Reklama

Górnik w Lublinie, czyli węzeł gordyjski na Lubelszczyźnie

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2016, 10:15 • 11 min czytania 0 komentarzy

Jeśli chcesz śmiertelnie urazić kibiców Górnika Łęczna, powiedz: Górnik Lublin. Jeśli chcesz zadrzeć z szefostwem górniczego klubu, zapytaj czy nie mają rozmienić stówki – bilonu w kasach od wczoraj aż nadto, fani Motoru i GKS blokowali kasy płacąc za bilety miedziakami. Czy na Lubelszczyźnie mamy tradycyjny konflikt między trybunami, a zarządem, konflikt między romantyzmem a pragmatyzmem? Upieram się, że byłoby to zbyt płytkie postawienie sprawy – im bardziej sprawie się przyglądasz, tym bardziej przypomina węzeł gordyjski. Dawno nie widziałem bowiem tak zażartej różnicy zdań, w której zarazem obie strony równie często zaczynałyby wypowiedzi od “nawet rozumiemy ich racje”, stawiając dopiero później wymowne “ale”.

Górnik w Lublinie, czyli węzeł gordyjski na Lubelszczyźnie

WP_20160725_15_40_29_Pro

***

Szczerze? Przed przyjazdem czytałem argumenty kibiców – trafiały do mnie. Górnik jest z Łęcznej, Górnik wywleczono z miasta, zrozumiałe. Ale czytałem argumenty klubu, prezydenta miasta Lublin, nawet prezesa związku – też trafiały do mnie. GKS walczy o byt, nie tylko ligowy. Czas sprawdzić jak plan tych drugich wygląda w praktyce.

Najpierw spotykam się z Damianem, kibicem z Łęcznej.

Reklama

Nigdy nie patrzyliśmy przez ten pryzmat, że my mamy Ekstraklasę, a Lublin nie ma, nigdy nie było z tego tytułu dumy. Zdajemy sobie sprawę, że w Lublinie jest większy potencjał, więcej kibiców, że jest tu potworny głód piłki i historia, poza tym chłopaki z Lublina przyjeżdżali do nas na mecze, a między nami i Motorem są dobre relacje – życzymy im jak najlepiej. Nasze stanowisko podsumowałbym tak: wcale nie upieram się, że Ekstraklasa powinna być w Łęcznej, ale upieram się, że Górnik powinien grać w Łęcznej. To klub wypracowany ciężką pracą naszych ojców. Mój ojciec pracował na kopalni, dwadzieścia lat łożył na ten klub, z własnych składek część pieniędzy przekazywano na Górnika. Takich ludzi w mieście są setki, związanych mocno z miastem, z GKS-em. Gdy zostaliśmy zdegradowani za aferę korupcyjną, to wokół pomocy klubowi jednoczyli się nie tylko fanatyczni kibice, ale wszyscy mieszkańcy. Gdy szargano nasze symbole, herb, nazwę, to był to problem nie tylko dla ultrasów, ale dla całej społeczności. Możesz sprawdzić z czasów walki o nazwę – biliśmy się o awans do Ekstraklasy, graliśmy kluczowy mecz z Arką w Łęcznej, a na trybuny przyszło trzysta osób.

Górnik nierozerwalnie związany z Łęczną, bez względu na wszystko.

Wiadomo, że każdemu kibicowi w pewnym momencie zaczyna zależeć na osiąganiu wyniku sportowego. Po to się to robi, żeby wygrywać, iść do przodu, rozwijać się. Ale trzeba sobie rozgraniczyć dwie rzeczy: oni chcą Ekstraklasy w regionie, my chcemy Górnika w Łęcznej. Nawet kosztem spadku, problemów finansowych, kolejnych degradacji. W mieście Górnik to nie tylko jedyna rozrywka, to coś, co spajało w dosyć sensowny sposób kolejne pokolenia – każdy tym żył, każdy się interesował, wspólnie przeżywaliśmy porażki, spadki, wspólnie cieszyliśmy się ze zwycięstw.

Jak reagujecie na argumenty ekonomiczne, które wyciąga zarząd?

