W zasadzie od momentu, w którym po raz pierwszy błysnął w dorosłej piłce, ma wierne grono swoich zwolenników, co łatwo połączyć z faktem, że od lat czekamy na rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. W kwietniu 2013 roku w swoim właściwym debiucie z Serie A (wcześniej zaliczył pięć minut w trzech spotkaniach) zanotował dwie asysty przeciwko Parmie i się zaczęło. Niecałe dwa miesiące później miał za sobą pierwszy mecz w kadrze, minęły cztery a już zdobył pierwszego gola dla biało-czerwonych pokonując bramkarza reprezentacji Danii. Bajka, nie?
Ale bajka szybko się skończyła. Minęły niecałe trzy lata. Zieliński dalej ma wierne grono swoich zwolenników, co więcej – najprawdopodobniej należy do niego nawet sam Adam Nawałka. Sęk w tym, że jest ono najgłośniejsze, najbardziej przekonane o talencie swojego ulubieńca tylko w tych okresach, w których Zieliński akurat nie ma szansy, by zagrać w reprezentacji, czyli nie ma jak zapaskudzić pięknych wizji. Za każdym razem, gdy taką szansę dostaje – cisza jak makiem zasiał.
2014. “Przeszedł do Empoli i gra regularnie. Do pierwszego składu na resztę eliminacji!” Towarzyski mecz ze Szwajcarią, gra bardzo słabo, po przerwie nie pojawia się na boisku. Cisza.
2015. “30 meczów we Włoszech, są tam z niego zadowoleni. Musi wygryźć tego Mączyńskiego”. Towarzyski mecz z Grecją, ściągnięty po godzinie. Cisza.
2016. “Ależ zaczął wymiatać w tym Empoli, sam Klopp do niego dzwoni! Najlepszy drybler, jedenastka sezonu, nareszcie. A pamiętacie, jak w końcówce zeszłego roku błysnął z Islandią? Teraz już na bank musi się udać, może być odkryciem całego Euro”. Towarzyskie mecze z Serbią, Finlandią i przede wszystkim Holandią. Cisza.
Tak się szczęśliwie dla niego złożyło, że i na wielkim turnieju przyszło nam grać mecz o pietruszkę. Nawałka miał okazję, by dać mu kolejną szansę, z czego oczywiście skorzystał. Oczywiście, bo mamy wrażenie, że selekcjoner naprawdę chciałby z Zielińskiego zrobić czołową postać swojej drużyny, potrzebuje do tego jedynie odrobinę wsparcia ze strony piłkarza. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że w meczu z Ukrainą praktycznie wszystko zostało ułożone pod zawodnika Empoli. Milik przesunięty na lewo skrzydło, dla niego miejsce za plecami Lewandowskiego, a za nim dwóch gości głównie od destrukcji. Komfort. Swoboda. Nic tylko pokazać klasę.
I co? Trzy pierwsze zagrania (z czego dwa to prościutkie piłki do odegrania), trzy straty. No i nie ma gościa, przez większość czasu już tylko człapał po boisku, jedynie przed przerwą jeszcze spróbował się pokazać.
Cisza.
Fot. FotoPyK