Jestem bardzo ambitny. Nie potrafię zaakceptować porażki. Nawet gdy siadam z synem do gry w szachy lub na PlayStation, to jestem zły kiedy przegrywam. Nie chcę mu dawać ułatwiać sprawy. niech się nauczyć, że jak chce wygrać, to naprawdę musi się postarać.
(…)
Kiedy czuł pan największy strach w życiu?
– Byliśmy z Celtikiem w Australii. Poszliśmy całą drużyną na basen, tam były trampoliny, kilku z nas odważyło się skoczyć z tej najwyższej, na 10 metrach. Pierwszy raz w życiu tak mocno trzęsły mi się łydki. Bałem się, ale skoczyłem. Po prostu lubię adrenalinę. Moim marzeniem, które na sto procent zrealizuję, jest pływanie w klatce z żarłaczami białymi. Jestem zafascynowany rekinami. W Kapsztadzie jest ku temu idealne miejsce. Gdy byłem tam na zgrupowaniu reprezentacji, zapytałem nawet trenera Beenhakkera, ale się nie zgodził. Powiedział, że będę musiał wrócić tam prywatnie.
Są jeszcze trzy strony o lidze, ale nic koniecznego do zacytowania.