Zdajemy sobie sprawę z tego, że zadłużenie, które wygenerował klub, jest problematyczne. Kłopoty finansowe są nie pierwszy raz, pojawiają się cyklicznie, i zawsze udawało nam się związać koniec z końcem. Ale tutaj widać wolę sponsora, zarządu, miasta Lublin, które dało preferencyjne warunki użytkowania – policzono i wyszło, że bardziej się opłaca. My mamy ekonomiczne względy na uwadze, ale nas drażni, że nikt z nami po męsku i z jajami nie porozmawiał jak sprawa wygląda. Niby były spotkania, ale tam głównie mącono wodę, mówiono, że sprawa jest dynamiczna i inne takie frazesy. My nazywaliśmy sprawę po imieniu, zero ściemniania, natomiast zostaliśmy potraktowani nie jak partner, ale jak petent. Słowa klucze: decyzja właścicielska. I na tym się kończyło. Nie byliśmy w stanie ustalić która osoba w tym całym zamieszaniu ma decydujący głos. Dwa razy wcześniej były próby przenoszenia Górnika na arenę, ale udało nam się to storpedować – nie twierdzę, że to tylko nasza zasługa, ale mieliśmy swój udział – tutaj nas pozbawiono tej możliwości odsyłając od drzwi do drzwi. Ale spokojnie – mamy cały sezon, by walczyć.

A jeśli projekt Górnik w Lublinie nie wypali i drużyna wróci do Łęcznej?

Reklama

Ja nie wierzę, by piłka jaką znamy, Ekstraklasa, pierwsza liga, wróciła do Łęcznej. Jak im wyjdzie, to będą siedzieć w Lublinie. Jak nie wyjdzie i spadną z ligi, to braknie pieniędzy z NC+, wycofa się sponsor i koniec. Koncentrujemy się na kibicowaniu grającym u nas rezerwom, ale ewentualny powrót do Łęcznej, gdy jednak pójdą po rozum do głowy po paru miesiącach… Nie da się znowu wypracować zaufania. Gdy czytaliśmy o skali udziału klubu w aferze korupcyjnej czuliśmy się oszukani. Gdy kombinowano z nazwą – oszukani drugi raz. Potem był długi i trudny okres wytężonej pracy, żeby jeszcze raz zaufanie zyskać, ale to wszystko zostało właśnie przekreślone, zmarnowane.

***

Jestem pod stadionem jakieś dwie godziny przed meczem. Sama Arena Lublin robi wrażenie – fajny, nowoczesny obiekt, na pewno nie ustępuje innym nowoczesnym w kraju.

Pod areną dominują kibice Górnika Łęczna, którzy za pośrednictwem SKGŁ zebrali się pod areną w celach protestu, a także ciekawscy.

Jeden z tych drugich zagaja do ultrasa, ale popełnia zasadniczy błąd: pyta o Łęczną, nie o Górnika.

– Jaka Łęczna, jaka Łęczna?! To jest Górnik! Nauczcie się wreszcie!
– Dobrze, po co ta spina?
– Spina? A ty nie miałbyś spiny jakby ci klub z miasta zabrali?

Są też inne obrazki. Idzie ojciec z maleńkim synem:

– Tato, co tam jest?
– Stadion. Grają tam w piłkę, a my będziemy siedzieć na trybunie i oglądać.
– Tato, są tam zabawki?
– Nie, to oglądanie piłki jest zabawką.

Młody chyba nie dał się przekonać z marszu, ale najwyraźniej pierwszy od 24 lat mecz Ekstraklasy w Lublinie, pierwszy od Motor – Legia 13 czerwca 1992, będzie jego meczowym debiutem. Czy będzie miał co pamiętać?

WP_20160725_16_53_30_Pro

WP_20160725_16_54_18_Pro

Nad ranem porozmawiam też z taksówkarzem (tak czytelniku, najwyraźniej nie da się zrobić reportażu bez rozmówki z taksówkarzem). Powie mi, że nie kibicuje, co mnie urządza, bo opinię kibiców dobrze znam – chodzi o zwykłych mieszkańców. I ten akurat przekonuje, że na Ekstraklasę by poszedł. Na co dzień ogląda żużel, ale przydałaby się zmiana. Jego sąsiad też tak dla odmiany chciał wejść na Arenę, ale utknął w kolejkach wywołanych miedziakami, jak ponoć kilkuset innych.

Ciekawe co się stanie, jak taką akcję kibice z Łęcznej zrobią na Legii, którą prawie na pewno będą chciały obejrzeć tłumy.

WP_20160725_18_08_40_Pro

***

Gdy docierają do mnie pogłoski, że fani płacą miedziakami, od razu kontaktuję się z Damianem. Tak, to akcja zorganizowana, akcja celowana precyzyjnie, zresztą do spółki z fanami Motoru. Podobno jedna kasjerka pomyliła się w obliczeniach i kupno jednego biletu zajęło blisko pół godziny. Podobno inna, gdy odmówiła przyjęcia groszaków, została od razu telefonicznie skontaktowana z prawnikiem. Kibice byli przygotowani na różne ewentualności. “Najważniejsze, że skutecznie, grzecznie i w zgodzie z prawem” – pisze mi Damian.

