Reklama

Weszło z Dinard: Walia wraca na piłkarską mapę

redakcja

Autor:redakcja

04 lipca 2016, 15:44 • 7 min czytania 0 komentarzy

Konferencja przed ćwierćfinałem z Belgią. Gareth Bale wstaje od stołu po tym, jak odpowiedział na kilkanaście pytań. 

Weszło z Dinard: Walia wraca na piłkarską mapę

– Dziękujemy, Gareth pojawi się tu za tydzień – mówi rzecznik.
Confident, I like it! – Bale szeroko się uśmiecha.

YsHWVUo-2-2-1-1-1-2

Tak to wyglądało tydzień temu. Ale w przypadku Walii jedna zasada się nie zmienia. Przed meczem z dziennikarzami spotka się Gareth Bale. Tak jak Portugalczycy narzekają, że praktycznie nie mają żadnego dostępu do największych gwiazd ich kadry, tak u rewelacji turnieju ta współpraca wygląda znakomicie. Wszyscy zadowoleni. Wczoraj z dziennikarzami porozmawiali selekcjoner Chris Coleman i bohater ostatniego meczu, Hal Robson-Kanu, a dziś…

– Kto będzie? – pytam pracownika federacji, który każdemu dziennikarzowi wręcza… worek na sprzęt, pompkę i małą piłkę w barwach Walii.
– Gareth Bale.

Reklama

Znowu. Już po raz szósty w trakcie tego turnieju.

– Ile konferencji zaliczył u was Cristiano? – zagaduję portugalskich dziennikarzy.
– Na Euro? Ani jednej.

***

– Nie jesteśmy drużyną jednego człowieka. Ci zawodnicy to moi bracia – tłumaczył Bale jeszcze przed turniejem. Tak to też wygląda na plakatach z hasłem Together Stronger rozwieszonych w całym ośrodku FC Dinard. Bale nie patrzy na ciebie z każdej ściany. Wręcz przeciwnie. Równie często pojawiają się Wayne Hennessey, Ashley Williams, Joe Ledley czy Sam Vokes. A za ich plecami dwóch zmieniających się kibiców, zwykle w narodowych barwach. Na treningu wszystkich interesuje jednak tylko Bale. Gdy Williams z Benem Daviesem nabijają się w trakcie rozgrzewki z torby reportera BBC nadającego właśnie na żywo, zawodnik Realu rozgrzewa się indywidualnie kilkadziesiąt metrów dalej. Gdy kilka minut wcześniej trwa trening dla trzech bramkarzy, wszyscy tylko wypatrują Bale’a, który zakłada getry i polewa je sobie wodą. Golkiperzy przykuwają uwagę dopiero, gdy Daniel Ward dostanie siatkę od trenera z dobrych kilkunastu metrów.

Pilka nozna. Euro 2016. Reprezentacja Walii. Trening. 04.07.2016

Bale trenuje dziś indywidualnie, ale o jego zdrowie nie trzeba się martwić. Zagra. Wie o tym reporter BBC, który właśnie przedstawił w kilkuminutowym wystąpieniu starcie dwóch „galacticos”, wypowiedzianych z charakterystycznym brytyjskim akcentem. Drugie wejście, w którym ogłosi, że to przecież nie tylko konfrontacja dwóch piłkarzy, zajmie mu ledwie kilkanaście sekund. Z całym szacunkiem dla Williamsa, Allena i całej reszty – każdy jednak ma świadomość, że uwagę skupia tu dwóch piłkarzy. Uwagę całego świata, bo przecież nawet „Marca” po ostatnim ćwierćfinale Portugalii krzyczała z okładki: „Gareth, Cristiano czeka na ciebie w półfinałach”.

Reklama

***

– To tylko mecz Portugalii z Walią, nic więcej – tłumaczył przed kilkoma dniami Bale. Po chwili otrzymał pytanie od Portugalczyka: – Czego oczekujesz po twoim starciu z Ronaldo?
– Przecież właśnie powiedziałem, że to Walia kontra Portugalia, nic więcej – odpowiedział ze śmiechem.

