Odkąd Legia Warszawa sprzedała Ondreja Dudę, powoli przechwytuje kolejnych zawodników. Po zakontraktowaniu na trzy lata francuskiego skrzydłowego Steevena Langila, następnym wzmocnieniem będzie obrońca Zagłębia Lubin Maciej Dąbrowski.
W Lubinie już od pewnego czasu spodziewają się, że lidera lubińskiej defensywy nie uda się utrzymać. Ma on zapisaną w kontrakcie kwotę odstępnego w wysokości 300 000 euro. Już przed rewanżowym meczem z Partizanem Belgrad doszło do rozmowy, w trakcie której dyrektor sportowy lubinian Piotr Burlikowski usłyszał: – Zapłacimy to.
No więc – zapłacą.
Można się spodziewać, że w ciągu 48 godzin – niezależnie od wyniku spotkania z Trenczynem – 300 000 euro znajdzie się na koncie Zagłębia, a wtedy Dąbrowski będzie mógł podpisać kontrakt na warunkach, które już wcześniej wynegocjował jego menedżer Jarosław Kołakowski.
– To będzie trzyletni kontrakt – mówi Kołakowski. – Pierwszy raz w sprawie Maćka byłem na Legii w czasach, gdy był on zawodnikiem Olimpii Grudziądz. Proponowałem go wiele razy, ale zawsze ktoś miał wątpliwości. Zresztą, zdarzało się, że w różnych klubach nie potrafiono ocenić jego potencjału. Znakomitym posunięciem dla wszystkich stron były przenosiny do Lubina. Maciej trafił do profesjonalnego klubu, pomógł awansować do ekstraklasy, a potem do europejskich pucharów. Wszyscy na tej współpracy skorzystali. Ale trzeba iść dalej, czas goni. Zwłaszcza, że Maciej nie jest już pierwszej młodości.
Sprowadzenie 29-letniego zawodnika na ten moment oznacza, że w wielkich sportowych tarapatach znalazł się Jakub Rzeźniczak.