Na minuty przed początkiem meczu pod kasami tworzą się konkretne kolejki. Wiele osób rezygnuje, odchodzi. Na trybunach tymczasem atmosfera nawet nie tyle sparingowa, co… okręgówkowa. Zorganizowanego dopingu nie ma, więc zarówno słychać każde “Ała kurwa!” Piesia, słychać wszystkie “kryć kurwa!” Prusaka, a także krzykaczy z trybun intonujących “GRAMY, NIE BAĆ SIĘ LECHII!”, “KTO WYGRA MECZ? FRANKOWSKI!” – to ostatnie oczywiście szyderką z arbitra, który wlepił Sasinowi czerwoną kartkę w szóstej minucie.

Z lokalnym dziennikarzem rozmawiam o podejściu Motoru. Tu obawiają się również, że wejście Górnika na Arenę zmniejszy ich znaczenie. Zabierze część pieniędzy. Podobno po przegranych barażach klub póki co tkwi w zastoju, wzmocnień nie ma, jakby wciąż nie mogli się otrząsnąć z porażki. Coś ten marazm zgrywa im się z uśmiechami wobec GKS.

Na trybunach ostatecznie 3572 widzów, co mogącej pomieścić kilkanaście tysięcy kibiców Arenie Lublin nie wygląda imponująco, ale niektórzy z moich rozmówców tę słabiutką jak na Ekstraklasę liczbę… doceniają. Zwracają uwagę, że było późno na działania marketingowe, że bilety trafiły do sprzedaży w czwartek, że mowa o głównie nowych kibicach, bo bywalcy nie tylko zbojkotowali mecz, ale jeszcze wyciągnęli z rękawa akcję z miedziakami. Mimo to i tak jest ledwie kilkaset poniżej średniej, jaką Górnik notował w Łęcznej (15/16 – 4.236; 14/15 – 4.303).

Z drugiej strony, przenoszono się tutaj przecież po to, by skusić więcej widzów. Wracano z najwyższą klasą rozgrywkową do Lublina po blisko ćwierćwieczu. Ekscytacji jak w Mielcu na pewno nie było.

WP_20160725_17_58_07_Pro

Kibiców z Łęcznej słychać jeszcze w okolicach sześćdziesiątej minuty, gdy podchodzą pod jedną z bram i głośno manifestują, że Górnik nigdy nie zginie, że powinien grać w Łęcznej. Nie jest to długa akcja – na boisku dzieje się już wówczas tak wiele, że trudno oderwać uwagę.

Bo i drużyna, na którą teoretycznie nikt w lidze by się nie zamienił, może być mocniejszym punktem, niż się wielu wydaje. Taki Bonin jak ma swój dzień wciąż może wiązać krawaty i uczyć młodszych kolegów po fachu. Zespół jest wybiegany, waleczny, charakterny – umówmy się, to Ekstraklasa, nie La Liga, tu takie elementy mogą wystarczyć. Widać, że ta szatnia jest skonsolidowana i nawet te dwie bolesne porażki jej ducha nie złamią.

Bolesne przecież nie dlatego, że były wysokie, ale właśnie dlatego, że były pechowe. Gol w końcówce z Niebieskimi, gdy Górnik całą drugą połowę był lepszy, dzisiaj przystawienie Lechii noża pod gardło, choć przecież cały mecz grali w dziesiątkę. Trener Rybarski na konferencję przyniósł czerwoną kartkę, pokazał ją, a potem powiedział: i po meczu.

Ta druga połowa wczoraj… Nigdy nie lekceważ Ekstraklasy, nigdy nie lekceważ futbolu – powiedziałem do kolegi Łukasza z Watch Ekstraklasa.

Nigdy nie lekceważ Górnika Łęczna – dodał przytomnie.

WP_20160725_20_32_25_Pro

***

Takie otrzymałem stanowisko klubu:

Zawodowa piłka wymaga nakładów finansowych mniejszych w niższych ligach, a większych na wyższych poziomach rozgrywek. Żeby sprostać wymaganiom najwyższej klasy rozgrywkowej klub musi podejmować kroki w celu pozyskiwania nowych źródeł finansowania.

