Reklama

Zbigniew Lach wiedziałby, co powiedzieć o szefie łódzkich sędziów

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

03 czerwca 2016, 21:01 • 2 min czytania 0 komentarzy

Nie będziemy owijali w bawełnę: walka o stołki w związkach piłki nożnej jest po prostu obrzydliwa. Najświeższy przykład daje Łódź, w której zbliżają się wybory do łódzkiego ZPN. A skoro tak – pora zacząć kombinować, dogadywać się za plecami i wypróbować wszelakich sztuczek.

Zbigniew Lach wiedziałby, co powiedzieć o szefie łódzkich sędziów

Dla przypomnienia: w wyborach do władz okręgowego związku swoich przedstawicieli wskazują kluby, a także konkretne środowiska, m.in. sędziowskie, które posiada trzyosobową reprezentację. Roman Walczak, szef łódzkich arbitrów, chyba spodziewał się, że głosów nie zbierze wielu, bo tuż przed startem gry próbował zmieniać jej reguły. Wymyślił sobie, że wśród 25 delegatów wybierających trójkę sędziowskich reprezentantów połowa głosów przypadnie jego zarządowi, połowa – przedstawicielom kilkuset arbitrów. A wybierać będzie się nie trzech kandydatów, tylko dwóch, bo trzecim z automatu zostanie – a jakże! – szef sędziów.

Walczak jednak ani nie zdążył przeforsować swojego pomysłu, ani nie pokonał pięciu pozostałych kandydatów w rywalizacji o trzy miejsca. Zbierając najmniej głosów spośród wszystkich, otrzymał jasny sygnał braku zaufania środowiska.

Zresztą, sami sędziowie mówią o nim: – Nie znosi sprzeciwu, nie potrafi łączyć – tylko dzieli. Nie uznaje zasady kompromisu i porozumienia, lubi otaczać się tymi, którzy głównie go chwalą i w ich otoczeniu podejmować decyzje. Doprowadził do tego, że praktycznie cała kilkunastoosobowa reprezentacja sędziów szczebla centralnego, czyli od II ligi do Ekstraklasy, została zniechęcona do współpracy z nim i zarządem.

Walczakowi ktoś jednak zdążył szepnąć na ucho: jak cię wywalą drzwiami to wejdź oknem! Przewodniczący Kolegium Sędziów ŁZPN, który decyduje o obsadzie arbitrów na mecze III ligi i sam jeździ na stadiony w roli obserwatora, został z dnia na dzień delegatem Pelikana Łowicz (ha, to znowu oni, ci od lewych zwolnień – KLIK). Tego Pelikana, który właśnie występuje w III lidze, którego obserwatorem na kilku spotkaniach obecnego sezonu był już Walczak, np. w minioną sobotę z Wartą Sieradz.

Reklama

Dla tych, którzy się pogubili: szef łódzkich sędziów, który często pełni rolę obserwatora, został w trakcie sezonu delegatem klubu podlegającego pod jurysdykcję organizacji sędziowskiej zarządzanej przez niego samego.

Panie Walczak, niech pan się opamięta. Przecież te działania to jakaś kpina. Zresztą – najlepiej to panu powie Zbigniew Lach (wystarczy tylko mała podmianka – „Potok” na „Walczak”):

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...