Reklama

Wrócą silniejsi i nie powtórzą błędów z przeszłości? Arka przed startem sezonu

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

08 lipca 2016, 16:49 • 6 min czytania 0 komentarzy

Najlepsza drużyna minionych rozgrywek I ligi, zespół z – jak określają je miejscowi – „miasta morza i marzeń” i zarazem drugi reprezentant Trójmiasta w krajowej elicie. Klub, w którym jeszcze nie tak dawno kibiców mamiono wizją będącego kwestią czasu wielkiego sportowego sukcesu, lecz który niedługo później obudził się z ręką w nocniku i rozpoczął kilkuletnią błąkaninę po zapleczu, by w końcu na nowo zameldować się w gronie najlepszych drużyn w Polsce. Najwyższy czas ruszyć z cyklem, który przybliży wam nieco sytuację klubów Ekstraklasy przed zbliżającym się wielkimi krokami sezonem. Na pierwszy ogień idzie powracający do najwyższej klasy rozgrywkowej po pięciu latach przerwy beniaminek z Gdyni.

Wrócą silniejsi i nie powtórzą błędów z przeszłości? Arka przed startem sezonu

Podstawowa jedenastka

2Qto1DY (1)

Transfery i przygotowania

Trzeba przyznać, że biorąc pod uwagę mocno ograniczony budżet, Arka jest w tym okienku transferowym niezwykle efektywna. Po pierwsze – w Gdyni, z wyjątkami wracającego do Poznania Dariusza Formelli oraz odchodzącego w nie do końca jasnych okolicznościach Alana Fialho, pozostał cały trzon zespołu. Jeśli chodzi natomiast o wzmocnienia, tutaj również nie jest najgorzej.

Reklama

Największym sukcesem zarządu jest niewątpliwie sprowadzenie nad morze króla strzelców minionego sezonu I ligi, Szymona Lewickiego, który po problemach licencyjnych Zawiszy do Gdyni przyszedł za darmo. Jako że Paweł Abbott raczej nigdy nie uchodził za gracza, którego kontuzje omijają szerokim łukiem, wydaje się, że Arka wykonała najlepszy możliwy ruch. Przednie formacje wzmocnili także Dariusz Zjawiński oraz legendarny zdobywca odkurzacza, Adrian Błąd, którego wypożyczono z myślą o załataniu dziury po odejściu wspomnianego Formelli. Dla sprowadzonego z Zagłębia Lubin 25-letniego pomocnika będzie to zresztą – nie oszukujmy się – ostatni gwizdek, by zaistnieć w końcu w Ekstraklasie.

Jeśli chodzi z kolei o formacje obronne, Arka wyciągnęła z Niecieczy jej kapitana – Dawida Sołdeckiego, a także występującego w ostatnim sezonie na Cyprze Adama Marciniaka. Żółto-niebiescy postanowili także nieco zaostrzyć walkę o miejce między słupkami i sprowadzili do Gdyni Pāvelsa Šteinborsa, który – podobnie jak Marciniak – miniony rok również spędził na Cyprze, a wcześniej przez dwa sezony bronił w Górniku Zabrze. Na tę chwilę wiele wskazuje na to, że może on wygryźć ze składu Konrada Jałochę.

Co do przedsezonowych przygotowań, to Arkowcy wykazali się nie lada sprytem i przebiegłością – najpierw osłuchali się narzekań niektórych prezesów z Ekstraklasy, jak to europejskie puchary wymagają dalekich podróży, co odbija się potem na dyspozycji zespołu w trakcie sezonu. A potem postanowili, że lepiej zapobiegać niż leczyć i postanowili nie fruwać po kontynencie, a trenować głównie lokalnie. Poza Pomorze wybrali się tylko raz – do Ostródy na sparing z Lechem, który przegrali po golu Marcina Robaka w ostatniej minucie. Jeśli już mówimy o spotkaniach towarzyskich, pod tym względem również przesadnie nie forsowano tempa. Uznano bowiem, że cztery gierki kontrolne w zupełności wystarczą. Najpierw wspomniana porażka z Lechem, następnie wygrana 2:1 z trenowanym przez Gheorghe Hagiego Viitorul Constanța, dziś z kolei potyczka z Wisłą Płock, a na sam koniec tradycyjne rozbieganie z Gryfem Wejherowo.

Kluczowy zawodnik

W Gdyni jest komu strzelać, jest komu podać, jest komu kiwnąć, jednak większość kibiców Arki raczej zgodzi się z tym, że tym jednym jedynym piłkarzem, bez którego zespół najzwyczajniej w świecie nie byłby w stanie normalnie funkcjonować i o którym można powiedzieć z pełnym przekonaniem, że jest nie do zastąpienia, jest obecnie Antoni Łukasiewicz. Nazywany przez kibiców „Admirałem” środkowy pomocnik trzyma bowiem tę drużynę w ryzach, krótko za mordę – jeździ na dupie, nie ma oporów przed odwalaniem czarnej roboty, a także odpowiada za zachowywanie równowagi i płynności w przechodzeniu z obrony do ataku. Jego doświadczenie na boiskach Ekstraklasy (do tej pory 186 występów) jest na tle reszty, w większości nieopierzonych na najwyższym szczeblu zawodników, absolutnie nie do przecenienia. To zazwyczaj on jest tym graczem, który pierdolnie pięścią w stół, gdy nie idzie i który jako pierwszy przekuwa słowa w czyny. Wyjmij z podstawowej jedenastki Łukasiewicza, a pozbawisz ten zespół kręgosłupa. Arka bez niego wyglądałaby mniej więcej tak:

Vlcsnap-2011-08-07-22h16m19s14

Reklama

Piąta kolumna

Szczerze mówiąc, mamy nie lada problem ze znalezieniem w tej drużynie kogoś, kto jakoś wyjątkowo by do niej nie pasował, mącił harmonijne pożycie czy też wyjątkowo kopał się po czole na tle reszty. Gdybyśmy mieli się do kogoś na siłę czepiać, piłkarsko najbardziej obawialibyśmy się o kapitana gdynian, Krzysztofa Sobieraja. Z drugiej strony jednak stoper Arki na boisku jest mimo wszystko – wraz z Łukasiewiczem – przedłużeniem ręki trenera i gościem, który nawet mimo spóźnionych nieraz o kilka lat wślizgów czy prostych błędów, wciąż stanowi o charakterze zespołu.

Ręce na kołdrę

O Arce w ostatnich miesiącach mówiło się głównie w samych superlatywach – że to fajny zespół, stanowiący idealne połączenie młodości z doświadczeniem, że gra przyjemną dla oka piłkę, a gdy nawet drużyna ma gorszy dzień, to i tak potrafi przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Że w końcu doczekano się tam rozsądnego zarządzania, a każda złotówka jest wydawana w niezwykle przemyślany sposób. Jak jednak dobrze wiemy, nadmiar czułych słówek i zagłaskiwanie się na śmierć – szczególnie w Polsce – nieraz zamiast stanowić pozytywny bodziec potrafi wyrządzić z czasem olbrzymie szkody.

W Gdyni doskonale pamiętają czasy Ryszarda Krauzego, gdy snuto mocarstwowe plany, gdy do bólu przeciętnym nieraz piłkarzom płacono horrendalne pensje, a kibiców mamiono wizją rychłego awansu do Ligi Mistrzów. Skończyło się zaś na sportowej degrengoladzie, popadnięciu w poważne tarapaty finansowe i kilkuletniej pierwszoligowej tułaczce. Tak więc, panowie, apelujemy do was, żebyście nie zachłysnęli się sukcesem i spływającymi zewsząd pochwałami. Nie chcemy przez to rzecz jasna powiedzieć, byście na boiska Ekstraklasy wychodzili przepraszać rywali za to, że żyjecie. Nie, po prostu miejcie na względzie to, że mimo wszystko jesteście beniaminkiem, w którym dla większości piłkarzy będzie to pierwsze przetarcie z najwyższym poziomem rozgrywkowym. Jednym słowem – stąpajcie twardo po ziemi i po ewentualnym dobrym starcie nie odpalajcie saturatora.

Opinia Eksperta

Głos oddajemy Tomaszowi Wałkowi:

„Arka Gdynia… Klub z miasta, które w przeciwieństwie do Boliwii może pochwalić się dostępem do morza. Wszystko to dzięki wygranej między 1879 i 1884 Wojnie o Pacyfik przeciwko zjednoczonym siłom wojsk zarówno boliwijskich, jak i peruwiańskich. Wszyscy też doskonale pamiętamy wydarzenia, które miały miejsce 100 lat później, gdy rodowici mieszkańcy rybackiej wioski sąsiadującej z rodzinnym miastem Jana Heweliusza, którego dłoń miałem zaszczyt swego czasu uścisnąć, zwyciężyli w finale Copa de Polska z Wisłą Kraków. Arka ma wielu znamienitych piłkarzy, jak chociażby mający nogi chude jak patyki wyśmienity drybler Marcus Da Silva, będący zresztą kuzynem znanego z Arsenalu Gilberto Silvy i zarazem względnie bliskim krewnym występującego na co dzień w Manchesterze City Davida Silvy, czy też syn Szymona Marciniaka, Adam. Nie należy też zapominać o sprowadzonym tego lata Szymonie Lewickim, którego brat, Oscar, jeszcze nie tak dawno miał okazję zagrać na mistrzostwach Europy. Wszystko byłoby naprawdę bardzo fajnie, gdyby tylko nie ten trener o twarzy, która nie wyraża emocji…”.

Czy wiesz, że?

Gdynię możemy śmiało uważać za polskie Roswell. W styczniu 1959 roku doszło tam bowiem do incydentu do dziś owianego aurą tajemniczości. Nieopodal portu do morza wpadła kapsuła, w której wnętrzu miał znajdować się ubrany w dziwny kombinezon jegomość porozumiewający się w niezrozumiałym języku. Niezidentyfikowanego osobnika po interwencji SB przewieziono do szpitala uniwersyteckiego, gdzie po zdjęciu z nadgarstka bransolety stwierdzono jego zgon.

Okiem Weszło

Derby Trójmiasta coraz bliżej…
giphy (2)

Ankieta Weszło

Fot.FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...