Reklama

Ile benzyny lotniczej ten pan ma jeszcze w baku?

redakcja

Autor:redakcja

05 sierpnia 2016, 12:12 • 2 min czytania 0 komentarzy

Gracze Ustaw Ligę dokonujący w tej chwili transferów patrzą na niego jak Ryszard Kalisz na talerz z pączkami, natomiast kibice Jagiellonii mają pełne prawo widzieć w nim dowódcę swoich wojsk. Kogoś, kto decyduje o tym, którą flankę w tym momencie włączyć do ataku. Czy posłać do boju husarię, czy może lepiej samemu odpalić ciężką artylerię. Konstantin Vassiljev, bo o nim mowa, jest jak tykająca bomba zegarowa, zaprogramowana na zapłon średnio co trzy kwadranse.

Ile benzyny lotniczej ten pan ma jeszcze w baku?

Trzy bramki, trzy asysty, udział przy golu raz na 45 minut. Takie cyferki to prawdziwa rzadkość. Spotkanie się ze środkowym pomocnikiem na czele klasyfikacji strzelców Ekstraklasy również nie należy do najczęstszych widoków. „Kostia” jednak odpalił nieziemsko. Przed pierwszym meczem sezonu zatankował benzynę lotniczą, podczas gdy większość rywali tankowała zwykłą „dziewięć-piątkę”.

W efekcie do dziś trudno wyobrazić sobie Jagiellonię 2016/2017 bez tego piłkarza. Pozostając w klimatach motoryzacyjnych – Estończyk jest jak dobry tempomat. Jak trzeba, to utrzyma wysokie tempo, jak czuje że lepiej zwolnić, to zwolni, by zaraz przeciąć szyki uśpionego przeciwnika. Stałe fragmenty pośrednie – on. Bezpośrednie – on. Otwierające podania? Strzały z dystansu? No a któż by inny?

Jednocześnie wszyscy zadają sobie pytanie – czy „Kostii” znów nie dopadnie spadek formy jak w poprzednim sezonie? Czy znów nie zniknie, gdy rywale skupią na nim większą uwagę? Bo tak jak sam Vassiljev lubi z zagraniem często czekać do ostatniej chwili, na granicy kontaktu z rywalem, by na moment wyłączyć go z pressingu na piłkę i stworzyć przestrzeń kolegom, tak gdy już przed otrzymaniem piłki jest dokładnie pilnowany, zaczynają się schody.

W Białymstoku już to zresztą przerabiali. Początek poprzedniego sezonu to 3 bramki i 4 asysty w siedmiu meczach (średnia not Weszło: 6,67), po których nastąpiła seria pięciu spotkań posuchy (średnia not: 4,40), z których Jagiellonia potrafiła wygrać tylko jedno – z fatalnym w tamtym czasie Lechem w Białymstoku. Zresztą Estończyk później już do samego końca rozgrywek tylko dwa razy potrafił zanotować dwa kolejne spotkania z golem lub asystą – w marcu z Lechią i Łęczną oraz w kwietniu z Łęczną i Śląskiem.

Reklama

I coś nam się wydaje, że odpowiedź na pytanie „jak długo potrwa hossa Estończyka?” może być równocześnie odpowiedzią na pytanie jaki ten sezon będzie dla drużyny Michała Probierza.

6zEqlHu

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...