W listopadzie 2015 r. w noc zamachów na Bataclan, paryskie kawiarnie i Stade de France Antoine Griezmann przeżył horror, zatrzymany jak wszyscy w podziemiach stadionu po sparingu Francja – Niemcy, z przeczuciem, że jego siostra Maud poszła na koncert Eagles of Death Metal. Rzeczywiście poszła. Zdążyła uciec przed strzałami, ale przez dwie godziny nie mogła się skontaktować z rodziną. Ci, którzy byli wtedy blisko reprezentacji, pamiętają Griezmanna nieprzytomnego ze strachu, próbującego ustalić, gdzie ona jest – czytamy w dzisiejszej “Gazecie Wyborczej”. Nie ma gazety, w której nie można przeczytać dziś nic o Griezmannie.
FAKT
Na start zapowiedź jutrzejszego finału.
– Mówcie mi, że słabo gramy i nie jesteśmy faworytem. To melodia dla moich uszu – powtarza trener Portugalii Fernando Santos (62 l.). Nie musi się bać, ma przecież Cristiano Ronaldo (31 l.). Tak jak Ronaldo w zespole Santosa, tak Antoine Griezmann (25 l.) jest dla drużyny gospodarzy kluczowym graczem, a jego forma podczas Euro zdaje się rosnąć z każdym kolejnym meczem. Starcie z Niemcami było popisem napastnika Atletico Madryt, który dwukrotnie mógł zaprezentować milionom ludzi oglądającym spotkanie w Marsylii swoją charakterystyczną cie szynkę – palce ułożone w kształt słuchawki telefonicznej i ruch rękami.
Dla Aleksandara Todorovskiego mecz z Partizanem będzie szczególny. Prywatnie to fan Cvernej Zvezdy.
– Mieszkałem w stolicy Serbii przeszło 20 lat. W tym kraju żyje siedem milionów ludzi, z tego chyba z pięć milionów jest kibicami Cvernej Zvezdy. Ja też – śmieje się obrońca lubinian. – Ale nigdy nie byłem fanatykiem. Szanuję ich lokalnego rywala. Pięć lat temu nawet miałem od działaczy Partizana ofertę. Przyjąłbym, ale wtedy ten klub miał problemy organizacyjne, a w drużynie byli sami młodzi. Poszedłem wtedy do Polonii Warszawa – opowiada Todorovski.
GAZETA WYBORCZA
Łączy nas Griezmann. Dziś wszędzie w prasie widzimy tego jegomościa.
Przeklina jak Hiszpan, pije mate jak Urugwajczyk. Francja go kiedyś nie chciała, ale on nie umie się gniewać. W czwartek wyrzucił z Euro 2016 mistrzów świata. W niedzielę zagra w finale. W listopadzie 2015 r. w noc zamachów na Bataclan, paryskie kawiarnie i Stade de France Antoine Griezmann przeżył horror, zatrzymany jak wszyscy w podziemiach stadionu po sparingu Francja – Niemcy, z przeczuciem, że jego siostra Maud poszła na koncert Eagles of Death Metal. Rzeczywiście poszła. Zdążyła uciec przed strzałami, ale przez dwie godziny nie mogła się skontaktować z rodziną. Ci, którzy byli wtedy blisko reprezentacji, pamiętają Griezmanna nieprzytomnego ze strachu, próbującego ustalić, gdzie ona jest. Maud wspomina, że gdy potem zabrał ją do swojego domu w Madrycie, żeby z dala od Francji odpoczęła po tym, co się stało, nie odstępował jej na krok, nawet gdy szła do kuchni.
Finał z różnych stron mocy.
Euro 2016 zwieńczy w niedzielę opowieść najbardziej klasyczna. Urodziwa Francja, która jak zwykle pożąda złota, spróbuje rozszarpać brzydką Portugalię, która złota nie była jeszcze nigdy. Finaliści mieszkają podczas mistrzostw w sąsiedztwie, w zalanych zielenią zaciszach, nieopodal francuskiej stolicy – gospodarze w narodowym, zmodernizowanym niedawno na lśniąco ośrodku w Clairefontaine; Portugalczycy – w należącym do rugbystów, przyprószonym już patyną ośrodku w Marcoussis. Ale to jedyne, co ich łączy. Do złota dokopują się skrajnie odmiennymi metodami. Francuzi – z gracją. Portugalczycy – za cenę obniżenia atrakcyjności spektaklu. Takie są przynajmniej odczucia większości, bo w futbolu nie istnieje uniwersalna definicja piękna. Wiadomo tylko, że nad drużyny pragnące przede wszystkim nie przegrać kibice przedkładają drużyny pragnące wygrać. Że od drużyn kontrolujących przestrzeń wolą drużyny kontrolujące piłkę. I co pewien czas w najważniejszych turniejach oglądają starcie skrajnie różnych stylów, które zamieniają się niemal w wojnę dobra ze złem, jasnej strony mocy z siłami ciemności. Ubóstwiany przez tłumy futbol reprezentowały ostatnio m.in. Barcelona i Hiszpania, Bayern i Niemcy. A ten znienawidzony, doceniany przez mniejszość koneserów – klubowe zespoły José Mourinho czy Grecja, sensacyjna triumfatorka Euro 2004.
