Tegoroczne lato nie należy do jakoś specjalnie upalnych, ale już to transferowe – gorące jest piekielnie. Szczególnie jeśli mowa o polskich piłkarzach, bo po udanym Euro są łakomym kąskiem i praktycznie codziennie słyszymy, kto i za ile widziałby naszych rodaków u siebie. Ostatnio głośniej jest o Bartoszu Kapustce, który miałby wyjechać do Anglii. Pytanie tylko, czy to właściwy kierunek?
– Kierunek nie jest tak ważny jak gra, Bartek jest na tyle inteligentnym zawodnikiem, więc przypuszczam, że podejmie dobrą decyzję. Najważniejsze, żeby grał, nabierał doświadczenia i się rozwijał. On stale podnosi sobie poprzeczkę, od najmłodszych lat trenował za każdym razem ze starszymi i lepszymi – mówi Krzysztof Świerzb, pierwszy trener piłkarza.
– Myślę, że odnajdzie się w Anglii, ale dałby sobie też radę w Hiszpanii, Niemczech i Francji. W tej chwili jedną z najbardziej rozwijających się lig jest niemiecka i to byłoby dla niego ciekawe miejsce, ale Premier League nie potrzebuje wielkiej rekomendacji – twierdzi Robert Podoliński, prowadzący Kapustkę w Cracovii.
Skoro kierunek angielski jest najbardziej prawdopodobny, to też dobrze dla samej Cracovii – będzie okazja zarobić. Dobrze, że klub nie rzuca się na pierwszą lepszą ofertę jaka stamtąd napływa, tylko mając świadomość mocnych kart w ręku, spokojnie je rozgrywa. Wyspiarze sobie sami na to zapracowali, bo – przywołując klasyka – kluby Premier League prowadzą awanturniczą politykę transferową. Potrafią wydać kilkanaście milionów euro na kompletnego przeciętniaka, więc mają wziąć za drobne Kapustkę tylko dlatego, że jest Polakiem? Jasne, gra w mocno średniej lidze, ale już na Euro pokazał, że może rywalizować na wyższym poziomie. Niby błysnął głównie w meczu z Irlandią Północną, ale chodzi o coś innego – w ogóle zapomniał o presji, stawce, wyglądał jakby naprzeciw stał Górnik Łęczna. – To, co zagrał, to jest skandal! Nie można tak grać na Euro, gdy ma się dziewiętnaście lat! – żartował po tym spotkaniu Wojciech Szczęsny.
– Mentalność to jeden z jego największych atutów. Jest świadomy swojej wartości, jak obserwuję piłkarzy, którzy sobie poradzili, to jest główna cecha, jaka przeważa. On lubi pracować i chce pracować – mówi Podoliński. – Bartek ma też coś takiego, że nawet jak coś zepsuje, to nie boi się podjąć tego tematu jeszcze raz i dalej ryzykuje. A przeważnie tak jest, że jak zawodnikowi coś nie pójdzie to drugi raz woli nie wchodzić, bo znowu coś mu nie wyjdzie. Bartek odpowiedzialności się nie boi, bierze ją na siebie i próbuje – dodaje Świerzb.
Skoro więc można założyć, że głowa piłkarza dojedzie razem z nogami, cena musi automatycznie podskoczyć. Zresztą, dobrze by było, gdybyśmy zaczęli się cenić bardziej i wskoczyli na wyższy pułap finansowy, niż sprzedawanie wszystkiego co się rusza za dwie bańki. Tym bardziej, jeśli mowa o negocjacjach z Anglikami, których można naciągnąć nawet na dwucyfrową sumkę. Tym bardziej, jeśli na transferze im tak zależy.
