Mocno defensywne mamy to Euro: pada stosunkowo mało goli i zespoły grają raczej asekuracyjnie. Nie, żebyśmy się nudzili, ale mógłby ktoś chętniej napastować siatkę w bramce. Po czym, jak nie po meczu Hiszpanów z Chorwatami, mogliśmy oczekiwać strzelaniny bez pieprzenia się w tańcu? Może chcielibyśmy zobaczyć jedno-dwa trafienia więcej, ale nie bądźmy wybredni. Poziom był naprawdę wysoki.
Na pewno dostaliśmy towar najbardziej wartościowy, czyli emocje. Przy stanie 1:1 Hiszpanie mieli rzut karny, trzeba to powiedzieć: dość wątpliwy. Vrsaljko niby wytrącił z rytmu Silvę, ale trudno, żeby tego nie zrobił, skoro Hiszpan wszedł mu w tor biegu – obrońca nie chciał go zahaczyć, ale musiałby mieć supermagiczną moc przenikania, żeby tego nie zrobić. Sędzia dał się nabrać i tyle. Skoro nie było karnego, to nie było też gola. Ramos mocno się skupił, żeby trafić w bramkę i nie zrobić powtórki z uderzenia w stratosferę, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że bramkarz odbił jego strzał. I dobrze – chcemy goli, ale nie po karnych z kapelusza.
Do tego rozstrzygnięcie w końcówce – no cudo, jeśli chodzi o scenariusz rozegrania tego meczu. Kontra Chorwatów, Perisić dostał piłkę na lewym skrzydle, wcześniej osiągając prędkość nowego Lamborghini i pokonał de Geę, który popełnił błąd, bo puścił strzał przy krótkim słupku. Ale kto będzie o tym pamiętał?
Dwie bramki padły jednak wcześniej, już w pierwszej połowie. Hiszpanie zagrali świetną kombinację, Silva podał w pole karne do Fabregasa, a ten wyłożył patelnię Moracie. Chorwaci odpowiedzieli w ostatniej chwili, przed gwizdkiem sędziego zapraszającego na przerwę. Perisić dośrodkował z lewej strony, na tyle dokładnie, że Kaliniciowi nie zostawało nic innego, jak tylko wpakować tę piłkę do bramki.
Ta część gry miała swoje dwa etapy. W pierwszym myśleliśmy, że mistrzowie Europy zjadą rywala niezwykle łatwo, nawet się przy tym nie męcząc. Atakowali z pomysłem, ale na końcu zawsze brakowało dokładności – ostatnie podanie nigdy nie było dopieszczone na tyle, żeby pokonać rywala. Chorwaci czuli respekt, atakowali nieśmiało, jednak dopięli swego. Masę pecha miał Rakitić, gdy strzelił w słupek po błędzie de Gei. Drugiej sytuacji Chorwaci już nie zmarnowali.
W ogóle, to zobaczyliśmy naprawdę dobry mecz. Dużo jakości – w porównaniu do naszego spotkania – piłkarze mieli dużo więcej kultury piłkarskiej. Z naszej drabinki wypada Hiszpania, ale co by nie mówić – ewentualne spotkanie z Chorwacją wcale nie wydaje się teraz być znacznie atrakcyjniejszą perspektywą.