Reklama

Lech wygrywa Supersparing

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 lipca 2016, 19:12 • 3 min czytania 0 komentarzy

Legia Warszawa zdobyła mistrzostwo oraz zgarnęła krajowy puchar, ale Superpuchar Polski powędrował do gabloty Lecha Poznań. Jest w tym fakcie rzecz jasna pewien brak logiki, ale skoro kurczowo trzymamy się idei rozgrywania takiego spotkania bez względu na okoliczności, to należy przejść z tym do porządku dziennego i docenić zwycięstwo drużyny Jana Urbana. Zdecydowanie bardziej logicznie wyglądało za to samo spotkanie o to trofeum – drużyny w słabych składach, w słabym terminie i na słabej murawie, rozegrały raczej słaby mecz. 

Lech wygrywa Supersparing

Poziom spotkania generalnie odzwierciedlał stan murawy – ta po koncercie jakiegoś Piaska przypomniała plażę, to i piłkarze momentami wyglądali jak goście, którzy na chwilę poderwali się z ręczników, by nie nabawić się odleżyn w trakcie urlopu. Trochę się pokręcili, trochę powygłupiali i można wracać do gorącej kukurydzy.

Ale na szczęście „słaby” wbrew pozorom nie oznacza „nudny”.

Sporo rozrywki dostarczyli widzom na przykład ręczniki bramkarze. Arkadiusz Malarz nie popisał się najpierw przy bramce Macieja Makuszewskiego, a później nie utrzymał w rękach dośrodkowania Radosława Majewskiego i Lasse Nielsen również strzelił gola w debiucie w Lechu. Niby przy obu sytuacjach piłka otarła się o czyjeś głowy, niby bramkarz miał prawo być zaskoczony, ale jednak gdybyście poprosili nas o wskazanie najsłabszych piłkarzy na boisku, to wyciągnęlibyśmy palucha w kierunku Malarza. Burić również dziwnie zachował przy trafieniu Guilherme na 1-1. No powiedzmy po prostu, że Cierzniak i Putnocky to zdecydowanie wygrani tego spotkania.

Kogo jeszcze można zaliczyć do grona (i czy kogokolwiek z grających)?

Reklama

W Lechu nieźle wypadli nowi, jak pewnie zauważyliście, to właśnie ich nazwiska wymieniliśmy przy krótkim opisie dwóch pierwszych goli dla Kolejorza. Kolejne dwa trafienia dla ekipy Jana Urbana były dziełem Dariusza Formelli, który dobił Legię w samej końcówce. Jak to się mówi – wysłał sygnał.

Czasami po takich meczach mówi się też: dobrze, że obyło się bez kontuzji. Cóż, tutaj niestety nie można użyć takich słów. Z nieoficjalnych statystyk wynika nawet, że sztaby medyczne obu drużyn są w czołówce klasyfikacji przebiegniętych kilometrów podczas tego meczu. A boisko z urazami musieli opuścić:

– Aleksandrow,
– Masłowski,
– Makuszewski,
– Pawłowski.

I trzeba przy tym wspomnieć, że niektórych piłkarzy – mimo braku upału – po prostu pogrzało. Łukasz Trałka przerwał kolejny bezbarwny występ Michała Masłowskiego, a w zasadzie mógł przerwać jego karierę swoim wejściem. Legioniści nie byli lepsi. A to Guilherme sprawdził wytrzymałość piszczeli lechitów, a to Vranjes kostek. Bez sensu.

Lech wygrał (4-1) całkowicie zasłużenie. Co więcej, wygrał nawet pomimo tego, że na boisku od pierwszej minuty przebywał Maciej Wilusz. Sezon zaczyna się od trzęsienia ziemi.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...