Reklama

Wielki triumf sexy futbolu i początek hiszpańskiej dominacji

redakcja

Autor:redakcja

29 czerwca 2016, 08:58 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeszcze wtedy nikomu nie przeszło nawet przez myśl, by kręcić z niego beczkę. Był bardzo silnym punktem reprezentacji, gwiazdą Liverpoolu i jednym z najgroźniejszych snajperów całej Premier League. Nikt też się nie spodziewał, że reprezentacja Hiszpanii rozwalcuje reprezentacyjne rozgrywki w najbliższych latach i wygra trzy duże turnieje z rzędu.

Wielki triumf sexy futbolu i początek hiszpańskiej dominacji

Najlepsza reprezentacja w dziejach piłki nożnej – chyba tak trzeba mówić o „La Furia Roja” z przełomu 2008-2012.

Zaczęło się od pokazu dominacji na boiskach w Austrii i Szwajcarii. Dokładnie osiem lat temu (Jezu, wtedy już było po herbacie, a my wciąż jeszcze przed ćwierćfinałami) bramkę na wagę zwycięstwa w mistrzostwach Europy strzelał Fernando Torres. Rywalem Niemcy. Toporni, wyrachowani, grający pod wynik. Piłka od Xaviego, Lahm był święcie przekonany, że wszystko ma pod kontrolą, ale choćby biegał z zamontowanymi lusterkami i tak nie dostrzegłby wybiegającego zza pleców „El Nino”. Połączyć piękną grę z zabójczą skutecznością – jeszcze wtedy uznawaliśmy to za jakąś abstrakcję.

Po meczu Torres z dumą wypalił do dziennikarzy: – Nasze zwycięstwo to wielki triumf sexy futbolu.
– A co to?
– To moje określenie na ofensywną, ładną grę – dodał rozbawiony.

Dopiero podczas finału Torres miał okazję by wrzucić na luz, bo wcześniej… raczej nie było mu do śmiechu. Turniej układał się nie po jego myśli, raził nieskutecznością, a kiedy Luis Aragones w meczu z Rosją zdejmował go z boiska, ten nawet nie podał mu ręki, a zamiast tego wyżywał się pięściami na ławce rezerwowych. Torres błysnął też podczas turnieju inną wypowiedzią. Kiedy dziennikarz zapytał go o sprzeczkę pomiędzy Aragonesem a Sergio Ramosem, odpowiedział: z tego co wiem, poszło im o muzykę. Selekcjoner woli flamenco, a Sergio kocha pop.

Reklama

A propos wielkich przełamań w najważniejszych momentach turnieju (Torres wprawdzie strzelił wcześniej bramkę, ale pokładanych w nim nadziei nie spełniał) – Robert, nie mielibyśmy nic przeciwko, gdybyś powtórzył wyczyn hiszpańskiego kolegi.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...