***

Bale ma jednak świadomość, że na najważniejszy turniej w życiu wjechał w najlepszym momencie swojej kariery. Po świetnym sezonie w Hiszpanii, zdobyciu Ligi Mistrzów, a przy tym – wypoczęty jak nigdy. W Realu wykręcił ledwie 2382 minuty (Cristiano dla porównania – 4293). Mniej zgromadził po raz ostatni w sezonie 2007/08. Przez całe rozgrywki prześladowały go urazy. Zwłaszcza mięśniowe. Chcąc, nie chcąc – trafił w centrum konfliktu związanego z osobą Jesusa Olmo, lekarza otwarcie wyklinanego przez piłkarzy „Królewskich”. Jeśli wierzyć doniesieniom hiszpańskiej prasy – gdy Bale’a niszczyły kolejne, nawracające urazy łydki, doctor estiramientos (czyli doktor-rozciąganie, taką cieszy się ksywką) nakazywał mu biegać po piasku. Efekt okazał się odwrotny od oczekiwanego. Sam Bale też raz podpadł kibicom, gdy zamiast odpoczywać po wygranej z Getafe wybrał się do Kadyksu, gdzie spędził kilka godzin na partyjce golfa. – Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale czuję się dziś tak, jakbym miał 18 lat i próbuję to przełożyć na drużynę – podkreśla dzisiaj.

Pilka nozna. Euro 2016. Reprezentacja Walii. Konferencja. 04.07.2016

Kiedy Bale trafiał do Realu, Harry Redknapp, jego były trener z Tottenhamu, przestrzegał go przed rywalizacją z Cristiano Ronaldo. Twierdził, że najbardziej wymagającym testem dla charakteru Walijczyka będzie wyjście z cienia Portugalczyka. – Cristiano będzie chciał wykonywać przynajmniej dziewięć wolnych na dziesięć. Gareth musi myśleć: „jestem piłkarzem za 86 milionów funtów” i tak się zachowywać. Musi przejmować piłkę i brać odpowiedzialność, gdy czuje, że ma szansę. Z drugiej strony nie może za bardzo skupiać się na kwocie swojego transferu, bo to narzuci mu olbrzymią presję. Musi też być przygotowany na mecze, gdy ruszy z indywidualną akcją, uderzy, nie trafi w bramkę i Ronaldo zacznie machać rękami. Nie może wtedy stać się małym człowieczkiem i schować w skorupie. Relacje z Cristiano są kluczem do sukcesu – pisał w swojej autobiografii Redknapp.

Obawy okazały się bezzasadne. Bale nie wplątał się w żaden konflikt ani nawet scysję z Portugalczykiem. Nikt nie podważał niczyich kompetencji ani umiejętności. Wręcz przeciwnie – Gareth dostosował się do Cristiano i nie stroił żadnych fochów, gdy ten marnował tysięczny rzut wolny z rzędu. Zinedine Zidane też na wszelki wypadek zakomunikował, że u niego trójka BBC będzie grała zawsze. Ich stosunki poza boiskiem nie będą miały w tej kwestii znaczenia. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał w lutym Ronaldo, czy przyjaźń Neymara, Suareza i Messiego nie daje im przewagi nad trójką Realu, Portugalczyk delikatnie się zirytował i wygłosił deklarację, którą w Hiszpanii rozkładano na czynniki pierwsze. – W Manchesterze nie rozmawiałem ze Scholesem, Giggsem ani Ferdinandem, a mieliśmy świetny zespół. Gadaliśmy, ale o podstawowych sprawach. Nie muszę chodzić na kolacje z Benzemą i Bale’m. Najważniejsze, żebyśmy byli kolegami na boisku i żebyśmy wiedzieli jak grać. Kolacyjki, całuski i uściski nie mają żadnego znaczenia.

