Wciąż nie do końca wiadomo, ile dokładnie Paris Saint-Germain zapłaci za Grzegorza Krychowiaka, jednak nie ulega wątpliwości, że Polak wyląduje wśród dziesięciu najdroższych piłkarzy w historii Ligue 1, z bagażem oczekiwań ważącym około 35 milionów euro. Sprawdziliśmy więc, jak we Francji radziła sobie reszta śmietanki, czyli pozostali zawodnicy z dziesiątki, za którą płacono tam najwięcej.
Edinson Cavani – 2013/2014 – 64,5 miliona euro*
Urugwajczyk cały czas na swoją pozycję pracował nieco w cieniu Zlatana Ibrahimovicia i jego imponujących wyczynów strzeleckich. Praktycznie nieustannie krytykowany przez dziennikarzy, na co w styczniu zwrócił uwagę nawet szkoleniowiec PSG Laurent Blanc: – Gdyby się w was wsłuchać, zawsze znajdziecie jakiś problem z Cavanim. Tak jest przez cały czas, od kiedy jestem w Paryżu.
Co by nie mówić, często ta krytyka jest w pełni zasłużona, a Urugwajczykowi na pewno nie pomaga łatka najdroższego zawodnika w historii klubu i całej ligi. Wytyka mu się przede wszystkim przeciętną – szczególnie w porównaniu do Zlatana – skuteczność. W wywiadzie dla sport.tvp.pl Stefan Białas stwierdził też, że bez „Ibry” obok, Urugwajczyk radzi sobie znacznie gorzej. Czy to oznacza nadejście dla największego koszmaru Radosława Matusiaka jeszcze trudniejszych czasów? Jak wiemy, szwedzkiego napastnika już przy Parc des Princes nie zobaczymy.
Angel Di Maria – 2015/2016 – 63 miliony euro*
Di Maria był, jest i pewnie będzie zawsze królem asyst, ale to w PSG zaliczył najlepszy pod tym względem sezon, otwierając kolegom drogę do bramki osiemnastokrotnie w 29 spotkaniach ligowych, a także notując najwyższą w karierze średnią kluczowych podań na mecz (3,4). Francuskie powietrze musi mu bardzo dobrze służyć, bo również strzelecko nigdy nie zaliczył drugich tak imponujących rozgrywek, w lidze przekraczając wreszcie barierę dziesięciu trafień w sezonie.
A całkiem możliwe też, że to wcale nie jest szczyt jego możliwości. Blanc, który pożegnał się niedawno z posadą w PSG stwierdził przecież, że gdy tylko Di Maria opanuje w dobrym stopniu język francuski, złapie większy luz, a jego gra będzie wyglądała jeszcze lepiej. W takim razie – czekamy.
David Luiz – 2014/2015 – 49,5 miliona euro*
„Kiedy wszystkie mechanizmy tej maszyny są zsynchronizowane, a części naoliwione, Luiz może nawet wyglądać na najlepszego piłkarza świata – pod warunkiem, że najlepszy piłkarz świata może być ulepiony z balonów, kiełbasek i świecidełek.”
Taką nieszczególnie pochlebną laurkę wystawił Davidowi Luizowi przy okazji dwumeczu PSG z Manchesterem City „The Guardian”, kpiąc przy tym: „bylibyście w stanie uwierzyć, że wśród najdroższych obrońców w historii piłki nożnej są David Luiz i Eliaquim Mangala?”
Luiz to obrońca, przy którym nie można się nudzić. Jednego dnia pokaże prawdziwą profesurę, by zaraz nawalić w najgłupszy z możliwych sposobów. Kochają go kibice PSG, którzy mają problem ze zbyt niskim ciśnieniem, bo Brazylijczyk potrafi regularnie je podnosić. Ale też gdy ma swój dzień, nie sposób go przejść. Agresywny, nieustępliwy, w dodatku z uderzeniem z dystansu, jakiego pozazdrościć mogą mu niektórzy zawodnicy ofensywni. Ogromnym uznaniem cieszy się też wśród kolegów po fachu, bo francuskie stowarzyszenie piłkarzy od dwóch lat wybiera go nieprzerwanie do jedenastki sezonu.
Mimo to w przeprowadzonej w marcu na Twitterze ankiecie wśród kibiców Paris Saint-Germain, jako optymalnego partnera dla Thiago Silvy wybrano nie jego, a Marquinhosa.