Bo skoro Ranieri dzwonił do Bońka by wypytywać o Kapustkę, Polaka u siebie musi chcieć bardzo. Gdyby pomocnik był odległą opcją na liście, Włoch pewnie by sobie takimi rzeczami nie zawracał głowy, ma przecież od tego sztab ludzi. Dla Kapustki to też jasny sygnał – Ranieri będzie na niego liczył, piłkarz wcale nie musi się bać przygwożdżenia do ławki. Leicester zagra aż na czterech frontach. Liga, Puchar Anglii, Puchar Ligi, no i Liga Mistrzów – miejsc do grania jest naprawdę multum. Po drugie, jeśli często w pierwszej jedenastce grał tam Mark Albrighton, to trudno znaleźć argument przeciwko wystawianiu Kapustki. Choć oczywiście, pewności nie ma. – Nikt nikomu nie zagwarantuje miejsca w jedenastce. Rywalizacja jest naturalna, a Bartkowi ona dobrze robi – mówi Podoliński.
A gdyby padło jednak na Liverpool? Tu co prawda odpadają europejskie puchary, za to magnesem może być osoba trenera. Klopp chce stawiać na młodzież, paru grajków się przy nim mocno rozwinęło i, tak po ludzku, lubi pracę z Polakami. Już nawet nie wspominajmy trójki z Dortmundu, ale tylko podczas tego okna, z Liverpoolem łączono trzech Polaków – Zielińskiego, Błaszczykowskiego i teraz Kapustkę. Nawet jeśli dwa pierwsze transfery nie dojdą do skutku, o czymś to świadczy.
Ustaliliśmy już, że mentalnie piłkarz powinien się obronić, a przy tym dostanie swoją szansę na grę. Pytanie, czy obroni się też fizycznie – nie wygląda przecież jak „Strachu” z nowego Pitbulla, a w Premier League wiatr nie powinien cię przewracać. Przetarcie Kapustka już miał na Euro, bo tam z Wyspiarzami sobie radził, ale pamiętajmy – Irlandczycy z Północy poza siłą nie prezentowali nic ciekawego, łatwiej ich było oszukać. W Anglii dojdą jeszcze umiejętności piłkarskie, poziom będzie zdecydowanie wyższy. Znamy wartość Bartka, technikę, szybkość, ale mimo wszystko, tutaj postawilibyśmy mały znak zapytania. Choć jego trenerzy mają nieco inne zdanie. – Na razie na pewno ma coś do poprawienia w tej sferze, ale jest na tyle inteligentny, że wie, co mu brakuje. Dostanie pomoc i wsparcie, o to bym się raczej nie martwił – mówi Świerzb. – Nie wyolbrzymiałbym tego, że to jest liga fizyczna, że w Niemczech wcale nie gra się mniej fizycznie. Hiszpania, Niemcy i Anglia są bardzo zbliżone, jeśli chodzi o przygotowanie motoryczne, generalnie trzeba być mocnym, żeby sobie w tych ligach poradzić. I jestem przekonany, że Bartek sobie poradzi – twierdzi Podoliński.
Druga sprawa to regularność – Kapustka, pewnie też ze względu na wiek, bywa chimeryczny. Potrafi zagrać kilka świetnych meczów z rzędu, by kolejne dwa zanotować bezbarwne. U nas to przejdzie, polskie kluby mają zbyt wąskie kadry, żeby rotować jak zwariowane. W Anglii już tak fajnie nie będzie, tam musisz być gotowy zawsze, wszędzie, o każdej porze dnia i nocy. Tego się będzie musiał Bartek nauczyć. – Na pewno nie uciekniemy od doświadczenia, bo to jest bardzo młody zawodnik, ograny tylko w lidze polskiej. Nawet przykład Roberta Lewandowskiego pokazał, że on też potrzebował trochę czasu, ale równie dobrze Bartek może szybko się odnaleźć – mówi Podoliński.
Zbierając to wszystko do kupy – wyjazd na Wyspy wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Dostanie swoją szansę, głowa dojedzie, wzmocni się fizycznie. Jasne, może to wszystko nie wypalić, ten scenariusz może się okazać zbyt optymistyczny, ale z drugiej strony w Polsce nie nauczy się już zbyt wiele. Może to trochę egoistyczne, ale chcielibyśmy wreszcie zobaczyć, jak polski ofensywny piłkarz radzi sobie w Premier League.
Fot. FotoPyK