Przyjęło się mówić, że to dobrze, gdy bramkarz jest trochę wariatem – za spokojni ludzie nie mają czego szukać w tym fachu. No, Łukasz Fabiański – a przed nim kilku innych gości – udowodnił już jak wielka to bzdura, ale rzeczywiście, w historii polskiej piłki było kilka indywidualności między słupkami. Na przykład Maciej Szczęsny, który obchodzi dzisiaj 51. urodziny.
Lubił chodzić własnymi ścieżkami, a te często nie krzyżowały się z drogą wybraną przez resztę zespołu – Szczęsny nie miał lekko, bo kreował się na intelektualistę i patrzył na innych z góry. Dużo czytał i może z lektur wyniósł rzadko spotykaną umiejętność, mianowicie, mówił wszystko co chciał, nie patrząc na konsekwencje. Legia kupiła mecz z Wisłą w 1993 roku? No, według bramkarza kupiła i nie ma sensu owijać w bawełnę. Podchodzi do niego Smuda:
– Wiesz, muszę się zacząć uczyć języka…
– Ale polskiego? – pyta Szczęsny.
– Nie, kurwa, hiszpańskiego!
Na boisku też w tańcu się nie szczypał, na przykład wtedy, gdy w meczu z Sampdorią próbował uderzyć Manciniego po tym, jak ten wpadł na niego z całym impetem. Lekko go drasnął, ale Włoch rozpoczął teatr i sędzia wyrzucił bramkarza z boiska. – To co zrobił Mancini, to największe kurewstwo jakie widziałem – powiedział potem.
Niektórzy kibice takim określeniem nazywają też jego wybory kolejnych klubów. Do dziś odejście z Legii Warszawa do Widzewa Łódź uznawane jest za jedną z większych zdrad polskiej piłki, bo przecież te kluby zbytnio za sobą nie przepadają. Szczęsny miał w wieku 31 lat dwa mistrzostwa z Legią, ale zdecydował się odejść. Później wspominał ile pogróżek dostawał, ale gdy poszedł na Żyletę obejrzeć jakiś mecz, to nikt nie odważył się do niego zbliżyć. Po Widzewie była Polonia Warszawa i Wisła Kraków, czyli też nie zespoły, które przyjaźnią się z Legią na dobre i na złe.
Po karierze się nie zmienił i nadal mówi co chce, przez co jest niezłym ekspertem. Ma to jednak i swoją drugą, gorszą stronę. Lubił wypowiadać się w ostry sposób o karierze syna, a to pewno nie poprawiło ich relacji.