Darijo, trzymaj się. Najsmutniejsza historia niedzieli… (3)

redakcja

Autor:redakcja

13 czerwca 2016, 12:53 • 4 min czytania

Zawodnicy z Bałkanów mają ogromny potencjał, by stawać się klubowymi legendami. Przykładów jest mnóstwo, listę – dla mnie, łodzianina – otwiera Mladen Kascelan, który w niecałe trzy sezony wypracował sobie po zachodniej stronie miasta nazwisko na całe lata. Dalej jest jednak Ivan Djurdjević, którego można już chyba powoli nazywać jednym z symboli Lecha Poznań, w Warszawie mają swojego Aco Vukovicia, w Manchesterze Vidicia, w Mediolanie Stankovicia, w Krakowie dość szybko sympatię wiślaków zdobył Nikola Mijailović, a wymienianka mogłaby pewnie trwać do rana.

Darijo, trzymaj się. Najsmutniejsza historia niedzieli… (3)
Reklama

Unikalne połączenie jakiejś naturalnej lojalności i szczerości oraz walki na boisku. O zawodnikach i ogółem ludziach z tamtego rejonu krążą wręcz niestworzone historie – jak choćby o widowiskowych bałkańskich imprezach w restauracji śp. Dragana Dostanicia, serbskiego trenera ŁKS-u. Otwarci, radośni, „tacy jak my, tylko bardziej” i w kwestii imprez, i wspólnej bitki.

Jednym z modelowych przykładów takiej legendy jest dla mnie Darijo Srna, odwieczny ogarniacz prawej flanki reprezentacji Chorwacji i Szachtara Donieck. Choć część Chorwatów podobno obraża się za dołączanie ich państwa do regionu Bałkanów, doskonale pasuje do stereotypu wiernego wojownika z tamtych stron. Do Donbasu trafił w 2003 roku i już się w nim zasiedział. Można oczywiście jak zwykle uderzyć tutaj w deprecjonowanie – bo pieniądze Rinata Achmetowa pozwalały na wygodne życie, a sam Szachtar zdobył przez ten czas milion różnych tytułów z Pucharem UEFA włącznie, ale moim zdaniem szczególnie pozaboiskowa działalność Chorwata rozwiewa wątpliwości.

Reklama

Gość urodził się w dość ciężkim rejonie i w dość ciężkich czasach, co prawdopodobnie odziedziczył po ojcu. Ten, pochodzenia bośniackiego, przyszedł na świat praktycznie na froncie. Urodził się tuż przed wojną, w miejscu, przez które przetaczały się oddziały – to ruszając do ataku, to cofając się w popłochu przed nieprzyjaciółmi. Serbowie, Chorwaci, Niemcy, Boszniacy, partyzanci – wszystko się mieszało, na czym oczywiście najmocniej ucierpieli cywile. Cywile tacy jak Uzeir Srna, ojciec kapitana reprezentacji Chorwacji. We wstrząsających wspomnieniach cytowanych przez „Guardian”, Uzeir opowiadał o rodzinnym dramacie. Ciężarną matkę i siostrę czetnicy spalili żywcem. Z ojcem zgubił się w chaosie towarzyszącym uciekinierom. Jako uchodźca, ledwie kilkuletnie dziecko, przewędrował cały rejon, między innymi spędzając kilka miesięcy w sierocińcu, aż został adoptowany w Słowenii.

Ojciec? – To była głupia śmierć – cytują jego wspomnienia Anglicy. Zginął od zabłąkanej kuli podczas swojej zmiany w małej kawiarni w Samacu. Jak wrócił w rodzinne strony? W przybranej rodzinie odnalazł go brat, Sefet, jedyny najbliższy, który przeżył wojenną zawieruchę. Uzeir łapał się dorywczych zajęć, grywał w lokalnych klubach i zjechał pół Bałkanów, aż znalazł swoje miejsce gdzieś na granicy wpływów Chorwatów i Bośniaków – w Metkoviciu, obecnie leżącym na granicy chorwacko-bośniackiej. W bałkańskim kotle tradycyjnie wrzało – człowiek bośniackiego pochodzenia, mieszkający w Chorwacji, mający za sobą tragiczne wspomnienia związane z serbskimi bojówkami i życie w słoweńskiej rodzinie zastępczej. Takie CV nie ułatwiało kontaktów z potencjalnymi pracodawcami, nie tylko jemu, ale nawet małemu Darijo. Ponoć przy transferze do Hajduka część Torcidy protestowała przeciwko ściąganiu syna muzułmańskiego uchodźcy. Dodając do tego korupcję – trenerzy młodzieżowych zespołów zażądali od ojca pieniędzy za wystawianie młodego do gry – mamy obraz patologicznego początku jednej z naprawdę pięknych karier.

Jaki wpływ na Darijo miała historia jego ojca i dzieciństwo, jaki wpływ miały te początki w drużynach młodzieżowych, jaki wpływ wreszcie miał brat Igor, od urodzenia ciężko chory, którego imię Darijo wytatuował sobie na piersi?

Trudno tutaj spekulować o motywacjach czy ideach piłkarza, ale fakty są takie, że niemal na każdy mecz zaprasza na swój koszt dzieciaki z sierocińców. Młodym w Donbasie po rozpoczęciu wojny w tamtym rejonie ufundował sto laptopów, by dalej mogły się uczyć, wcześniej zawiózł tam 20 ton mandarynek z chorwackich plantacji, by choć na moment osłodzić donieckie życie.

– Nie mogłem doczytać do końca artykułu Anglików o dzieciństwie mojego ojca. Płakałem po każdym zdaniu – zwierzał się w wywiadzie cytowanym przez oficjalną stronę Szachtara. Na każdym etapie kariery próbował zresztą spłacić te długi wobec ojca obsypując go samochodami, apartamentami i wszystkimi możliwymi luksusami, o których mały Uzeir błąkający się po sierocińcach w latach czterdziestych mógł jedynie śnić.

Boisko? Jeden z najbardziej pamiętnych momentów to ten, w którym Darijo Srna jest pocieszany po porażce z Turkami przez wszystkich chorwackich medyków, trenera Slavena Bilicia, a nawet… sędziego Roberto Rosettiego. Swoją drogą, ten sam Bilić o swoim ówczesnym podopiecznym: – Jest jak Robocop. Kopią go, przewracają, wygląda na połamanego, krzyczy z bólu, ale po chwili wstaje, otrzepuje się i biegnie dalej.

Od 2003 roku w tym samym klubie. Kapitan jednej z moich ulubionych reprezentacji. Grający z moim ulubionym numerem jedenastym.

Wczoraj trochę posmutniałem, gdy nie wykorzystał bardzo dogodnej sytuacji, ale koniec końców Chorwacja wygrała, można świętować.

Kilka godzin później Darijo był w drodze do kraju. Jego ojciec, Uzeir, zmarł właściwie tuż po meczu.

Nawet zwycięstwo Polaków nie smakowało tak dobrze jak powinno.

JAKUB OLKIEWICZ

Najnowsze

Anglia

Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach

Braian Wilma
0
Maresca potwierdza. Zawodnicy Chelsea wracają po kontuzjach
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama