Jakie to szczęście, że I liga to nie osiemnaście Górników Zabrze, bo wtedy emocje związane z transferami byłyby na podobnym poziomie, co przy kupowaniu biletu na autobus czy smarowaniu chleba masłem. Poza Zabrzem działo się jednak całkiem sporo, dlatego postanowiliśmy wybrać kilka ruchów, na które warto przed zaczynającymi się dziś zmaganiami na zapleczu Ekstraklasy zwrócić uwagę.
Maciej Korzym (Górnik Zabrze -> Sandecja Nowy Sącz)
Nie mogliśmy zacząć od nikogo innego, jak tylko od ulubieńca zabrzańskiej publiczności syna Leszka Ojrzyńskiego. Gdy wydawało się nam, że już nie ma w Polsce naiwniaków, którzy dadzą się nabrać na treningi z juniorami Chelsea dwanaście lat temu, pomocną dłoń do piłkarza wyciągnęła Sandecja Nowy Sącz. Zresztą, nie do niego pierwszego. Hulaka Trochim, złamany przez alkohol Janczyk – to doprawdy paka, jakiej w okolicznych remizach trzeba się obawiać. Szczerze? Już nie możemy się doczekać efektów gry Sandecji z dwójką Janczyk-Korzym na szpicy. To trochę tak, jakby w Ekstraklasie wystawić duet Nicki Bille-Nicki Bille.
Tylko jeszcze gorszy.
Paweł Mandrysz (ROW Rybnik -> GKS Katowice)
Generalnie ruchy GieKSy mogły się w tym okienku podobać (zresztą pisaliśmy o nich TUTAJ), ale o ile Nowak, Foszmańczyk czy Zejdler to już nazwiska na rynku dość dobrze znane, o tyle my zatrzymamy się na Pawel, synu Piotra Mandrysza. Na ten moment wiadomo o nim tylko tyle, że:
– mając dopiero 18 lat, od dwóch sezonów jest podstawowym piłkarzem ROW-u Rybnik
– w poprzednim sezonie w 32 meczach II ligi zaliczył 6 goli i 2 asysty
– jest piekielnie szybki
A takie gole strzela @P_Mandrysz – ma się te geny 🙂 wideo: @GKSKatowice_eu pic.twitter.com/VMHp5fVbKs
— Maciej Grygierczyk (@magrygier) 24 lipca 2016
Już po tej sytuacji z meczu towarzyskiego z Banikiem widać, że mniej dynamiczni rywale nie będą z nim mieli lekko. Jesteśmy bardzo ciekawi tej kariery, bo jeżeli dalej będzie szła do przodu w takim tempie, to za parę lat Piotr wcale nie musi być najbardziej utytułowanym piłkarsko Mandryszem.
Paul Batin (Dinamo Bukareszt -> Miedź Legnica)
Nie zdziwilibyśmy się, gdyby zawodnik z podobnymi liczbami trafiał do któregoś z klubów Ekstraklasy. Batin od sześciu lat nieprzerwanie gra w rumuńskiej ekstraklasie, a jego osiągi wyglądają następująco:
2010/2011 – CFR Cluj – 14 meczów, 3 bramki
2011/2012 – Pandurii – 28 meczów, 5 bramek, 4 asysty
2012/2013 – FC Brasov – 29 meczów, 8 bramek, 9 asyst
2013/2014 – CFR Cluj – 18 meczów, 4 bramki, 2 asysty
2014/2015 – FC Botosani – 27 meczów, 5 bramek, 5 asyst
2015/2016 – FC Botosani/Dinamo Bukareszt – 15 meczów, 0 bramek, 1 asysta
Gość ma 29 lat, więc jest w najlepszym dla napastnika wieku, w bądź co bądź poważniejszej lidze rumuńskiej (choćby patrząc na to, co osiągają w pucharach zespoły z Rumunii, a co z Polski) praktycznie rokrocznie uczestniczył w kilku, a nawet kilkunastu akcjach bramkowych. Jedyne, co jest niepokojące, to że w tym czasie nigdzie nie zagrzał miejsca przez dłużej niż rok-półtora. I o ile odpowiedzi na zagadkę ciągłych przeprowadzek Batina nie znaleźliśmy, o tyle udało nam się dotrzeć do ciekawej wypowiedzi, uzasadniającej rozwiązanie kontraktu z Botosani:
– Moja forma była poniżej krytyki, dlatego poprosiłem uczciwie klub o rozwiązanie kontraktu. Nie chciałem za to żadnych pieniędzy, bo za ostatnią grę po prostu na nie nie zasługiwałem.
Mateusz Żytko i Marcin Budziński lubią to.
