Szkendija Tetowo. Sławija Sofia. Czy te ekipy dołączą do zacnego grona eurowpierdolospuszczaczy? Miejsce na półce już szykują proporczyki Levadii Talin, Żalgirisu Wilno czy Irtyszu Pawłodar. To właśnie ten ostatni pięć lat temu odzierał Jagiellonię z marzeń. Wstyd, hańba, kompromitacja.
Nazwami drużyn, które uporałyby się z tymi frajerami, możemy rzucać jak z rękawa. Drugoligowa Kotwica Kołobrzeg. Ekipa oldboyów Wisły Kraków z Kazimierzem Kmiecikiem na środku ataku. Reprezentacja polskiego związku wędkarzy. Co druga drużyna z warszawskiej ligi szóstek. Zespół polityków z Ryszardem Kaliszem na pozycji numer dziesięć. I to na bosaka.
Zaczęło się od 1:0 w Białymstoku. Skromnie, ale do przodu. W rewanżu natomiast katastrofa: 0:2. Mecz cieszył się tak szalonym zainteresowaniem, że kazachska telewizja aż odpuściła jego transmitowanie. Wolała pokazać ludziom tenis. Amatorzy z Kazachstanu robili z Polakami – niby zawodowymi piłkarzami, wożącymi się furami, noszącymi saszetki Louis Vuitton – co chcieli. Na mecz ligowy Jagiellonii przygotowali z tej okazji wymowną oprawę: FC Irtysh – true men, true players, true winners. Congratulations”.
W Lubinie i Krakowie odetchnęli z ulgą. Na czele frajerów na pewno nie staną. Sprytni ludzie wymyślili, by mecze rozgrywać kolejno o 18 i 20.