I bądź tu człowieku mądry
James Rodriguez – 45 milionów euro*
Wzięty za 45 milionów, sprzedany za 75 (niektóre źródła mówią nawet o 80), czyli co? Strzał w dziesiątkę i to w sam środeczek? Cóż, trudno nie zauważyć, że jego wartość tak naprawdę skoczyła po mundialu w Brazylii i gdyby nie on, Florentino Perez pewnie nie zdecydowałby się aż tak głęboko sięgnąć do kieszeni.
Ale i w Ligue 1 nie nawalił. Chwilę zajęło mu wprowadzenie się do nowej drużyny, ale jak już zaczął strzelać i asystować, to zatrzymał się dopiero, gdy zadzwonił ostatni dzwonek i przyszło spakować tornister, by zameldować się na zgrupowaniu reprezentacji Kolumbii. Czy bez niego AS Monaco skończyłoby sezon 2013/2014 9 punktów za plecami PSG i awansowało do Ligi Mistrzów? Dla nas to dość wątpliwe.
Falcao – 43 miliony euro*
Dwa fatalne lata w Premier League brutalnie zweryfikowały przydatność dla ligi angielskiej Radamela Falcao, ale byle czym na wypożyczenie do Manchesteru United sobie nie zapracował. Zanim zaczęły się jego problemy z kontuzjami, po których już nigdy nie wrócił tak mocny, tak drapieżny jak „Tygrys” („El Tigre”), którego znaliśmy z Porto czy Atletico, w Ligue 1 był prawdziwym postrachem bramkarzy. Trzynaście pierwszych kolejek to dziewięć goli, które przez kilka tygodni dawały Monaco nawet pozycję lidera.
Kolumbijczyk niedawno wrócił do treningów z klubem z księstwa i sami jesteśmy ciekawi, czy jeszcze nawiąże do tamtych występów i spróbuje się odbudować we Francji, czy może ruszy w dalszą tułaczkę po świecie. Niestety, ale chwilowo z gorącego towaru stał się po prostu gorącym kartoflem.
Thiago Silva – 42 miliony euro*
Miłość odwzajemniona. Tak jak Kuba Błaszczykowski i reprezentacja Polski, tak Thiago Silva i PSG to uczucie, na którym korzystają w pełni obie strony. – Thiago Silva dobrze czuje się w Paryżu. Mówi się o tym, że ma przedłużyć kontrakt i że on sam myśli o zakończeniu kariery w PSG – mówił w grudniu w wywiadzie dla portalu vivelaligue1.pl Stefan Białas. Cóż, Silvie na pewno pod względem materialnym w Paryżu źle nie jest, a i na poziom sportowy narzekać nie może. Co roku walka w fazie pucharowej Ligi Mistrzów, gra z zawodnikami pokroju Ibrahimovicia, Di Marii… Żyć nie umierać. Co prawda przebąkiwało się o jego przejściu do Barcelony, ale mówi się, że ten pociąg odjechał Silvie, gdy w 2012 roku odmówił “Blaugranie” i wybrał życie w cieniu wieży Eiffela.
Niezaprzeczalnym faktem jest, że Brazylijczyk bardzo dużo daje PSG. Jeżeli David Luiz wprowadza szczyptę wariactwa w poczynania defensywy, to drugi z Brazylijczyków jest od tego, by jej smak zabić swoim spokojem. Kapitan, trzykrotny zdobywca nagrody “Samba Gold” dla najlepszego brazylijskiego piłkarza. Od czterech lat stały bywalec jedenastki sezonu Ligue 1 według Union nationale des footballeurs professionnels (krajowy związek profesjonalnych piłkarzy).
Javier Pastore – 2011/2012 – 42 miliony euro*
Pastore posiada coś, co ma w sobie niewielki odsetek piłkarzy na całym świecie. To gość, który w pojedynkę wygra ci spotkanie, bo zrobi na przykład coś takiego:
Nieznośna lekkość dryblingu. Gdyby piłka nożna polegała tylko na upokarzaniu rywala w jak najbardziej pomysłowy sposób, Pastore pojawiałby się w mokrych snach każdego trenera.