SUPER EXPRESS
W “SE” sprawdzony schemat – tekst o Griezmannie i porównanie go z Ronaldo. Żeby specjalnie was nie zanudzić, zacytujemy wywiad z Thibaultem Moulinem, który uważa, że Legia jest jak… PSG.
Legia chce zdominować polską ligę i przebić się w końcu do Ligi Mistrzów. Jako Francuz widzisz w Legii podobieństwo do któregoś z klubów Ligue 1?
Legia jest jak PSG jeśli chodzi o projekt sportowy. Zachowując proporcje, podobne ambicje dominowania w krajowej piłce i chęć sukcesu w Europie. Natomiast pod względem kibiców Legia przypomina mi Olympique Marsylia, bo fani PSG aż tak wielkiego wrażenia nie robią. A kibice Legii są jak ci z Marsylii – potrafią sprawić, że na stadionie jest bardzo gorąco.
Nie wszyscy znają twój styl gry. Jakbyś go opisał?
Gram w środku pola, walczę zarówno w ofensywie, jak i defensywie, mam sporo asyst. Lubię drapieżną grę, nie odpuszczam, dlatego też niestety zdarza mi się łapać kartki. Ale na tej pozycji to normalne: nie możesz pozwolić, aby przeciwnik cię minął.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Francja prosi: Antoine, zatańcz jeszcze raz!
Dziennik L’Equipe dał wczoraj na okładce tytuł „L’EXTASE”, czego nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, ale choć ekipa Deschampsa dokonała wielkiej rzeczy, ogrywając mistrzów świata, dziennikarze nie oszczędzili kilku zawodników, wystawiając im za występ na Velodrome bardzo niskie noty. Olivier Giroud dostał piątkę, Dimitri Payet trójkę, a najwyżej oceniono oczywiście Griezmanna – na dziewięć. 22 gole rozgrywkach La Ligi w minionym sezonie, do tego 7 trafień w Lidze Mistrzów, a teraz 6 podczas EURO 2016 – te liczby muszą robić wrażenie, tym bardziej, że Griezmann jest nie tylko skutecznym egzekutorem, ale również znakomicie pracuje dla zespołu. Nic dziwnego, że nie brakuje ofert za tego piłkarza, głównie z Anglii, gdzie największe zainteresowanie wyraża Chelsea. Jego obecny kontrakt z Atletico wygasa w 2020 roku, ale klub już zaproponował mu nowy.
Jak Francja poradziła sobie z mistrzostwami?
Ulice Marsylii, wielkiego tygla etnicznego, zamieniły się w czwartkowy wieczór w krainę euforii, zalaną kakofonią dźwięków klaksonów, przystrojoną w barwy narodowe z rozwrzeszczanymi, rozhisteryzowanymi i pragnącymi być razem ludźmi. Stało się to w mieście będącym wrotami kraju na świat, wielkim porcie, miejscu, które dla Polski było końcem piłkarskiej podróży na EURO, ale dla Francji być może początkiem czegoś lepszego. Jazda przez główne ulice Marsylii, szczególnie te prowadzące ze Stade Velodrome do dalszych zakątków miasta, pozwalała uświadomić sobie, jak sukces sportowy może jednoczyć ludzi, nawet w miejscu, w którym jest tak wielu imigrantów czy wyznań religijnych. To był budujący obrazek, szczególnie w czasach, gdy słowa takie jak „imigrant” czy „uchodźca” miewają różne barwy. Ormianie, Włosi, których jest w Marsylii mnóstwo, ale także Polacy czy Rumuni, którzy przyjechali tutaj w pogoni za lepszym życiem, katolicy, muzułmanie, żydzi, buddyści i protestanci – wszyscy ci ludzie wymieszali się w rzece wzajemnego uniesienia. Dzieci nie musiały iść spać, dziewczyny z pomalowanymi twarzami wychylały się przez okna i wymachiwały flagami, gdzieniegdzie tylko komuś puszczały hamulce. Grupka młodych mężczyzn zaczęła niemiłosiernie bujać czarną taksówką, większość kierowców, ja również się do nich zaliczałem, widząc to, salwowała się ucieczką pod prąd, byle jak najdalej. W innej części miasta kibice Francji skakali po niemieckim samochodzie, a jeden z nich ściągnął spodnie i pokazał gołe pośladki.
Jak zostać finalistą Euro: droga obu ekip w obrazkach.
Górnik Łęczna może rozgrywać swoje mecze w… Lublinie. Kibice nie są zachwyceni.
Górnik będzie grał w Lublinie – takie zdanie kibice w Łęcznej słyszeli od lat. Na plotkach się kończyło, władze klubu powtarzały formułkę, że żadne decyzje nie zapadły. Wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie powtarzane od dawna informacje staną się rzeczywistością i klub z Łęcznej będzie swoje spotkania rozgrywał w Lublinie, na nowoczesnej Arenie. Tego chciałaby Enea, nowy właściciel Bogdanki – sponsora klubu. Miałaby być to szansa, by mający duże kłopoty Górnik stanął na nogi. Tyle że takiego rozwiązania nie wyobrażają sobie kibice.
Fot. FotoPyK