Reklama

Urodziny napastnika, który… musiał urodzić się na spalonym

redakcja

Autor:redakcja

09 sierpnia 2016, 08:09 • 2 min czytania 0 komentarzy

9 sierpnia 1973 roku. Północna część Włoch, Piacenza. Nie mamy pojęcia, co wyznaczało wówczas linię spalonego –  może krawędzie płytek, a może szereg łóżek na sali porodowej – ale pewne jest jedno: gdyby jakiś arbiter był w pobliżu podczas porodu Filippo Inzaghiego, bankowo uniósłby chorągiewkę. Podobnie widziałby to pewnie Sir Alex Ferguson, który wypowiedział słynne słowa:– Ten chłopak musiał urodzić się na ofsajdzie.

Urodziny napastnika, który… musiał urodzić się na spalonym

Piłkarsko jesteśmy w stanie wymienić pewnie setkę lepszych napastników w historii futbolu, ale to on – mimo że nie sprawiał wrażenia killera – ładował bramki ze śmiertelną skutecznością. Jego balansowanie na linii spalonego a’la agresywny pokerzysta przeszło do historii. Raz się nie uda, drugi też, nawet i trzeci, ale za czwartym razem świętujesz już sukces i zgarniasz dla siebie pełną pulę.

W pojedynkę nie wygrałby żadnego meczu. Chadzał tylko w polu karnym i czekał, by przeciąć jakiś nieudany strzał, albo by nagle wyskoczyć zza pleców. Uczciwe środki zawiodły? Spróbujmy paść z głodu, może sędzia nie zauważy, że to symulka. Dla wszystkich rywali dookoła Filippo musiał być mega wkurwiającym gościem. Swoim kibicom – mimo że wrirtuozem nie był – radość sprawiał nie raz, nie dwa. Dokładnie 316, bo tyle bramek zdobył podczas swojej kariery.

Ile z nich było przecudnej urody? Cóż, w pojedynku na atrakcyjność tych trafień wyścig wygrałby z nim pewnie i nawet Piotr Grzelczak. Inzaghi opowiadał kiedyś, że nie gra w piłkę dla pieniędzy, a przede wszystkim dla jej piękna, ale – jakby to wam powiedzieć – potraktujcie to za najlepszy żart o Filippo. Gol plecami? Żaden problem. Piszczelem? OK. Klatką piersiową? Jasne. Piękna w tym tyle, co w pasztetowej.

Dziś kompletnie nie jesteśmy w stanie wskazać naśladowcy Inzaghiego. Thomas Mueller? Ma w sobie spore pokłady talentu do bramek z dupy, ale to jednak nie ten kaliber. Coś nam podpowiada, że na takiego gagatka jeszcze długo sobie poczekamy. Pytanie, czy to dobrze (bo wolimy piękne bramki), czy źle (bo miały one urok jak mało co).

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
0
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...