Gdyby piłkarska kariera 27-letniego Cheda Evansa przebiegała zgodnie z planem, istnieje spore prawdopodobieństwo, że dziś wieczorem szukałby sposobu na pokonanie bramkarza reprezentacji Rosji. Był na tyle utalentowanym napastnikiem, że nie miał problemów ze strzelaniem goli w Championship i League One, a to wystarczyło, by trafić do reprezentacji Walii. Zagrał w niej 13 razy, po raz ostatni w marcu 2011 roku. Później stał się – hm… – nieosiągalny. Do jego nowego “klubu” Wymott Prison, gdzie odsiadywał pięcioletni wyrok za gwałt, raczej nie dochodziłyby powołania, nawet gdyby ktoś je wysyłał.
Pewnie słyszeliście o tej sprawie, w pewnym momencie mówiła o niej cała piłkarska Anglia. Dochodziło nawet do tego, że przeprowadzano relacje LIVE z jego życia. Krótkie przypomnienie (obszerny tekst znajdziecie TUTAJ) – piłkarz wyszedł z pierdla w połowie zasądzonej odsiadki, w październiku 2014 roku. W życiu nie potrafi – jak sam twierdzi – robić niczego innego poza kopaniem piłki, więc postanowił wrócić do futbolu.
Czy byli chętni na jego zatrudnienie? Oczywiście, że tak – wszak mówimy o piłkarzu, który łapał się do reprezentacji. Przed pójściem do więzienia grał dla Sheffield United – w klubie tym cieszył się specjalnymi względami, bo wcześniej pomimo kilku ofert, nie opuścił go po spadku do League One. Jeszcze gdy siedział, odwiedzały go władze zespołu, a gdy jego wcześniejsze wyjście było niemal pewne, zaproponowano mu kontrakt. I to nie byle jaki, bo mówiło się, że od razu byłby w piątce najlepiej zarabiających piłkarzy w drużynie, a przecież nikt nie wiedział, w jakiej był formie.
Postawę klubu, który postanowił dać kolejną szansę człowiekowi skazanemu za gwałt, pochwalił Związek Zawodowych Piłkarzy, ale instytucja ta była w swoim stanowisku dosyć odosobniona. Zdecydowana większość ludzi krzyczała, że człowiek, który dopuścił się takiego przestępstwa, nie może być wzorem dla dzieciaków (a jakkolwiek patrzeć – piłkarzy należy tak traktować). Evansowi już po odsiadce, we własnym zakresie, społeczeństwo chciało wymierzyć kolejną karę. Pod internetową petycją, której celem było uniemożliwienie mu powrotu do futbolu, podpisało się blisko 170 tysięcy osób. Bardzo słyszalne były również głosy sprzeciwu ważnych person, w szczególności kobiet np. Charlie Webster, prezenterki BBC czy urodzonej w Sheffield sportsmenki, Jessica Ennis-Hill. Sprawa urosła do takich rozmiarów, że apel do klubów, by nie podpisywać kontraktu z Evansem, wystosował nawet David Cameron!
No i klubowi sponsorzy w końcu nie wytrzymali i postawili władzom Sheffield United ultimatum – my albo Evans. Łatwo się domyślić, którą z opcji wybrano. Później gościa – łakomy kąsek dla klubów z niższej półki – próbowano zatrudnić w:
– Hartlepool United,
– Hibernians F.C. (zespół z Malty),
– Oldham Athletic,
– Grimsby Town.
Za każdy razem kończyło się to tak samo – ostatecznie wycofywano się z pomysłu.
Ale Evans nie pogodził się z tym wyrokiem. Bez szumu, który w takiej sytuacji był naprawdę zbędny, właśnie podpisał roczny kontrakt Chesterfield, występującym na co dzień w League One. Klub ograniczył się do wydania krótkiego komunikatu, w którym zastrzegł, że na tym kończy komentowanie tej sprawy i poprosił o spokój dla drużyny, która wraz z Evansem przygotowywać się będzie do nowego sezonu. I tyle, koniec kropka. Wyczuciem nie błysnął tylko trener, który stwierdził, że jest wręcz zaszczycony, że będzie współpracował z byłym skazańcem.
Warto jeszcze wspomnieć, że Evans ciągle nie pogodził się także z sądowym wyrokiem. Walczy o oczyszczenie swojego imienia. Blisko dwa miesiące temu sąd apelacyjny orzekł, że tamten wyrok powinien zostać uchylony – w październiku proces ma ruszyć na nowo. Czyli o sprawie zapewne jeszcze usłyszymy.