Dziś krócej bo upał. Mistrzostwa Afryki zakończone. Nie, żebym kpił, nasza Pramatka Ewa pochodziła gdzieś z Etiopii, wszędzie indziej było zbyt zimno i dlatego wyginęli Neandertalczycy. Ale – nie da się ukryć, że… I tu wniosek, nie przeciw Murzynom wcale. Tylko żeby połączyć Mistrzostwa Europy z Pucharem Afryki i Pucharem Ameryki, i robić mini mundial. Może w przyszłości losować kto gra dla kogo i za ile, w audiotele. I wystawiać dublerów, sobowtórów, tak by się nie różnili od oryginałów. I mieli części zamienne, by się nie męczyli, jak dziś mają rzeczników i w istocie niewiele różnią się od istot stojących ciut wyżej od pantofelka. Jednokomórkowca, wczesnej wersji WAG-s.
Platini już proponował Euro z Argentyną i Brazylią, nie ja.
Na sto procent jeszcze nas zaskoczą organizatorzy cyrków wszelakich, korzystając z powszechnego zidiocenia. Kim są?
Pierwsze do głowy przychodzą mi korporacje. Takie firmy, które dziś prowadzą wojny, realne, bo istnieją korpo zbrojeniowe.
Ale powszechniejsze są korpo rynkowe, wojują o zbyt, miliardowy.
Tak zerkałem na finał. Wszystko różniło oba zespoły, barwy, kraj, hymny, godła, przeszłość. Ale coś było identyczne.
Znaczek amerykańskiego potentata na koszulkach.
Jednakowy.
I znając zakusy każdego korpo – nie jestem w stanie wykluczyć, że siedzi sobie gdzieś jakiś dyrektor ds. sprzedaży i ogłasza: jutro wygra Portugalia.
– Ale kogo to zaciekawi? – pyta szef marketingu. Francja nic od nas nie kupi!
– We Francji sprzedaliśmy wszystko, teraz idą tylko turbany. A tu Ameryka i Afryka, tam jeszcze chodzą boso…
Niespodzianka!- Spodoba się po raz tysięczny ten Ronaldo? To nudne?- On, hm, niech zejdzie, niech nie ujada z tego drzewa, albo nie, niech się odszczekuje psom z pańskiego dworu! Zróbcie mi przebitkę na brzozę. I niech ten zając już nie miauczy!
Prawda czasu, prawda ekranu.
(Cytaty zaczerpnąłem z podręcznika antropologii oraz „Misia”).
W kinach nic takiego już nie szokuje, nawet wymyślona w Hollywood wojna czy wałki na Wall Street. Pomyślcie, że w piłce, ja tak wczoraj pomyślałem, też jest drugie dno. I to nie kapustka. Raczej kapucha.
I dyrektor ds. sprzedaży, który rozlicza się właśnie z wyników.
Przed wspólnikami.