Na temat możliwości rozwoju Górnika rozmawialiśmy, ze wszystkimi, także z założycielami klubu, działaczami i autorytetami z całego województwa. W tym z wieloletnim prezesem klubu i kopalni Stanisławem Stachowiczem, który wyjątkowo pozytywnie odniósł się do tej kwestii i w jednym z wywiadów podkreślił, że jest to duża szansa na krok w rozwoju dla Górnika.

Zaproszenie Prezydenta Miasta Lublin było aktualne i wspólnie z Radą Nadzorczą analizując dogłębnie sytuację klubu postanowiliśmy z niego skorzystać.

Traktujemy to jako duże wyzwanie, ale i krok w stronę wielu możliwości. Przykłady z polskiej piłki pokazują, że nowy stadion może być kołem zamachowym w rozwoju klubu. Warszawa, Gdańsk, Kielce są tego dobrym przykładem. W obecnej sytuacji dla Górnika to duża szansa na krok w kierunku rozwoju. I tak staramy się do tego podchodzić.

Sytuacja jest niekomfortowa dla wszystkich, także dla piłkarzy, którym z pewnością grałoby się lepiej przy głośnym dopingu. Pamiętajmy, że kariera zawodnicza nie jest długa.

Rozumiemy niezadowolenie części kibiców. Na pewno potrzeba jeszcze dużo czasu, wielu rozmów, a przede wszystkim konkretnych efektów.

W klubie apelują – dajcie nam czas. Skoro już jest taka decyzja, podjęta przed samą górę, to trzeba wziąć za nią odpowiedzialność, trzeba też dać sobie szansę. Za chwilę przyjedzie Cracovia, za chwilę przyjedzie Legia. Będzie więcej czasu na akcje promocyjne. Musimy spróbować.

***
1:36. Napisał ponownie Damian.

Dzisiaj na własne oczy zobaczyłem co kilka osób zrobiło z naszego Górnika…

Byliśmy fanatykami Klubu, którym nie zawsze dobrze kierowano, mimo wszystko trwaliśmy przy nim, wstawialiśmy się za nim, chociaż często dawał nam w pysk, spadkiem, zmianą nawy, czy herbu.

Jak z agresywnym ojcem. Nie tłumaczył, walił w ryj, Ty wiedziałeś za co. Krew się w żyłach gotowała. Ale kochałeś mimo wszystko, jak ojca.

Ten zarząd wyszedł poza wszelkie granice tolerancji. Był jak ten agresywny ojciec, który poza biciem, posunął się krok dalej.

Dzisiaj zobaczyłem, jak z Naszego Klubu zrobiono pacynkę.

Pacynkę, którą nałożono na dłonie tych wszystkich zakulisowych pociągaczy za sznurki, którzy od dawna chcieli Ekstraklasy w Lublinie. Pacynkę odartą z godności, bez własnych barw na rozpoczęciu meczu.

Oddaliście nasz Górniczy Klub Sportowy krawatom.

I próbowaliście bezczelnie wykpić się brakiem licencji.

To się nie uda, bądźcie pewni, ludzie w to nie uwierzą.

***

WP_20160726_09_29_45_Pro

Dawno nie widziałem tak zajadłego konfliktu, w którym zarazem… nie byłoby tak wiele zrozumienia z obu stron. Nikt tu nie ma klapek na oczach. Kibice absolutnie nie tolerują przenosin, ale widzę przyczyny, jakimi kierowali się włodarze. Z kolei w Górniku podobnie – wiadomo, że wyrwanie z Łęcznej nie będzie bezbolesne, ani zupełnie fair.

Ekstraklasa przynosi klubom coraz więcej pieniędzy, ale też żeby być tu konkurencyjnym, trzeba tej kasy wydawać. Utrzymanie piłki na najwyższym poziomie w regionie to dla całego tutejszego środowiska piłkarskiego priorytet, bo inaczej będą pustynią – nie dziwi więc zaangażowanie nawet władz związkowych. To dla całego grona ludzi walka o byt. Gdyby dało się w Łęcznej zbudować takie perspektywy, Górnika by nigdzie nie ruszano, przecież też nikt by nie chciał wychodzić z rodzimego miasta. Przecież tam też rozumieją, że nie tak powinno to wyglądać.

Ale trudne czasy wymagają trudnych decyzji – pytanie, czy ostatecznie nie będą to decyzje desperackie. Obie strony puentują: rozliczy nas, ich, historia. Oby nie skończyło się tak, że historią w wyniku całego zamieszania stanie się Ekstraklasa na Lubelszczyźnie.

Leszek Milewski

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Weszło

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
28
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...