Jest ćwierćfinał i dzisiaj cała Polska będzie świętować. Ale gdy obudzimy się rano zacznie się operacja medal. Tak, to nie żarty, takie nastały piękne czasy. Kto wciąż pozostaje sceptyczny, kto nie może uwierzyć, że aż na tyle nas stać, dla tego dziesięć powodów, dlaczego to Euro wcale nie musi skończyć się na ćwierćfinale.
1. “Ale ty masz silną psychikę!”
Bo jesteśmy silni mentalnie jak nigdy. Widzieliśmy na turniejach finałowych wiele drużyn, które miały potężne armaty w arsenale, na papierze wyglądające fenomenalnie, a potem rozsypywały się przez głowy. A to zbyt gorące, a to zbyt rzadko nadające na tych samych falach… U nas tego problemu nie ma. Drużyna jest skonsolidowana. Każdy będzie walczył za każdego. Natomiast pięć strzelonych karnych na pięć prób pokazuje najlepiej, jaką mamy pozytywną pewność siebie, jak potrafimy zachować spokój w kluczowej sytuacji.
2. Walka walką, ale piłeczka chodzi
Bo wcale też nie musimy swojej wiary opierać tylko na tym, że fajnie walczymy i jesteśmy zgrani – nie, ci gracze, ta drużyna, wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Nie muszą wybijać futbolówki w trybuny, umieją zagrać mądrze, sprytnie, skontrować, ale też przez pewien czas przeważać. Oczywiście, Szwajcarzy dzisiaj w pewnym momencie nas zepchnęli, ale to nie sprawia że zapominamy jak potrafiliśmy w pierwszej połowie być lepsi od nich pod względem czystej kultury gry.
3. Nam wpuszczać nie kazano
Straciliśmy w tym turnieju jedną bramkę, jedną bramkę w czterech meczach. Poza tym jaki to był gol? Takiego nie strzeli się nawet w FIFIE. Takiego nie strzeli się w Sensible Soccer, to nawet w bajkach o Tsubasie zdarzało się rzadko. Strzał życia, strzał dzieło sztuki, to jedyne co póki co znalazło drogę do naszej siatki. Defensywa, o którą najbardziej martwiliśmy się przed turniejem, niezmiennie wykonuje świetną robotę.
4. Bramkarz jak boss z platformówki
Atakowanie Polaków przypomina platformówkę. Najpierw musisz przejść zasieki obrońców, a więc przechytrzyć mrowie rywali, a na końcu poziomu czeka oczywiście boss planszy, nasz golkiper. Wspaniałych bramkarzy mamy od lat, ale jakby się zastanowić ile ważnych wyników faktycznie nam dali, to nie zebrałoby się tego dużo. Teraz jednak nie można mieć do nich najmniejszych zarzutów – Szczęsny zrobił co należało, tak samo później Fabian, który dzisiaj był bohaterem spotkania.
5. Forma!
Kilkutygodniowy turniej to nie wyścigi na CV, na marki klubów, ale w dużej mierze wyścig o to, kto najbardziej trafił z formą. A u nas ludzi w gazie można wymieniać jednego po drugim. Niektórzy jak Piszczek czy Krychowiak przekładają na Euro świetny sezon, a inni wskoczyli na poziom, jakiego nikt się po nich nie spodziewał, by wspomnieć Błaszczykowskiego, Pazdana, Mączyńskiego.
6. Lewy jest za dobry, by nie odpalił
Nie oszukujmy się: Lewandowskiego akurat do tych z formą trudno póki co zaliczyć. Ale to niemożliwe, by gracz taki jak Lewy całe Euro zagrał bez przynajmniej jednego kozackiego występu. Nie średniego, nie przyzwoitego, nie takiego, w którym pomagał, był przydatny, ale takiego, w którym pozamiata. Wygra go, albo da zauważalną część zwycięstwa.
7. Wszechstronna konstrukcja
Ten zespół jest dobrze skonstruowany. Defensywni pomocnicy? Bronią, ale umieją się włączyć do przodu – nikt na połowie rywala nie zawadza, to samo można odnieść do bocznych obrońców. Napastnicy, skrzydłowi? Tyrają w tyłach jak woły. Jak trzeba to jedenastu broni, jedenastu w ten czy inny sposób pracuje w ataku – nie ma tu zawodnika, który były w jakimś względzie ograniczony i trzeba by się do niego dostosowywać.
8. Czarodziej Nawałka
Czarodziej Nawałka w każdej chwili może wyciągnąć kolejnego królika z kapelusza. Tyle razu już pozytywnie zaskakiwał, że wciąż nie ma podstaw by nie wierzyć, że znów to się stanie. Może będzie chodzić o personalia, może o taktykę, ale tak – czujemy pewność, że za sterami stoi człowiek, który kontroluje sytuację. Który nie rozbije statku, a zrobi co tylko faktycznie da się zrobić, aby zawinąć do medalowego portu.
9. Nie ma się kogo bać
Przełamaliśmy żelazną obronę Irlandczyków z północy, zremisowaliśmy w dobrym stylu z Niemcami, nawet słabszy mecz nie oznaczał straty punktów z Ukrainą, odprawiliśmy Szwajcarów po wojnie nerwów. Czy my naprawdę mamy bać się Chorwatów lub Portugalczyków? Czy to są jakieś drużyny z innej planety, przed którymi zmiękną nogi? Nie, nie ma ku temu żadnych podstaw. Na kogo byśmy w tym turnieju nie trafili, wyjdą na siebie dwaj rywale darzący się równym, obustronnym szacunkiem.
10. Brak pecha
Czyżbyśmy wreszcie mieli trochę niezbędnego w sukcesie szczęścia? Nie mówimy o jakimś nadmiarze, farcie, ale po prostu braku pecha. Gdy w ostatniej minucie bodaj Xhaka strzelał z daleka by zaskoczyć Fabiana, przemknęło nam przez myśl: kiedyś by to wpadło. Kiedyś pechowo byśmy to przerżnęli w głupi sposób. Teraz nas to nie dotyczy, a i są ku temu racjonalne przesłanki: wszak szczęście sprzyja lepszym, a lepszej reprezentacji Polski nie widziano od wielu, wielu lat.
Fot. FotoPyK