O Argentyńczyku częściej mówi się jednak jako o jednej z większych i kosztowniejszych wpadek transferowych ery Qatar Sports Investments w Paryżu. Jego liczby nie są może tragiczne, po brazylijskim mundialu dzięki swojej świeżości był nawet jedną z wiodących postaci drużyny opartej na przemęczonych mistrzostwami zawodnikach, co zaowocowało miejscem w jedenastce sezonu. Ale do statusu największej gwiazdy, jakim cieszył się w Palermo, jest mu obecnie bardzo, bardzo daleko. Mówi się, że nigdy nie pokazał pełni potencjału, bo żaden trener nie potrafił odnaleźć właściwego systemu, odpowiedniej pozycji. Że nikt nie dał mu dość swobody, która pozwalałaby w pełni rozwinąć skrzydła.
Lucas Moura – 2012/2013 – 40 milionów euro*
Długo o jego przypadku mówiło się jako o analogicznym do Pastore. Przychodził zresztą w podobnych okolicznościach – za wielkie pieniądze, a tak naprawdę wcześniej niesprawdzony w naprawdę poważnych rozgrywkach. I bardzo długo rozczarowywał. Francuski portal Onze Mondial napisał o nim w grudniu ubiegłego roku (umieszczając go w zestawieniu o wymownym tytule „les tops et les flops” wśród tych drugich):
„Wielki potencjał, ale trudny do wykorzystania. Przez trzy lata jego występy zawsze charakteryzowały się tymi samymi zaletami i wadami: szybkością, łatwością we wchodzeniu w pojedynki jeden na jeden, ale i drażniącym indywidualizmem, wątpliwymi wyborami oraz nieumiejętnością wykreowania otwierającego podania.”
Niedawno, ucinając spekulacje łączące go z odejściem z Paryża, Lucas powiedział, że chciałby tu zostać aż do końca kariery, ewentualnie w sędziwym piłkarsko wieku wrócić do Sao Paulo. Pytanie, czy PSG będzie chciało tak długo posiadać średnio efektywnego Brazylijczyka na liście płac…
Nicolas Anelka – 2000/2001 – 34,5 miliona euro*
Mało jest zawodników, którzy sześciokrotnie podczas całej swojej kariery zmienialiby klub za kwoty każdorazowo przekraczające 10 milionów euro. Anelce się to udało.
Gdy brało go PSG, jego gwiazda dopiero wschodziła. Doskonale sprawdził się w Arsenalu, do którego zresztą trafił z Paryża, nie odpalił w Realu, ale przez rok w Madrycie jego wartość na rynku spadła jedynie o pół miliona.
Wydawało się, że wracając tam, gdzie się wychował, zrobi zawrotną karierę. To był czas, gdy za jego plecami biegał Jay-Jay Okocha, a w składzie sporo było dużego kalibru nazwisk. Luccin, Pochettino, Dalmat… Początek miał genialny. Siedem meczów, sześć goli.
Niestety, kolejnych dwadzieścia występów to zaledwie dwa trafienia. PSG kończy ligę w połowie stawki, na 9. miejscu, a za Anelkę już nikt nigdy nie płaci aż tak wielkich pieniędzy, jakie PSG wydawało z myślą, że ta kura przyszłości zniesie im ogromne, złote jajo.
***
W piętnastce najdroższych piłkarzy w historii Ligue 1 aż do teraz było jedenastu graczy PSG. Po transferze Grzegorza Krychowiaka do Francji, z top 15 wyleci kupiony przez Lyon Lisandro Lopez, a więc będzie ich już dwunastu. Generalnie można zauważyć, że paryżanom zdarzają się kosztowne pomyłki, a kwota z trójką, czwórką, piątką czy nawet szóstką z przodu nie gwarantuje przy Parc des Princes sukcesu. Choć z drugiej strony, nikogo z wyżej wymienionych zawodników PSG nie nazwalibyśmy stuprocentową wtopą. Pastore, Lucas czy Luiz to po prostu zawodnicy ze swoimi ograniczeniami, których dodatkowo przygwoździła ogromna kwota, na którą wyceniono ich umiejętności.
Czy coś podobnego może spotkać Krychowiaka? Zważając na to, że Polaka chciał w Paryżu sam Unai Emery, trener znający go doskonale, jesteśmy dziwnie spokojni, że „Krycha” nie pęknie. Że robi właśnie ogromny – i na pewno nie ostatni – krok do przodu.
*kwoty wg Transfermarkt