Sebastian Murawski (Pogoń Szczecin -> Chrobry Głogów)
Michał Guz z „Przeglądu Sportowego” nazwał kiedyś Chrobrego „zakładami naprawczymi taboru piłkarskiego”. I trudno się z nim nie zgodzić, bo trener Ireneusz Mamrot jak mało kto ma patent na odbudowywanie zawodników i ukierunkowywanie ich na dalszą karierę, zwykle już z dala od Głogowa. Wziął odrzuconego w Legii i Jagiellonii Bogusławskiego, pach pach, za półtora roku zgłasza się po niego Górnik Łęczna i gość od razu wskakuje do pierwszego składu w Ekstraklasie. W tym samym okienku co Bogusławski, Głogów opuszcza też Byrtek, gość dla którego ekstraklasowe Podbeskidzie okazało się zbyt wysokimi progami. Kontuzja hamuje jego rozwój w Wiśle, ale w rozmowie z nami Seweryn Kiełpin przyznaje, że to chłopak o dużych umiejętnościach, z niemałym potencjałem. A przecież wcześniej Mamrot zbudował choćby Karola Danielaka, który trafił za 100 tysięcy złotych do Pogoni czy Damiana Piotrowskiego, który w poprzednim sezonie należał do wiodących piłkarzy Wisły Płock.
Dlatego też dla Murawskiego ten ruch to niejako obietnica, że jego kariera znów zostanie skierowana na właściwe tory. W Pogoni nie raz i nie dwa pokazywał, że może być z niego solidny ligowiec, ale do Czerwińskiego i Fojuta zwyczajnie nie miał startu. Po prawdzie – mało kto w Ekstraklasie by go miał. W Głogowie powinien być wraz z innym do odbudowania, Sewerynem Michalskim, centralną postacią bloku defensywnego.
Kamil Miazek (Feyenoord -> Chojniczanka Chojnice)
W ciągu ostatniego miesiąca osiemnastolatek dosłownie żył na walizkach:
21.06.16 – rozpoczęcie testów w Ruchu Chorzów
25.06.16 – rozpoczęcie testów w Bruk-Becie Termalice Nieciecza
8.07.16 – rozpoczęcie testów w Chojniczance Chojnice
11.07.16 – rozpoczęcie testów w MVV Maastricht
Decyzję o opuszczeniu akademii Feyenoordu w pełni rozumiemy, bo skoro w hierarchii golkiperów Miazek miał być szósty – za Vereerem, Hahnem, Jonesem, Hanssonem i młodym Bijlowem – to lepiej iść grać gdzie indziej. Jak się okazało, z momentem zamknięcia za sobą drzwi na De Kuip, zaczęła się wielka podróż.
Podróż, która happy endem, zwanym też podpisaniem kontraktu, dla wychowanka akademii Feyenoordu ostatecznie zakończyła się 19 lipca w Chojnicach. Z jednej strony metka z napisem „Varkenoord” (akademia klubu z Rotterdamu) powinna otwierać wiele drzwi, z drugiej – okazuje się, że nawet na Ekstraklasę to nie wystarczyło – także w Ruchu Chorzów, gdzie rywalizacja na pozycji bramkarza wygląda następująco: wieczny rezerwowy, młody bez debiutu w lidze, drugi bramkarz Arki Gdynia. W Chojnicach ma udowodnić, że w Chorzowie (a także w Niecieczy i Maastricht) srogo się w jego temacie pomylili.
Michał Efir (Ruch Chorzów -> Bytovia Bytów)
Ambicje i rosnące apetyty w Bytowie wyczulibyście nawet z kompletnie zapchanym nosem. – Naszym celem jest awans do Ekstraklasy – to słowa Rafała Gierszewskiego, menedżera klubu, cytowanego przez „PS”. W podobnym tonie wypowiada się prezes Janusz Wiczkowski: – Czy my jako klub chcemy awansu? Byłbym idiotą, gdybym powiedział, że nie.
Krokiem w kierunku tego upragnionego celu miały być letnie transfery i trzeba powiedzieć, że każda formacja doczekała się solidnego wzmocnienia. Obronę uzupełnili Bielak z Łęcznej i Cseh z Sandecji, po skrzydłach od nowego sezonu hasać mają Jakub Bąk z Sebastianem Kamińskim, a z przodu – no właśnie. Z przodu swój potencjał wreszcie ma potwierdzić Michał Efir, którego kariera przez kruche zdrowie znalazła się na ogromnym zakręcie. Kiedyś mówiło się, że to chłopak z papierami na niezłe granie. Najpierw był szykowany do pierwszego składu Legii, później urazy nakazały mu odbudowę w Ruchu, a gdy i to się nie powiodło – Efir wylądował w Bytowie.
Jeśli dziesiątki tysięcy godzin spędzonych na stołach operacyjnych, u lekarzy i gabinetach fizjoterapeutów nie sprawiły, że jego talent został zamknięty w szafce nocnej w którymś ze szpitali i z roztargnienia zapomniany przy wypisie, może być prawdziwym kozakiem wśród snajperów I ligi.
