Reklama

Chyba czas dorosnąć do osiągnięć tej drużyny (7)

redakcja

Autor:redakcja

17 czerwca 2016, 11:08 • 4 min czytania 0 komentarzy

Co za absurdalny dzień. Rano proszę kadrę o jedno, by zagrała jak Albania (!), ona pod względem organizacji gry faktycznie gra jak Albania (!!) i dzięki remisowi z mistrzami świata wchodzi do 1/8 finału Mistrzostw Europy. Komentarze dotyczą zaś przede wszystkim Arkadiusza Milika, jednego z najlepszych napastników kontynentu z rocznika 1994 – i utrzymane są w tonie żalu i niesmaku, że nie opędzlowaliśmy Niemców (!!!).

Chyba czas dorosnąć do osiągnięć tej drużyny (7)

0:0, ale jak różne od innych zwycięskich remisów. Jakże różne od meczów, w których ratowały nas słupki, poprzeczki, jakieś wygibasy bramkarza czy po prostu mułowatość napastników rywali. Nie „wymodlone”, po prostu „wypracowane”. Rzetelnie, konsekwentnie, według planu – wypracowane. To było widać nawet po reakcjach naszych zawodników, nie zachowywali się po końcowym gwizdku, jakby właśnie zdobyli Mistrzostwo Świata, ale jak kurier jakiejś firmy przewozowej, który zgodnie z planem objechał całą dzielnicę i dostarczył wszystkie paczki na czas. Fajnie, udało się ogarnąć wszystko bez korków, ale spadam już do domu, bo jutro od ósmej wiozę kolejne przesyłki.

Gdziekolwiek przyłożyć ucho w środowisku piłkarskim, wszystkim zawsze najbardziej zależy na zminimalizowaniu roli przypadku. I w szkoleniu, i w budowie zespołu, wreszcie na samym boisku – byle jak najmniej zależało od czynników losowych, byle jak najmniej zależało od szczęścia.

Kiedy widziałem, jak Krychowiak i Mączyński krążą między trójkątem Özil-Khedira-Kroos, kiedy widziałem jak Michał Pazdan przecina kolejne podania, kiedy widziałem, jak pierwszym obrońcą przyjmującym niemieckich pomocników na naszej połowie staje się Robert Lewandowski – widziałem plan. Błaszczykowski chyba nie cofał się tak głęboko do obrony od czasów, gdy bywał prawym obrońcą, Kamil Grosicki przebiegł wczoraj 84 kilometry (nie wierzcie oficjalnym statystykom, policzyłem to dokładnie), o tym jak doskonale poradzili sobie z meczem Jędrzejczyk, Glik czy Piszczek nawet nie wspominam.

Organizacją gry przypominaliśmy najbardziej chwalone drużyny tych mistrzostw – Włochów konsekwentnie realizujących wizję Conte z trzema wieżami z tyłu czy Islandczyków niebywale skutecznie powstrzymujących Cristiano Ronaldo. Nie chcę tutaj popadać w zbyt wysokie tony, że Niemcy nawet nie pisknęli, ale… Niemcy nawet nie pisknęli.

Reklama

Co najlepsze – wiem, że ta organizacja gry nie wynika z wysokiej dyspozycji dnia. To już jest powtarzalność, w ostatnich trzech meczach Niemcy wygrali z nami raz, ale przede wszystkim – widać, że w tej drużynie każdy dysponuje potencjałem, by realizować plan. No bo kto wczoraj – na upartego – zawiódł? Arkadiusz Milik, jeden z najważniejszych piłkarzy eliminacji, strzelec jedynego gola z Irlandią Północną i ogólnie facet, który bramek ładuje mnóstwo, jest na celowniku największych klubów, a wśród środkowych napastników urodzonych w 1994 roku naprawdę ciężko było mi wyszukać jakiegoś lepszego. Kto wystrzelił? Michał Pazdan, gość, którego do niedawna (do wczoraj do południa) chciało pokroić jakieś 25 milionów selekcjonerów z Polski.

Jesteś ponoć tak dobry, jak twoje najsłabsze ogniwo. Nasz sukces polega na tym, że najsłabsze ogniwa mogą w pewnym momencie stać się najbardziej wytrzymałymi, a w roli najsłabszego figurować będą ci, którzy do wczoraj byli bohaterami. Zresztą, jechaliśmy ponoć z zajebistym atakiem i fatalną obroną, a po dwóch meczach mamy bilans bramek 1:0.

Dziwnie czuję się jednak z przeczuciem, że chyba jeszcze nie do końca nadążamy za tym zespołem. Gdy oni spokojnie mówią, że szkoda zmarnowanych sytuacji, skupiamy się na meczu z Ukrainą, my leczymy kaca po spontanicznym świętowaniu remisu. A to nie jest drużyna, która będzie świętować remisy. To nie są zawodnicy, którzy zadowolą się brakiem kompromitacji. To jest zespół bardzo świadomy swojej wartości, na pewno wielokrotnie bardziej świadomy, niż my, kibice.

Oni wiedzą na co ich stać, nabijają się z rzekomego pompowania balonika. Właśnie. Balonik. Wczoraj znów przeczytałem, że „teraz to już go napompujemy do granic możliwości”. Rany, jaki balonik? To jest klasowa drużyna, która nie tylko w oczach hurraoptymistów z Czorsztyna jest faworytem do gry w ćwierćfinałach. Nie kituję, w Betano wyżej od nas wyceniają sześć drużyn, jesteśmy na tym poziomie co Chorwacja, 1,90 za dotarcie do tej fazy.

Eksperci już się zorientowali. Bukmacherzy już się zorientowali. Czas na nas. Mamy fantastyczną drużynę z kozackimi piłkarzami i trenerem, który jest w stanie poukładać ich o wiele lepiej niż Wilmots swoje „złote pokolenie” czy Hodgson swoje włosy.

To może być wielki turniej.

Reklama

JAKUB OLKIEWICZ
Poprzednie odcinki: raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć.
Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...