O ile w Realu Bale musi się dostosować do Cristiano i Benzemy, o tyle w Walii układ jest prosty. Pełna swoboda. To wokół niego buduje się całą ofensywę. Podczas ostatnich treningów Chris Coleman nakazał swoim obrońcom, by za każdym razem, gdy Bale przejmuje piłkę, podchodziło do niego dwóch-trzech. Wszystko po to, by poczuł się jak w realnej sytuacji boiskowej. To przekłada się na liczby. We Francji gwiazdor Realu trafiał do siatki w trzech pierwszych meczach. Kiedy reprezentacji nie szło z Irlandią Północną, znów kluczowy okazał się Gareth. To on strzelił przecież gola McAuleyem. Teraz – jakby tego mało – ciąży na nim jeszcze większa odpowiedzialność. Z Portugalią pauzuje bohater ostatniego meczu, czyli Aaron Ramsey (oraz Ben Davies). To oczywiście, także w Walii, podsyciło dyskusję na temat debilnej zasady, według której wystarczy obejrzeć dwie żółte kartki w pięciu meczach, by zostać zawieszonym. – Nie wzięto pod uwagę, że przy tym poziomie intensywności nietrudno zostać ukaranym przez sędziego. Tak, to zbyt surowa zasada – narzekał wczoraj Chris Coleman.

Pilka nozna. Euro 2016. Reprezentacja Walii. Konferencja. 04.07.2016

Bale podjeżdża pod centrum medialne Hyundaiem oklejonym w loga UEFA. Na konferencję wchodzi w doskonałym nastroju. Kiedy tylko się uśmiechnie – a robi to średnio co kilkadziesiąt sekund – fotoreporterzy zabijają się o kolejne ujęcia. – Mówiłem, że tu będziemy i jesteśmy – rozpoczyna wesoły rzecznik, po czym oddaje głos Garethowi. – To dla nas niesamowita chwila. Na początku było tu dwunastu dziennikarzy, a teraz samych kamer jest z dwadzieścia. Jedyne, co mamy w Dinard to festiwal filmów we wrześniu, ale to nie ma porównania z tym, co dzieje się teraz. Bale, nie mogę w to uwierzyć – emocjonuje się tymczasem starszy dziennikarz piszący do jednej z lokalnych gazet, a jego kolega po fachu z Walii pyta Bale’a o atmosferę w kadrze.

– Sami widzicie, jak to u nas wygląda. Nie ma tu gwiazd. Walczymy razem. Żartujemy, cieszymy się i korzystamy z tej okazji. Niczego się nie boimy – tłumaczy Bale. Za moment po raz setny przyzna, że w środę nie czeka go starcie z Ronaldo, tylko mecz Portugalii z Walią. Ale gdy usłyszy pytania o mikrofon, który Cristiano wrzucił do jeziora i o to, czy jego kolega klubowy jest bardziej napięty niż on, nie powstrzyma już śmiechu. – Na pewno miał swoje powody, by tak postąpić. Łączą nas bardzo dobre relacje, ale to, co Ronaldo robi poza boiskiem, to jego prywatna sprawa. Czy piszemy do siebie w trakcie turnieju? Nie. Czy ten mecz może zdecydować o Złotej Piłce? To błędne myślenie.

Pepe? Fantastyczny zawodnik. Czy pytania o Ronaldo denerwują? Nie, szczerze nie mają znaczenia. Czy Portugalia gra nudno? Nie, wręcz przeciwnie. Ilu Walijczyków załapałoby się do jedenastki turnieju? Liczy się drużyna. Bale to urodzony dyplomata. Rozkręca się dopiero po przejściu do pokoju dla prasy, gdzie odpowie na kilkanaście kolejnych pytań. Już bez obecności kamer. Takie obowiązują tu zasady, co odpowiada każdemu, bo Bale jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. – Toni Kroos żartował w Madrycie, że czekają nas trzy mecze i wrócimy do domu. Tak, to wszystko, co się dzieje, w pewnym sensie nie wydaje się prawdziwe, ale to tylko działa na naszą korzyść. Nie podchodzimy do tego meczu jak do półfinału. Nie chcemy zakończyć udziału w turnieju na tym etapie. Mam nadzieję, że zapiszemy się w historii jeszcze bardziej – opowiada z coraz szerszym uśmiechem i już po raz trzeci przywołuje kraje, które inspirują Walię.

– Widzimy bajki, jakie napisały Dania oraz Grecja i pytamy samych siebie, dlaczego nam miałoby się nie udać? Przywracamy Walię na piłkarską mapę. Przywracamy ją tam, gdzie jej miejsce.

TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

***

Za użyczenie samochodu na czas Euro 2016 dziękujemy firmie Pol-Mot.

Zrzut ekranu 2016-06-09 o 14.04.45

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...