Jakub Świerczok (Górnik Łęczna -> GKS Tychy)
Gdyby w piłce liczyła się tylko i wyłącznie samoocena, duet w ataku Realu Madryt tworzyliby Nicklas Bendtner i Jakub Świerczok. Duńczyk jeszcze za czasów Arsenalu wyszedł poza skalę w teście na pewność siebie, natomiast Świerczok…
– Gdyby nie dwie kontuzje, to dawno bym odpalił. Poza tym sądzę, że w Kaiserslautern mi nie zaufano.
– Wyszedłem w pierwszym składzie w meczu z Werderem, bo dobrze wyglądałem na treningach. Zresztą tam nie było jakiś wielkich piłkarzy, zespół był na ostatnim miejscu w tabeli. Piłkarsko nie zrobili na mnie wrażenia.
– Gdybym był za słaby to powiedziałbym, że jestem za słaby. Takie sytuacje za granicą są normalne. Gdy mają do wyboru Niemca i nieco lepszego od niego obcokrajowca, to wybierają swojego.
To tylko kilka wypowiedzi Świerczoka z długiego wywiadu Izy Koprowiak z „Przeglądu Sportowego”. Skoro więc Bundesligi nie udało mu się podbić – i to mimo tego, że „piłkarsko w Kaiserslautern nikt nie zrobił na nim wielkiego wrażenia” – to dla GKS-u Tychy powinien awans do Ekstraklasy wywalczyć w pojedynkę. Dla utrudnienia w pierwsze połowie grając tylko lewą nogą, a w drugiej – tylko głową. Niestety, póki co zaczął od maleńkiego falstartu. 1:2 w Pucharze Polski z Olimpią Zambrów sprawia, że plany o wprowadzeniu swojego zespołu do Ligi Europy Kuba musi odłożyć na kolejny sezon.
Łukasz Płonowski (Eintracht Brunszwik -> Wisła Puławy)
Anderlecht, Rot-Weiss Erfurt, Eintracht Brunszwik, Wisła Puławy. Przyznacie, że to dość niecodzienny przebieg kariery. Szczególnie że mówimy o chłopaku, który był kapitanem młodzieżowych zespołów klubu z Brukseli i z którego rocznika wywodzą się choćby Youri Tielemans czy Dodi Lukebakio, od jakiegoś czasu łokciami rozpychający się w pierwszej drużynie. Wiecie, to ten gość, który w wywiadzie sprzed trzech lat mówił, że fajnie by było zagrać dla Manchesteru City, Liverpoolu czy Arsenalu. Co do ewentualnej oferty z Polski we wspomnianej rozmowie z transfery.info, Płonowski mówił wtedy:
– Na ten moment chyba każdy się zgodzi, że T-Mobile Ekstraklasa nie jest marzeniem dla żadnego piłkarza. Jednak nigdy nie mów nigdy. Gdyby oferta z polskiego zespołu była na tamten moment najciekawsza, to na pewno poważnie bym ją rozważył.
Punkt widzenia trochę musiał się Płonowskiemu zmienić, bo ląduje nie w Ekstraklasie, a w beniaminku I ligi. Ale też byle komu opaski w młodzieżówce Anderlechtu się nie daje. W Puławach albo udowodni potencjał i będzie postacią numer jeden Wisły – co nie powinno na start być wielkim wyzwaniem – albo trzeba będzie obwieszczać kolejny pogrzebany talent. Oby nie.
Łukasz Sierpina (Korona Kielce -> Podbeskidzie Bielsko-Biała)
Marcin Brosz załatwił Sierpinie udział w ubiegłorocznej edycji programu „Pimp My Player”, jednak mimo to skrzydłowy po sezonie zszedł poziom niżej, by pomóc zespołowi z Bielska w powrocie do elity. – W Koronie stałem się o wiele bardziej dojrzałym piłkarzem. Wcześniej miałem problem z odbiorem, ustawieniem się w defensywie. Postępy zrobiłem jeszcze w grze jeden na jeden. Już się nie boję przed wejściem w drybling – mówił w lutowym wywiadzie dla Weszło. Teraz te wykształcone w Kielcach umiejętności ma szansę potwierdzić poziom niżej i – tak na logikę – powinno to przynieść jeszcze lepsze rezultaty. Cokolwiek powiedzieć, tendencja jest wznosząca:
2014/2015 – 5 meczów, 0 bramek, 0 asyst (1. liga) + 0 meczów, 0 bramek, 0 asyst (Ekstraklasa)
2015/2016 – 29 meczów, 1 bramka, 5 asyst (Ekstraklasa)
fot. FotoPyK